„Roman Polański. Ścigany i pożądany”, Marina Zenovich
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuNiezwykle efektowny kolaż ujęć archiwalnych. Stare telewizyjne newsy, wywiady sprzed trzydziestu lat, dokumenty, stenopisy przesłuchań: to wszystko uzupełnione relacjami świadków tamtych zdarzeń. Całość, doskonale zmontowana i wzbogacona o krótką biografię Polańskiego, spełnia podstawowy wymóg współczesnego amerykańskiego dokumentu: ogląda się to niczym thriller. Film wciąga i od pierwszego do ostatniego ujęcia bezbłędnie przykuwa uwagę widza.
Już kiedy kupowałem bilet na Ściganego i pożądanego (dokument pokazywano u nas w ramach festiwalu Planete Doc Review), było dla mnie jasne: jeżeli to będzie dobry film, jeżeli przebije się do świadomości szerokiego odbiorcy, jego ewentualna popularność może Polańskiemu bardzo zaszkodzić. Wiadomo nie od dziś: jankesi nie mają dystansu do siebie, nie lubią, kiedy wytyka im się błędy. Moje obawy nie okazały się bezzasadne: film jest naprawdę wyśmienity. I jednocześnie nie sposób nie postrzegać go jako jednego z elementów, które doprowadziły Polańskiego do jego obecnej sytuacji…
Co z kolei wydaje się odrobinę niesprawiedliwe. Bo nie ma tu zarozumiałego reżysera, który wytykałby Amerykanom głupotę i hipokryzję. Przeciwnie: współczesny Polański w ogóle nie pojawia się w filmie (autor Chinatown najwyraźniej odciął się od całej produkcji). I tak Ścigany i pożądany to przede wszystkim niezwykle efektowny (a chwilami wręcz brawurowy) kolaż ujęć archiwalnych. Stare telewizyjne newsy, wywiady sprzed trzydziestu lat, dokumenty, stenopisy przesłuchań: to wszystko uzupełnione jest relacjami świadków tamtych zdarzeń. Całość, doskonale zmontowana i wzbogacona o krótką biografię Polańskiego, spełnia podstawowy wymóg współczesnego amerykańskiego dokumentu: ogląda się to niczym thriller. Ścigany i pożądany wciąga i od pierwszego do ostatniego ujęcia bezbłędnie przykuwa uwagę widza.
Ale na szczęście atrakcyjna narracja to jedyne, co Marina Zenovich wzięła z (szeroko krytykowanej za nierzetelność) nowej amerykańskiej szkoły dokumentu. W tym aspekcie Ścigany i pożądany to stara, dobra europejska szkoła. Nie ma tu nawet śladu tandety a la Michael Moore. Nie ma domysłów, hipotez, żonglowania kontekstem. Wszystko jest doskonale udokumentowane, a poszczególne fragmenty filmu mogłyby być (i prawdopodobnie będą) materiałem dowodowym w procesie Polańskiego (o ile do niego dojdzie). Film wykazuje czarno na białym, jak wiele nadużyć popełniono względem polskiego reżysera. Wszystkie (dodajmy: liczne) niezgodne z prawem posunięcia prowadzącego sprawę sędziego Rittenbanda wymienia tu jednym tchem choćby pełniący wtedy funkcję oskarżyciela Polańskiego prokurator Roger Gunson. A kolejne jego tezy reżyserka natychmiast ilustruje w pełni przekonującym materiałem dowodowym (zwykle są to skany dokumentów, zeznania świadków itd.)
Co szczególnie ważne, Zenovich pozostaje obiektywna i bezstronna. Udowadnia, że względem Polańskiego złamano prawo, ale nie próbuje też wybielać naszego rodaka. Umalowana, wystrojona trzynastolatka, która wygląda na dziewczynę pełnoletnią: w tych kategoriach postrzegałem zawsze wpadkę Polańskiego; tak też tłumaczył się z niej sam reżyser. Zdjęcia, które Polański zrobił Samancie Geimer feralnego wieczora, nie pozostawiają wątpliwości: autor Noża w wodzie, owszem, pijany, naćpany i zdruzgotany po tragicznej śmierci żony, ale w pełni świadomie zaciągnął wtedy do łóżka kompletnego dzieciaka. Nie oceniam go, ale przedstawione tutaj fotografie nie pozostawiają co do tego żadnych wątpliwości.
O klasie Ściganego i pożądanego świadczy też to, że reżyserka nie poprzestaje na obiektywnym przedstawieniu racji obu stron. Sięga głębiej, poszukuje przyczyn. Akcentuje niefortunną rolę różnic kulturowych (aresztujący reżysera policjant tłumaczy: Polański jest Francuzem, może we Francji to normalne, ale na pewno nie w Ameryce. Relacjonujący proces dziennikarz wspomina: Dla europejskiej prasy Polański był bohaterem, który przeżył Holokaust i morderstwo żony, nasze gazety przedstawiały go jako niskiego, perwersyjnego reżysera demonicznych filmów). Zenovich ukazuje, jak dużą rolę odegrały bezwzględnie zdeterminowane, by wywołać wielki skandal, amerykańskie media. To pod ich wpływem nierzadko bezprawnie działał sędzia Rittenband. W efekcie całość jest niejednoznaczna. Zawsze byłem (jestem i będę) stronnikiem Polańskiego. Ale kino opuszczałem z poczuciem lekkiej ambiwalencji. Odrobinę zachwiano tu moimi przekonaniami. I to właśnie odbieram jako największy komplement dla samego filmu.
Ale nawet jeżeli (dodajmy: w czasach hippisowskiej rewolucji, w realiach mody na narkotyki i wolną miłość) Polański świadomie uprawiał seks z trzynastolatką, dociekanie jego winy po trzydziestu latach zakrawa na absurd. Odsiedział zasądzone mu kilka miesięcy więzienia, wypłacił wysokie odszkodowanie, Samantha Geimer od wielu lat zabiega o jego uniewinnienie. A że uciekł z USA przed końcem naruszającego jego prawa procesu? Za to zapłacił przecież najwyższą cenę. Jednemu z najwybitniejszych europejskich reżyserów na zawsze odebrało to możliwość korzystania z zasobów hollywoodzkiego rynku filmowego. A więc możliwość, o której marzył od dzieciństwa. Czy to nie dość? Czy purytańska, systematycznie ogłupiana przez konserwatywne media Ameryka nie mogłaby się wreszcie od niego odczepić?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze