Testowany przeze mnie róż z serii Planete, w odcieniu 106, to kosmetyk nie tyle zły, co o bardzo wąskim zastosowaniu. O ile odcienie matowe mogą być używane spokojnie w ciągu dnia, to te z brokatem – grubym, złotym, bardzo wyraźnym – to moim zdaniem kosmetyki tylko na karnawał. O ile róż jako taki daje bardzo subtelny efekt, żadnych polików jak u matrioszki, to ten gruby brokat po prostu nie pasuje na żadną okazję poza balem w sezonie.
Co ciekawe, kilkukrotnie dotknięcie skóry sprawia, że kolor znika, zostaje sam brokat, który trzyma się godzinami. Nie wiem, czy ktokolwiek byłby zadowolony z takiego efektu – kto chce brokat, może go mieć z dowolnego kosmetyku rozświetlającego, na rynku jest też wiele typów różu – prasowane, sypkie, w sztyfcie – które dłużej zostają na skórze i pełnią swoją funkcję.
Jakiś czas temu chwaliłam puder brązujący marki Bell, ale żałowałam, że nie ma żadnego aplikatora. Widać nie ja jedna to zauważyłam, bo do różu jest już dołączony aplikator – ale naprawdę, nie ma czym się zachwycać. To maleńki, niewygodny pędzelek, którego po pierwsze nie sposób trzymać tak, żeby się nim sensownie umalować, a po drugie, ma szerokość może 1 cm, więc do malowania policzków nie nadaje się wcale. Inne firmy potrafią sobie z tym poradzić, np. wypuszczając pędzelki składane – które idealnie nadają się do nakładania różu.
Producent | Bell |
---|---|
Kategoria | Twarz |
Rodzaj | Róże prasowane |
Przybliżona cena | 17.00 PLN |