W takiej właśnie sytuacji znajduje się bezimienny bohater grany przez Adriena Brody’ego. Mężczyzna budzi się w środku lasu, wewnątrz rozbitego samochodu. Pokiereszowany, z nogą zaklinowaną pod zgniecioną maską, nie pamięta, kim jest. Obok siebie widzi trupy, pod nogami znajduje naładowaną broń. Jednocześnie słyszy nadawany przez radio komunikat o brutalnym napadzie na bank. Spiker podaje nazwiska sprawców. Te same dane Brody widzi na znalezionych w kieszeni dokumentach. Po wielu próbach w końcu udaje mu się wydostać na zewnątrz auta. Wokół rozpościera się bezludna, pełna dzikich zwierząt puszcza. Mężczyzna ma złamaną nogę. Usztywnia ją przy pomocy gałęzi i zaczyna się czołgać.
Początek jest bardzo przyzwoicie skonstruowany. Świadomość zagrożenia, bezradność i alienacja bohatera; do tego bezlitośnie upływający czas odbierający nadzieję na ratunek: wszystko to wsparte pomysłowymi zdjęciami i doskonale dobraną muzyką buduje sugestywny, udzielający się widzowi nastrój. Niestety, owe napięcie siada mniej więcej w połowie filmu. Brody w końcu wydostaje się z metalowej pułapki, dalej już tylko w nieskończoność czołga się do przodu, co z czasem okazuje się nużące. Nie, żeby twórcy nie mieli pomysłów na urozmaicenie jego samotnej „wędrówki”. Mają i to bardzo ambitne. Bo (przypominająca nieco telewizyjne produkcje stacji takich jak np. Discovery) ekranowa lekcja przetrwania miesza się tu z bez mała filozoficznym traktatem. Reżyser podsuwa widzowi trudne pytania, posługuje się symboliką. Niekiedy wychodzi mu to całkiem zgrabnie: są tu sceny autentycznie hipnotyzujące.
Ale są to tylko pojedyncze sceny. Bo koniec końców Reset okazuje się ambitną porażką. Greenspan ma instynkt, czuje kino, ale brakuje mu umiejętności. I wyczucia. Ciekawe metafory sąsiadują tu ze zwykłymi banałami, całość nie trzyma napięcia, bywa naciągana, pozbawiona logiki i prawdopodobieństwa. W efekcie losy bohatera dość szybko stają się widzowi obojętne. Dalej nawet wyśmienite aktorstwo Brody’ego nie jest w stanie przysłonić prawdy: Greenspan miał ciekawy pomysł na krótką (czy co najwyżej średnią) formę. Rozciągnięty do półtorej godziny Reset okazuje się najzwyczajniej nudny. To debiut obiecujący, ale niestety nieudany.