„Podręcznik hipochondryka” John Naish
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuPrzebrnięcie przez choroby, opisy wypadków i zgonów to zdecydowanie traumatyczna propozycja. Ale książka, chociaż poświęcona poważnej tematyce, powinna być czytana z przymrużeniem oka. Bo gdybyśmy chcieli traktować ją ze stuprocentową powagą, na pewno już nigdy nie wyszlibyśmy z domu. To zbiór informacji, poświęconych potencjalnym zagrożeniom, z którymi zmagać się musi obywatel dzisiejszego świata.
Hipochondria to zaburzenie somatoformiczne, którego główną, dominującą cechą jest stałe nieuzasadnione przekonanie o istnieniu przynajmniej jednej poważnej, postępującej choroby somatycznej (patrz: Wikipedia). Człowiek cierpiący na tę dolegliwość żyje w ciągłym przekonaniu, że gdzieś w głębi jego organizmu lub poza nim czai się śmiertelne zagrożenie, któremu przeciwdziałać można wyłącznie poprzez łykanie pigułek, popijanie mikstur i specyfików. Hipochondrykowi właśnie poświęcona została najnowsza książka Johna Naisha, dziennikarza specjalizującego się w problematyce zdrowotnej. Jego Podręcznik hipochondryka to zbiór informacji, zaczerpniętych z codziennej prasy oraz publikacji naukowych, poświęconych potencjalnym zagrożeniom, z którymi zmagać się musi obywatel dzisiejszego świata. Powstanie tej książki – pisze autor – jest bezpośrednim skutkiem chomikowania w szufladzie biurka głupawych, niepokojących, rzadkich, dziwacznych, kłamliwych, zakręconych, a czasami po prostu obrzydliwych wyników badań, związanych ze zdrowiem, które zebrałem w ciągu ostatnich 10 lat, kiedy jako dziennikarz zajmowałem się problematyką zdrowotną. Utworzył się z nich pomnik kondycji współczesnego człowieka hipochondryka. Lektura tej książki może być dla niektórych, co bardziej wrażliwych odbiorców twardym orzechem do zgryzienia, bo przebrnięcie przez choroby, opisy wypadków i zgonów to zdecydowanie traumatyczna propozycja. Trzeba jednak na wstępie zaznaczyć, że książka, chociaż poświęcona jest poważnej tematyce, powinna być czytana z przymrużeniem oka. Bo gdybyśmy chcieli traktować ją ze stuprocentową powagą, na pewno już nigdy nie wyszlibyśmy z domu.
O kilku fragmentach książki trzeba koniecznie wspomnieć. W rozdziale Miłość i seks Naish analizuje m.in. przypadki śmierci podczas uprawiania seksu (podrozdział Zawał ogiera), powszechną obawę o pęknięcie prezerwatywy w trakcie stosunku oraz tzw. pułapki masturbacji. Okazuje się, że informacje, ostrzegające przed onanizmem, wcale nie są wyssane z palca. Szczególnie, jeśli wiążą się z tym ekstremalne okoliczności. Naish przywołuje historię 19-letniego Japończyka, który dla zaspokojenia własnej przyjemności ubrał się w kombinezon pilota odrzutowca. Strój działa w określonych miejscach jak pneumatyczna opaska uciskowa, więc onanista z Dalekiego Wschodu napompował kombinezon 12-woltowym kompresorem i zmarł po chwili. Przyczyną śmierci był miażdżący ucisk na klatkę piersiową.
Równie interesujące są rozważania o piciu i jedzeniu. Naish zastanawia się m.in. nad następującą kwestią: lepiej pić alkohol z butelki (przysłowiowego „gwinta”) czy z kieliszków? Pomocne okazują tu się badania włoskich naukowców, którzy doszli do wniosku, że najniebezpieczniejsze jest korzystanie z nowych kieliszków ze szkła ołowiowego, bo śmiertelne ilości ołowiu mogą przedostać się do naszego organizmu i wywołać powolny, bolesny zgon. Rozwiązaniem jest picie drinków z colą, bo wtedy śmiercionośny pierwiastek nie wytrąca się z kieliszka. Naish rzuca pod koniec fundamentalne pytanie: Tylko kto pije colę z kieliszków?
Równie niebezpieczny okazuje się wegetarianizm, bo, jak stwierdza Amerykańska Akademia Chirurgów Plastycznych, źle zbilansowana dieta wegetariańska może doprowadzić do sytuacji, że blizny po względnie prostych operacjach będą goiły się wyjątkowo długo. Jeśli więc chcemy mieć pewność, że nie dopadnie nas żaden czynnik chorobotwórczy, weźmy do serca efekty badań współczesnych naukowców. Bo ignorancja może doprowadzić do katastrofalnych skutków. Warto więc wiedzieć, że np. wyuzdany seks po czterdziestce może grozić pęknięciem penisa lub zbyt energiczny stosunek może doprowadzić do amnezji!
Mimo wszystko John Naish przestrzega nas przed nadmiernym zaufaniem do nowoczesnych teorii medycznych. Hipochondria, jak sugeruje autor, nie jest dolegliwością, którą można bagatelizować: Badania kliniczne wykazują, że hipochondria może być przyczyną śmierci – a ryzyko chorób nowotworowych i alzheimera rośnie u ludzi, którzy się zamartwiają. Jedynym wyjściem jest zasada złotego środka, a więc niepopadanie w skrajności. Z jednej strony nie należy przejmować się mało prawdopodobnymi wypadkami, a z drugiej warto, od czasu do czasu, zajrzeć do wnętrza swojego ciała i sprawdzić, czy nic nam nie dolega. Jak pokazują statystyki, dłużej żyją ludzie chorzy, którzy po prostu częściej się badają. Lepiej więc wiedzieć o chorobie i w porę jej przeciwdziałać, niż otrzymać diagnozę na łożu śmierci.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze