„Chłopiec na rowerze”, Jean-Pierre Dardenne, Luc Dardenne
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuKino zaangażowane społecznie, sugestywne i mocne. Grand Prix tegorocznego Cannes. Bracia Dardenne stawiają na minimalizm użytych środków, obserwacja jest tu ważniejsza od (jak zwykle dyskretnej) narracji. Nieprawdopodobnie charyzmatyczny Thomas Doret - fenomenalna kreacja w wykonaniu dziecka. Nie sposób go zapomnieć, nie sposób się z nim nie identyfikować.
Bracia Dardenne mają w europejskim kinie bardzo szczególną pozycję. Uwielbiani przez festiwalową publiczność pupile krytyków, laureaci m.in. dwóch canneńskich Złotych Palm, Europejskich Nagród Filmowych, kolekcjonerzy wszelkiej maści statuetek i wyróżnień. Jednocześnie twórcy oddzielni. Ci, którzy wykształcili własny język i nie oglądając się na mody konsekwentnie podążają własną drogą. Chłopiec na rowerze (m.in. Grand Prix tegorocznego Cannes) z jednej strony potwierdza unikalną wrażliwość Dardenne’ów, z drugiej rodzi pytanie: czy bracia nie zanadto się już powtarzają?
11-letni mieszkaniec domu dziecka, Cyryl Catoul (fenomenalny Thomas Doret) jest owładnięty obsesją odnalezienia ojca. Ucieka opiekunom, koczuje pod dawnym mieszkaniem rodzica, w nieskończoność wydzwania pod jego (dawno nieaktualny) numer telefonu. Nie potrafi zaakceptować prawdy: ojciec nie chce mieć z nim nic wspólnego. Utrudnia kontakt, zmienia adresy, myli tropy, a nawet wyprzedaje dobytek chłopca (w tym jego ukochany rower). Podczas kolejnej ucieczki z sierocińca Cyryl przypadkowo poznaje fryzjerkę Samanthę (Cecile De France). To spotkanie stanie się punktem zwrotnym w jego życiu.
Bracia Dardenne nie porywają się na rewolucję. Opowiadają w dobrze znanym ze swoich wcześniejszych filmów stylu. Stawiają na minimalizm użytych środków, wciąż posiłkują się doświadczeniem dokumentalistów (bo też i od dokumentów zaczynali). Obserwacja jest tu ważniejsza od (jak zwykle niesłychanie dyskretnej) narracji. To właśnie definiuje filmy Dardenne’ów. Bo bracia trzymają się tzw. kina zaangażowanego społecznie. Tematy biorą wprost z życia, a nawet z pierwszych stron gazet. Portretują pokrzywdzonych, odrzuconych, dekonspirują to, co tkwi pod podszewką życia w zamożnej, na pozór tak humanitarnej Europie. Co ważne: wciąż odrzucają ideologię, unikają tezy, odżegnują się od stawiania jakichkolwiek wniosków. Na pozór beznamiętnie przedstawiają proste historie. Tam, gdzie inni popadliby w nachalną publicystykę, wściekły atak na rzeczywistość, Dardenne’owie koncentrują się na jednostce. Na spotkaniu z drugim człowiekiem, na przemianie bohatera. Bo bracia wciąż wierzą w inteligencję widza. I dlatego ich kino jest tak bardzo empatyczne. A oni sami wciąż zasługują na (niezgrabnie brzmiącą w polskim tłumaczeniu) etykietę „mistrzów ludzkiego humanizmu”.
Jednocześnie Chłopiec na rowerze budzi pewne wątpliwości. Wspomniane już we wstępie: Dardenne’owie trzymają się wypracowanego, na wskroś oryginalnego stylu. Ale tym samym zaczynają się powtarzać. Ich kino jest niezwykle sugestywne, mocne, ale właściwie od czasu (nagrodzonej Złotą Palmą) Rosetty z 1999 roku wciąż takie samo. Niby Chłopiec wprowadza odrobinę jaśniejszą tonację, odwołuje się do wziętych z bajek (choćby Czerwonego Kapturka, Pinokia czy dickensowskiego Oliviera Twista) schematów. Ale tak naprawdę brakuje tu świeżych elementów. Choćby scenariusz: bracia opowiedzieli nam już kiedyś bez mała identyczną historię: w (również nagrodzonym Złotą Palmą) Dziecku. Opowiedzieli ją z innej perspektywy, opatrzyli innym finałem, ale jednak: jest to powtórzenie.
Tym razem jeszcze się Dardenne’om udało. Bo Chłopca ratuje przede wszystkim chłopiec. Nieprawdopodobnie charyzmatyczny Thomas Doret. Nie sposób go zapomnieć, nie sposób się z nim nie identyfikować: dawno już nie widziałem w kinie tak fenomenalnej kreacji w wykonaniu dziecka. Ale następnym razem chciałbym zobaczyć braci przekraczających własną estetykę, wykonujących jakąkolwiek woltę. Bo to co było w ich kinie tak bardzo poruszające, powoli staje się mechaniczne. A to już dla mistrzów kinowej empatii bardzo poważne zagrożenie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze