"5x2. Pięć razy we dwoje", reż. François Ozon
WOJCIECH ZEMBATY • dawno temuJedno jest pewne - filmowi Ozona nie sposób odmówić realizmu. To dobre kino, aczkolwiek nie napawa otuchą. Z pewnością nie jest to kolejna łzawa historyjka, z morałem czy bez. Przedstawienie zdarzeń w odwróconej kolejności nie wydaje się niedorzecznym udziwnieniem formy, za to jest zabiegiem ożywiającym temat wybitnie wyeksploatowany.<
Naturalistyczne studium miłości, przekornie opowiedziane na opak. Francois Ozon (Basen, 8 kobiet) rozpoczyna film sceną rozwodu, a kończy na „miłych złego początkach”. Odwrócona chronologia nie pozostawia miejsca na nadzieję i przyjemne złudzenia, pozwalając jedynie na przygnębiającą rekonstrukcję zdarzeń. Akcja składa się z oddzielonych czasowo epizodów, przedstawiających kluczowe zdarzenia z historii pewnego związku. Motywy i uczucia bohaterów są równie fragmentaryczne, jak konstrukcja całości. Nad wszystkim unosi się nastrój przygnębiającego fatalizmu, socjobiologii i pustki…
br>
Współczucie miesza się tu z okrutnym humorem, intymne sekrety odsłaniane są bez skrupułów, tragedia zamienia się w farsę. Mężczyzna i kobieta nieustannie zawodzą, ich decyzje wydają się być dziełem przypadku. Związek Giles i Marion przypominał mi chwilami taniec godowy pary zdrowych, dorodnych ssaków, love story rodem z Animal Planet. Ciężko wierzyć, że to w ogóle istoty ludzkie, obdarzone takimi atrybutami istot stworzonych na podobieństwo Boga, jak dusza czy wolna wola. Kierują się przede wszystkim zwierzęcymi impulsami, wytycznymi biologii i zorientowanej na hedonizm kultury.
Podobnie bezlitosną wizję człowieka, zredukowanego do sfery seksualnej, przedstawia w swoich powieściach Michel Houellebecq, najmodniejszy dziś prowokator znad Sekwany. Liberalni Francuzi powracają dziś do swojej tradycyjnej czkawki, czyli do ciężkich, egzystencjalnych wynurzeń. Na fali znowu są mdłości.
Ciekawe też, że w najbardziej realistycznych filmach obyczajowych ostatnich lat bohaterowie nie bardzo potrafią mówić, a już na pewno nie artykułują emocji. Najwyraźniej uczciwi twórcy hołdują dziś zasadzie, że „wystarczy być” i bez przegadania i zbędnych upiększeń filmują miałkość losu. Czyżby prawdomówni artyści bali się obciachu?
Sam reżyser twierdził, iż jego film jest optymistyczny w wymowie. Jak dla mnie jest to optymizm cokolwiek sadystyczny. Mimo to, poszczególne epizody są nader zabawne. Zaletą 5×2 jest też niestereotypowy podział ról. Tym razem kobieta jest silna a mężczyzna słaby, niezdecydowany i ulegający pokusom. Filmowy Giles popełnia klasyczny męski błąd polegający na ustawicznym zwiewaniu. Każda tego typu akcja pozwala na zrozumienie finałowej (przepraszam, początkowej) katastrofy. A zatem, ku przestrodze.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze