Kosmetyk ten jest produktem z serii Ramyata, w którym możemy znaleźć także perfumy o takim zapachu (drzewo sandałowe, cynamon, goździk, kardamon, fiołki, ylang-ylang, wanilia, paczula).
Faktycznie ta nuta zapachowa jest bardzo ładna i mi osobiście bardzo przypadła do gustu. Tak więc kiedy tylko zobaczyłam w katalogu ten peeling i to jeszcze kosmicznie przeceniony (5,90 zł) wiedziałam, że muszę go mieć. Jego zapach raczej nie odbiega od zapachu perfum, jest jednak dużo bardziej delikatny.
Peeling mieści się w zakręcanym, plastikowym pudełku o pojemności 180 ml. Opakowanie jest naprawdę śliczne i wspaniale prezentuje się na łazienkowej półce. Dzięki temu kosmetyk ten nadaje się także z powodzeniem na prezent.
Konsystencja peelingu mile mnie zaskoczyła. Sądząc po nazwie spodziewałam się kremu. W rzeczywistości jednak scrub ma konsystencję typowego, gęstego musu, z czym spotkałam się po raz pierwszy i bardzo mi się to spodobało. Peeling ma kolor jakby brzoskwiniowy, a drobinki są czerwone, co wygląda naprawdę smacznie i soczyście.
Co do samego działania także jestem zadowolona. Kosmetyk łatwo rozprowadzić na ciele. Dzięki gęstej, musowej konsystencji nie spływa on ze skóry i jest naprawdę wydajny. Jego drobinki są raczej średniej wielkości, ani za duże ani za małe. Jest ich sporo. Dodatkowo sam mus także peelinguje tylko nieco delikatniej. Skóra po użyciu peelingu jest gładziutka i miękka. Oczywiście radzę nałożyć później jakiś balsam dla spotęgowania efektu.
Wiele osób może być niezadowolona z faktu, iż kosmetyk nie znajduję się w tubie. W tym wypadku jest to jednak plus ze względu na gęsta konsystencję, która w przypadku tuby mogłaby sprawiać problemu ze zużyciem kosmetyku do końca.
Podsumowując - peeling ten bardzo przypadł mi do gustu i mimo, że jego regularna cena jest nieco wysoka to na pewno skuszę się na niego kolejny raz.
Producent | Faberlic |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Peelingi |
Przybliżona cena | 34.00 PLN |