"Obóz dla prawdziwych mężczyzn", Adrienne Brodeur
Czy na świecie istnieje mężczyzna idealny? Taki, który otworzy drzwi kobiecie, poda płaszcz, przy kolacji będzie prowadził inteligentną i zajmującą rozmowę, ale także będzie potrafił sam upolować zwierza, a kiedy w domu zabraknie prądu, narąbie drewna i rozpali w kominku?
Martha i Lucy, dwie młode kobiety, mieszkanki Nowego Jorku, nie potrafią znaleźć takiego kandydata. Mężczyźni z ich otoczenia doskonale radzą sobie w miejskiej dżungli, ale z dala od cywilizacji tracą pewność siebie i grunt pod nogami. W dziczy stają się strachliwi, widzą duchy tam, gdzie ich nie ma. Poza tym brakuje im umiejętności i chęci, by finezyjnie zalecać się, oczarować kobietę, wreszcie podbić jej serce. Martha i Lucy postanawiają zorganizować obóz dla mężczyzn. Pobyt tam ma z nich uczynić twardzieli, a zarazem rozwinąć w nich wrażliwość i romantyzm, których oczekują po swoich partnerach kobiety. Metroseksualny pracownik agencji reklamowej, neurotyczny brat Marthy, przewrażliwiony informatyk i niezdarny kucharz mają dwa tygodnie, aby stać się prawdziwymi mężczyznami. Musicie sami przyznać, że te młode kobiety z Nowego Jorku nieźle to sobie wymyśliły...
Brodeur dowodzi, że ludziom chodzi tylko o jedno – aby znaleźć swoją drugą połówkę, niestety zbyt często sposoby uwodzenia zawodzą.
Wydawca doszukuje się podobieństw do serialu „Seks w wielkim mieście”, jednak moim zdaniem jest to zbyt śmiałe porównanie. Jest kilka zbieżności z serialem - bohaterowie pochodzą z Nowego Jorku i spędzają wolny czas na poznawaniu nowych ludzi. Zmieniają partnerów dla urozmaicenia życia seksualnego, eksperymentują, ale w głębi duszy szukają ideału. Na tym kończą się punkty wspólne. Miłośniczki przygód czterech przyjaciółek mogą poczuć się oszukane. „Obóz dla prawdziwych mężczyzn” to po prostu przyjemne czytadło i niech tak zostanie.