"Uprowadzona", Pierre Morel
DOROTA SMELA • dawno temuFilm opowiedziany i zagrany niedbale: płasko, bez psychologii, socjologii, za to przy użyciu potwornych generalizacji i uproszczeń. Intryga trzyma w napięciu. W filmie gra Liam Neeson i właściwie tylko on. Reszta obsady jest nieznana i służy jedynie jako mięso armatnie. Najsłabiej wypada sama fabuła, która stanowi zwięzłe podsumowanie lęków i fobii prostego człowieka oraz jego wyobrażeń na temat mrocznych tajemnic tego świata. Jest też nieznośne nagromadzenie stereotypów i uprzedzeń narodowych.
Kolejny produkcyjniak ze studia Luca Bessona, cenionego niegdyś przedstawiciela kina autorskiego, ostatnio bardziej niż z Leonem Zawodowcem kojarzonego ze swoim mniej ambitnym wcieleniem, scenarzysty i producenta kasowych przebojów. Besson działa niczym przetwórnia popkulturowych wątków, produkując wszelakie odmiany sensacji: komedie sensacyjne (seria Taxi, Wasabi), kino akcji (seria Transporter) i kino kopane z elementami thrillera (Człowiek Pies). Uprowadzona należy do tej ostatniej podgrupy i jest jawnym dowodem na rosnące wyrachowanie przy jednoczesnym zaniku mocy twórczych francuskiego filmowca. Filmu pod każdym względem tak byle jakiego próżno szukać pośród dzisiejszego repertuaru kin. Należałoby się udać do wypożyczalni albo cofnąć do końca lat 80., kiedy to filmy ze Stevenem Seagalem wyznaczały standardy estetyczne w kinowym mainstreamie.
W filmie gra Liam Neeson i właściwie tylko on. Reszta obsady jest tyle nieznana, co — podobnie jak w filmach z Seagalem - służy jedynie jako mięso armatnie. Najsłabiej wypada sama fabuła, która stanowi zwięzłe podsumowanie lęków i fobii prostego człowieka oraz jego wyobrażeń na temat mrocznych tajemnic tego świata. Kiedyś wszystko to pewnie by przeszło, dziś wydaje się anachroniczne.
Bryan — niegdyś as wywiadu — odchodzi na przedwczesną emeryturę. Wszystko po to, by nadrobić stracone lata i odpokutować za grzech zaniedbania wobec rodziny, zwłaszcza 17-letniej córki Kim. Dziewczyna mieszka z matką i jej nowym mężem bogaczem. Bryan, który zmarnował pół życia, nie dość, że się nie dorobił, to jeszcze była żona przykleiła mu łatkę wiecznie nieobecnego, paranoicznego pracoholika. Kiedy więc córka prosi go o pisemne pozwolenie na roczny wyjazd do Paryża w towarzystwie niewiele starszej koleżanki, biedak przeżywa prawdziwy dylemat. Wiedza na temat świata każe mu stanowczo się sprzeciwić, ale córka patrzy na niego z wyrzutem, więc nie umie odmówić. W ciągu niespełna doby od wylotu sprawdza się najczarniejszy scenariusz. Obydwie dziewczyny zostają porwane. Na szczęście Bryan jest niezły w te klocki. W ciągu godziny ma już kilku podejrzanych, niedługo potem jest na miejscu i odnajduje chłopaczka, który wystawił dziewczynki albańskiej mafii. I tak po nitce do kłębka dzielny Amerykanin rozkminia w pojedynkę iście szatański proceder i przedziera się przez najgroźniejsze środowiska mafijne, by na koniec odkryć prawdziwe siedlisko degeneracji i perwersji… Czy to możliwe, by podobne okropności działy się w tak pięknym mieście, pytamy za twórcami?
To się oczywiście daje oglądać, a momentami nawet, w odróżnieniu od Mrocznego Rycerza, intryga trzyma w napięciu. Jest to jednak film opowiedziany i zagrany niedbale: płasko, bez psychologii, socjologii, za to przy użyciu potwornych generalizacji i uproszczeń. Trudno doprawdy uwierzyć, by tropienie kidnaperów mogło wyglądać tak jak przedstawili to panowie Besson i Morel. Kulminację infantylizmu dostajemy w finale — być może w ten sposób handel żywym towarem wyobrażają sobie nasze babcie, ale do wrażenia realizmu Uprowadzonej daleko.
Warsztat aktorski Neesona jest niby solidny, ale aktorowi brak charyzmy, która odwróciłby uwagę widza od lichego drugiego planu. No i, co najzabawniejsze, w odróżnieniu od Van Damme'a i Seagala aktor nie jest mistrzem żadnej sztuki walki, co twórcy starają się ukryć trzęsącą się kamerą (na choreografa nie wystarczyło pieniędzy).
Wreszcie przysłowiowy gwóźdź do trumny: nieznośne nagromadzenie stereotypów i uprzedzeń narodowych. Najgorsi są Albańczycy, choć i Francuzi nie są lepsi, tyle że zabijają w białych rękawiczkach. Prawdziwym wysłannikami szatana okazują się w końcu Arabowie, choć nie ci biedni, a przeciwnie, ci z kasą. Boże! Dziękujemy ci, że stworzyłeś Amerykę i G.W. Busha, który systematycznie daje im w kość. Nie tak dawno, bo zaledwie 5 lat temu, w naszej ojczyźnie rzecz o podobnym wydźwięku realizował Steven Seagal. Też było o szalejących w Europie "traffikerach" muzułmańskiego wyznania. Coś czuję, że mimo iż "perła" ta dostępna była w wąskim obiegu DVD, Besson widział i pozazdrościł Stevenowi. I tak powstał ten film-pomnik. Dla największych fanów rozrywki spod znaku Poza zasięgiem i Wpół do śmierci.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze