Pudry brązujące, które ostatnio bardzo polubiłam, przyzwyczaiły mnie do mocniejszego zaznaczania policzków. Ale co zrobić, gdy nie mam ochoty na brąz? Pozostają jeszcze róże, z którymi staram się zaprzyjaźnić - nie zawsze to się udaje ze względu na moją bardzo jasną karnację.
Róż M.A.C. z linii Sheertone uwiódł mnie nie tylko zmyślnie zaprojektowanym opakowaniem (wygląda jak duży cień z przezroczystą klapką), ale także delikatnością lekko perłowych kolorów. W moim posiadaniu znalazł się odcień peach love - wygląda jak dojrzała brzoskwinia. Kolor sam w sobie może nie wydaje się szczególnie atrakcyjny, jednak na jasnej skórze wygląda bardzo naturalnie, natomiast perłowa poświata dodaje makijażowi świeżości i dziewczęcej delikatności. Próżno w tym różu szukać drobinek, „iskierek” czy mikro-brokatów, pospolitych w innych „shimmerach” – jest czysty i bardzo mi się to podoba.
Lekko kremowa konsystencja bardzo ułatwia aplikację – używam pędzla średniej wielkości i nie mam najmniejszego problemu z rzeźbieniem swoich policzków. Kosmetyk rozprowadza się równomiernie i bardzo dobrze trzyma się skóry (nawet mimo mojego niechlubnego zwyczaju podpierania policzków podczas pracy przy komputerze). Podczas nabierania na pędzel nie tworzy też pudrowej chmury, co niestety jest powodem utraty sporej ilości kosmetyku (zwykle w powietrze trafia taka sama ilość różu co na policzki) - wpływa to bardzo pozytywnie na wydajność.
Nie zauważyłam żeby wysuszał skórę policzków, a zdarzyło mi się to w przypadku niektórych prasowanych bronzerów, używanych w charakterze różu.
W wygodnym pudełku o średnicy około 6 cm (niestety bez żadnego aplikatora) mieści się 6 g różu.
Bardzo fajny kosmetyk i gdyby nie jego stosunkowo wysoka cena, chętnie skusiłabym się na jeszcze jeden kolor.
Producent | MAC |
---|---|
Kategoria | Twarz |
Rodzaj | Róże prasowane |
Przybliżona cena | 80.00 PLN |