Horror to gatunek literacki, który nie cieszy się popularnością wśród polskich pisarzy. A szkoda, bo nasza rzeczywistość w tematy do horrorów obfituje jak żadna inna. Nie uda nam się zapomnieć o bezimiennych ofiarach powstań, wojen i rewolucji, które chcielibyśmy wyrzucić z naszej wyobraźni, a które powracają zawsze wtedy, gdy wydaje nam się, że historia jest po naszej stronie. O tym, co tkwi głęboko w nas, a czego nie do końca sobie uświadamiamy, pisze Łukasz Orbitowski w książce Święty Wrocław. Powieść ta wiąże się w pewien sposób z inną książką Orbitowskiego, napisaną wspólnie z Jarosławem Urbaniukiem. W powieści Tancerz pojawiają się nawiązania do Andrzeja Towiańskiego i Adama Mickiewicza oraz mrocznych tajemnic Wielkiej Emigracji. Teraz Orbitowski oszczędniej dozuje historiozoficzne refleksje, ale od początku wiemy, że Święty Wrocław – magiczna przestrzeń odkryta na jednym z wrocławskich osiedli – ma w sobie klimat bezkompromisowego, często krwawego patriotyzmu, w imię którego dokonywano czynów podłych i chwalebnych.
Książka Łukasza Orbitowskiego bezpardonowo rozlicza się z polską rzeczywistością. Zblazowana, przeżarta narkotykami młodzież, która myśli wyłącznie o seksie i łatwych pieniądzach; Kościół, który ignoruje wszystko, co jest dla niego niewygodne; policja, bezsilna wobec rozmodlonego tłumu; nauczyciele, naukowcy, politycy – oto Polska XXI wieku.
To doskonały pomysł, by mityczną przestrzeń, jaką stanowi Święty Wrocław, usytuować w miejscu, które dobrze znamy; miejscu, które wydawało się być swojskie. Bo taka jest prawda o świecie: nasz najgorszy wróg żyje gdzieś blisko nas, doskonale orientuje się w naszych przyzwyczajeniach i atakuje w najmniej oczekiwanym momencie. Jego symbolem jest Święty Wrocław – coś, co jest całkowicie obce, a co szczelnie otacza nas swoimi mackami, wkrada się do naszych domów, ogrzewa nas swoim ciepłem, morduje nasze zwierzęta. W książce Orbitowskiego rzeczywistość zostaje odwrócona do góry nogami, a może pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Słusznie zauważył autor recenzji wydawniczej, pisząc; Święty Wrocław to horror – ballada o Polsce proroków, pielgrzymów i wariatów, o mieście pierwszych miłości, o wiośnie dziewięciu cudów, o zbliżającej się katastrofie.
Łukasz Orbitowski pisze o tym, co gnębi Polaków, co nie pozwala im oddychać pełną piersią, a co jednocześnie stanowi o ich sile i słabości. To mroczne poczucie patriotyzmu za wszelką cenę, podskórne szaleństwo, które w każdej chwili może przeobrazić nas w proroków, męczenników, wariatów – zwolenników lepszej lub gorszej sprawy.