„Zrób sobie raj”, Mariusz Szczygieł
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuNa okładce nowego zbioru Mariusza Szczygła znajduje się model do sklejania. Człowiek w częściach, trzy gwoździe plus korona cierniowa – Jezus Chrystus, którego każdy może sam skleić, a nawet pomalować. Zapiski są świadectwem prywatnej miłości i obsesyjnej fascynacji. Piękny kawałek pisania... ale ja nie wierzę w Czechy Mariusza Szczygła.
Na okładce nowego zbioru Mariusza Szczygła znajduje się coś, co z grubsza przypomina model do sklejania i rzeczywiście nim jest. Człowiek w częściach, trzy gwoździe plus korona cierniowa – Jezus Chrystus, którego każdy może sam skleić, a nawet pomalować. U nas by to nie przeszło, przewidywałem operację obliczoną na tani skandal, a tu proszę. Model ten wykonał David Cerny, artysta znany między innymi z rzeźby przedstawiającej faceta sikającego do bajorka w kształcie granic państwa czeskiego. Nie przeszłoby u nas tym bardziej, zresztą Szczygieł pisze głównie o rzeczach, które w Polsce nie przechodzą, a Cerny to jeden z wielu.
Na przykład, Jan Saudek, fotograf światowego formatu, zamieszkujący jednak ruderę w ciemnej norze; tam fotografuje tłuściutkie dziewczęta na tle odrapanej ściany, a stała kochanka, prócz donoszenia żarcia oraz alkoholu zajmuje się organizowaniem fluktuacji kochanek niestałych. Raj i jeszcze można śmierdzieć. Albo Jan Cempirek, który zdobył rozgłos pisarski podając się za dziewiętnastoletnią Wietnamkę, opisując nieszczęścia, jakie na niego spadły ze strony czeskich skinheadów – to też jedyna znana poszlaka, że jakiś skin żył niegdyś nad Wełtawą. Jest też Helena Pawlowska, pisarka tak prawdziwa, że wyposażona w biust szóstkę – za sprawą jej sukcesu, w Czechach nie schodził Dziennik Bridget Jones. To kraj, gdzie tak pokochano hokej, że powstała opera na cześć tego sportu, a bohaterskich zamachowców na Heydricha uczczono odpowiednią nazwą knajpy w pobliżu miejsca ich śmierci. Pogrzeby zresztą wychodzą z mody.Doświadczenie czeskie wydaje się bliskie polskiemu i Szczygieł chyba przychyliłby się do tego zdania. Dwa małe kraje, które zapomniały czasy własnej potęgi i musiały układać sobie życie pod obcym jarzmem. Po części, tym samym: Habsburgowie, hitlerowcy, komuniści. Tylko wnioski są inne. Czech, zdaniem Szczygła pojął własną niemoc w zakresie zmiany niewesołego losu i skreślał Boga, kiedy my wołaliśmy o Jego pomoc. Bóg posłuchał i sobie poszedł, pozostawiając małe przyjemności. Rezygnacja ta ma charakter społeczny, ale i prywatny – żaden wieszcz ku niej nikogo nie musiał pociągać. Okazuje się też rezygnacją wesołkowatą, bo skoro niewiele się może udać, to mądry człowiek winien cieszyć się z każdego wypitego kufla. Nad wszystkim unosi się, wybaczcie naiwne porównanie, duch wojaka Szwejka w wielu postaciach: ładnej dziewczyny, pijaka, księdza. Nawet miasto wydaje się mieć nieznaną nam strukturę i można wyobrazić sobie ludzkie chmury, wędrujące do swoich widmowych domów. Być może, przywołane przez Szczygła obrazy realizują w pełni hasła dzisiejszej demokracji ze wskazaniem na pop-antropologiczne przykazanie: bądź sobą. Ot, kraina małego szczęścia niepokojona przez zgrzyty: Hrabala skaczącego z okna, zapisane gdzieś pod koniec, przejmujące głosy o wypychaniu śmierci wraz z umierającym gdzieś w miejsce, gdzie Czechy są i nie są jednocześnie.
Piękny kawałek pisania. Nie wierzę w Czechy Mariusza Szczygła. Jest to niewiara głęboko życzliwa. Muszą gdzieś tam być ludzie ponurzy i bogobojni w sensie przedpoborowym i z pewnością nie każdy wyrobił sobie zdolność reagowania śmiechem na okrucieństwo świata z taką łatwością, jak my tutaj, w Polsce, przechylamy kieliszek czystej. Szczygieł jednak takiej wiary nie wymaga i myślę, że obraziłby się, gdybym mimo wszystko spróbował. Jego zapiski do dalekiego kraju – bo kto w Europie jest dalej od nas niż Czesi? – są świadectwem prywatnej miłości i obsesyjnej fascynacji. Trochę jak z dziewczynami: ukochana ma zawsze bielsze uda, za to pozbawione pryszczy i śmieje się też najpiękniej na świecie. Inni mogą wyrażać odmienne opinie, które jednak niczego nie zmienią. Zrób sobie raj, czytam. No i zrobił.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze