„Bajki dla niektórych dorosłych. O Niej. O Nim”, Karol Arentowicz
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuNiektórzy ludzie w trudnych momentach znajdują w sobie pokłady niezwykłej energii i wiary. To im poświęcona jest ta książka. Dwie, niezależne historie Pawła i Joanny, których ktoś mógłby nazwać aniołami w ludzkiej postaci. Bohaterowie pochylają się nad każdym ludzkim nieszczęściem. Robią to bezinteresownie, z potrzeby serca.
O tym, jak bardzo kruche jest ludzkie życie, wiedzą ci, którzy doświadczyli straty kogoś bliskiego, albo sami znaleźli się na granicy życia i śmierci. Wystarczy przecież jedna chwila, by pewny siebie człowiek, zdrowy, majętny, planujący przyszłość, zmienił się w pozbawioną nadziei istotę. Ale dzieje się też tak, że niektórzy ludzie w trudnych momentach znajdują w sobie pokłady niezwykłej energii i wiary. I to im poświęcona jest książka Karola Arentowicza, opublikowana nakładem wydawnictwa Papierowy Motyl. Bajki dla niektórych dorosłych to dwie, niezależne historie Pawła i Joanny, których ktoś mógłby nazwać aniołami w ludzkiej postaci. Bo ci bohaterowie pochylają się nad każdym ludzkim nieszczęściem. I robią to bezinteresownie, wyłącznie z potrzeby serca. Takich ludzi, wbrew pozorom, jest mnóstwo. Tylko nic o nich nie wiemy.
Paweł wydaje się nie mieć szczęścia. Prowadząc samochód potrąca (z nie swojej winy) młodą kobietę. Później zostaje pobity przez kilku mężczyzn, którzy próbują zgwałcić młodą dziewczynę. Umiera również jego bliska sąsiadka – staruszka poważnie chora na serce. Ale Paweł się nie poddaje, bo przecież warto jest żyć, skoro w każdej chwili można komuś pomóc. I tak się szczęśliwie składa, że potrącona przez niego kobieta wraca do zdrowia i na skutek niezwykłego zrządzenia losu (Paweł trochę maczał w tym palce) udaje się jej rozwiązać wszystkie kłopoty. Także Ania, która dzięki Pawłowi uniknęła gwałtu, zmienia swoje życie… i (zdradźmy szczegół!) zakochuje się w swoim wybawicielu. Jednak nie wszyscy wracają do zdrowia. Starsza pani, którą nasz bohater opiekował się przez kilka lat, umiera w szpitalu. Odchodzi jednak z przekonaniem, że każda chwila jej życia, nawet z dala od ukochanej rodziny, miała w sobie nadzieję i radość. Za sprawą Pawła.
Zwierciadlanym odbiciem naszego bohatera jest postać z drugiej części książki. Joanna to młoda, energiczna, ciekawa świata osoba, która bezinteresownie, z potrzeby serca, pomaga swojej sąsiadce, bitej przez upijającego się męża. Jeszcze w trakcie studiów odwiedza w szpitalu swojego kolegę, niedoszłego samobójcę, pomagając mu w zaliczeniu przedmiotów. I nie poddaje się nawet wtedy, gdy w wypadku samochodowym ginie jej mąż. Wydawać by się mogło, że po takiej stracie człowiek ma prawo zamknąć się w sobie, całkowicie odizolować od świata. Ale Joanna tego nie robi. I dlatego z wielkim zaangażowaniem pomaga swojej przyjaciółce, której dziecko zginęło wypadając z okna. Dlaczego to robi? Ona sama nie potrafiłaby tego wyjaśnić, gdyby ktoś kiedyś zadał jej to pytanie.
Czytając książkę Karola Arentowicza możemy poczuć się odrobinę poirytowani tym, że co rusz, prawie na każdej karcie książki, dzieją się niepokojące, bolesne, tragiczne wydarzenia. Przez moment podejrzewamy, że autor nie wiedział, w jaki sposób „podkręcić” akcję, zainteresować czytelnika. Ale wystarczy chwila, by zmienić zdanie. Wystarczy przecież zajść na oddział przyjęć dowolnego szpitala, by zrozumieć, że obok zwyczajnego, uporządkowanego życia istnieje chaos, którego nie dostrzegamy, zapominając przy tym, że w ciągu jednej sekundy tysiące osób umierają z głodu, chorób i nieszczęśliwych wypadków. A przypadek może sprawić, że w jednej sekundzie staniemy w samym epicentrum tego chaosu, zmuszeni do podjęcia decyzji: wycofać się czy pójść śmiało naprzód i pomóc tym, którzy tej pomocy potrzebują. Bohaterowie książki Karola Arentowicza wybierają to drugie rozwiązanie. Dlatego przypominają buddyjskich bodhisattwów – święte istoty, które zdobyły oświecenie, ale zrezygnowały z nirwany, by pomagać ludziom w ich nieszczęściach. Buddyści twierdzą, że każdy z nas jest istotą oświeconą, tylko o tym zapomniał. Paweł i Joanna tę pamięć wciąż w sobie noszą.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze