„Madagaskar 3”, Eric Darnell, Tom McGrath, Conrad Vernon
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuMadagaskar nie zmienia się w bezmyślny wideoklip. Jest przejrzysty, trzyma się kupy, nawet najmłodsi widzowie nie będą mieli problemów z nadążeniem za dynamicznymi perypetiami swoich ulubieńców. Dochodzi humor, jak zwykle skierowany głównie w stronę dzieciaków, ale pamiętający też o smaczkach przeznaczonych dla widzów dorosłych. Trójka śmiało może się ubiegać o miano najlepszej części w całym cyklu.
Wakacyjny festiwal wysokobudżetowych animacji wciąż trwa. I co ciekawe: nie przynosi znużenia charakterystycznym dla sezonu ogórkowego (i zwykle przeklinanym przez kinomanów) wysypem sequeli. Doskonale poradzili sobie twórcy czwartej już Epoki lodowcowej, podobnie jest z trzecim Madagaskarem: śmiało może się on ubiegać o miano najlepszej części w całym cyklu.
Znani z poprzednich odsłon uciekinierzy z nowojorskiego ZOO (a więc lew Alex, zebra Marty, żyrafa Melman i hipopotamica Gloria) wciąż marzą o powrocie do domu. Fundusze na podróż mają zdobyć szturmujące kasyna w Monte Carlo pingwiny i szympansy. Nasi bohaterowie zobowiązują się czekać na ich powrót, ale nie wytrzymują: przedwczesne spotkanie całej paczki kończy się (oczywiście) spektakularną demolką w ekskluzywnej jaskini hazardu. Odtąd całą grupę wytrwale ścigać będzie francuska oficer kontroli zwierząt, Chantel Dubois. Kiedy wydaje się już, że bohaterowie nie umkną krwiożerczej pani hycel z pomocą przychodzi im podupadły cyrk wędrowny. Tak rodzi się pomysł, by przywrócić przedstawieniom cyrku dawny blask, zachwycić europejską widownię i w ten sposób zdobyć angaż na występy w Nowym Jorku.
Czyli na pierwszy rzut oka nie ma tu żadnych zaskoczeń. Zwierzaki kontynuować będą swoją odyseję, sprostają jej trudom dzięki sile przyjaźni. Ich wspominający chwile dawnej chwały nowi koledzy ponownie uwierzą w siebie, razem zrealizują marzenie o podróży do Ameryki itd. A jednak: „trójka” okazuje się nad wyraz wdzięczna. Twórcy sięgają po doskonale znany autorom animacji zabieg: trzymając się charakterystycznej dla całego cyklu estetyki wprowadzają nowych (tym razem naprawdę kapitalnych) bohaterów i przede wszystkim: intensyfikują wrażenia nieustannie podkręcając tempo zdarzeń. Trzeci Madagaskar to prawdziwy rollercoaster. Wściekły pęd, spektakularne pościgi i ucieczki, podniebne akrobacje, eksplozje, do tego tona cytatów z klasyki m.in. musicalu i szpiegowskiego kina akcji, ciepłe drwiny z narodowych przywar (cyrk występuje m.in. w Paryżu, Rzymie, Londynie): widz będzie tu dosłownie bombardowany całą masą bodźców. O dziwo, pomimo fragmentarycznej, skeczowej, pełnej skrótów myślowych i gwałtownych zmian miejsca akcji narracji, nowy Madagaskar nie zmienia się w bezmyślny wideoklip. Przeciwnie: film jest przejrzysty, trzyma się kupy, nawet najmłodsi widzowie nie będą mieli problemów z nadążeniem za dynamicznymi perypetiami swoich ulubieńców. Dochodzi humor, jak zwykle skierowany głównie w stronę dzieciaków, ale pamiętający też o smaczkach przeznaczonych dla widzów dorosłych (tu jak zwykle świeżymi skojarzeniami popisuje się etatowy tłumacz amerykańskich kreskówek, Bartosz Wierzbięta). Zwierzaki ponownie wykreowane są na zasadzie zaprzeczenia stereotypom (nieśmiały lew, zgrabna hipopotamica), ale największą atrakcją będą niezawodni bohaterowie drugiego planu (lemur Julian i arcy sprytne pingwiny) a także wspomniane już nowe postaci: histeryczny lew morski Stefano, przeżywający traumę tygrys Vitalij, obłąkana pani hycel itd.
Przyznam, że dotąd nie byłem fanem Madagaskaru. Jak większość dorosłych fanów animacji wolałem bardziej wysublimowane, przekorne produkcje studia Pixar. Ale tym razem, nie poradzę: dałem się uwieść. Bo „trójka” owszem, odgrzewa stare patenty, żywi się cudzymi pomysłami, ale frajda, jaką ofiarowuje widzowi (i to niezależnie od jego wieku) jest wprost niezwykła. To kapitalna i typowo wakacyjna rozrywka, która z pewnością doczeka się dalszych kontynuacji.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze