To sprawnie napisany, wciągający kryminał, którego nie powinno zabraknąć w biblioteczce każdego miłośnika tego gatunku. Opublikowane przez wydawnictwo W.A.B. Róże cmentarne to dzieło dwóch wyjątkowych pisarzy: Marka Krajewskiego i Mariusza Czubaja. Krajewski to dziś chyba jeden z najbardziej znanych polskich autorów powieści kryminalnych, który popularność zawdzięcza książkom o Eberhardzie Mocku. Mariusz Czubaj to wykładowca, antropolog kultury, współautor Krwawej setki. 100 najważniejszych powieści kryminalnych. Ich Róże cmentarne to mroczna, zabójcza, opisująca najgorsze ludzkie instynkty opowieść o zabójcy, który z inteligencją godną Hannibala Lectera zabija, a w zasadzie, rozpruwa swoje ofiary. Jego działanie jest o tyle niezwykłe, że morderca precyzyjnie kopiuje zbrodnie sprzed lat, popełnione przez ludzi, którzy stali się dla niego wzorem do naśladowania.
Konstrukcja fabuły, poszczególne etapy, w jakich autorzy odsłaniają tajemnice zbrodni, są dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, więc nie ma możliwości, by czytelnik dowiedział się czegoś zbyt wcześniej, a samo śledztwo było pozbawione logiki. Poza tym Krajewski i Czubaj świetnie oddali klimat nadmorskich kurortów, w których roi się latem od spragnionych wypoczynku „niewinnych turystów”, zainteresowanych przede wszystkim zimnym piwem i niezobowiązującą erotyczną przygodą: Zmierzchało. Wczasowicze we Władysławowie brali prysznic przed kolejnym ekscytującym wieczorem. Musieli czuć się świeżo, zanim oblepi ich pot na dyskotece lub dansingu, zanim buchnie na nich dym grillowanych kiełbas, zanim drink w kokosie zacznie działać. „Potem będzie już im wszystko jedno”, myślał Pater. „Potem będą się kleić do siebie. I wymieniać między sobą płyny ustrojowe. To doskonały pretekst, by zająć się na moment polską rzeczywistością, w której trudno obyć się bez codziennych porcji alkoholu, siermiężnego języka i banalnej polityki. Trafnie zauważył recenzent Rzeczpospolitej, pisząc: Mimo współczesnego sztafażu rozpoznajemy niezawodne chwyty Krajewskiego, za pomocą których kreował duszne, niepokojące klimaty w Breslau. Jędrne słownictwo na przemian z uwagami lingwistycznymi. Mnogość charakterologicznych dewiacji i potworności. Do tego dużo alkoholu, kac i migrena.
Powieść Róże cmentarne opatrzona została mottem z książki Kazimierza Kwaśniewskiego Zbrodniarz i panna: Chcemy wrócić przed czwartą i pójść nad morze po południu, kiedy słońce słabiej grzeje, a na plaży jest mniej ludzi. W końcu mamy teraz najdłuższe dni w roku… To właśnie wtedy dzieją się rzeczy, z którymi musi się zmierzyć nadkomisarz Jarosław Pater.
Lektura Róż cmentarnych to doskonały pomysł na zimne wczesnowiosenne wieczory, kiedy nikt z nas nie myśli jeszcze o urlopie. Ale w letnią podróż nad morze książki tej lepiej ze sobą nie zabierajmy.