"Święty Wrocław", Łukasz Orbitowski
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuKsiążka o tym, co tkwi głęboko w nas, a czego nie do końca sobie uświadamiamy. Orbitowski bezpardonowo rozlicza się z polską rzeczywistością. Pisze o tym, co gnębi Polaków, co nie pozwala im oddychać pełną piersią, a co jednocześnie stanowi o ich sile i słabości. To mroczne poczucie patriotyzmu za wszelką cenę, podskórne szaleństwo, które w każdej chwili może przeobrazić nas w proroków, męczenników, wariatów – zwolenników lepszej lub gorszej sprawy.
Horror to gatunek literacki, który nie cieszy się popularnością wśród polskich pisarzy. A szkoda, bo nasza rzeczywistość w tematy do horrorów obfituje jak żadna inna. Nie uda nam się zapomnieć o bezimiennych ofiarach powstań, wojen i rewolucji, które chcielibyśmy wyrzucić z naszej wyobraźni, a które powracają zawsze wtedy, gdy wydaje nam się, że historia jest po naszej stronie. O tym, co tkwi głęboko w nas, a czego nie do końca sobie uświadamiamy, pisze Łukasz Orbitowski w książce Święty Wrocław. Powieść ta wiąże się w pewien sposób z inną książką Orbitowskiego, napisaną wspólnie z Jarosławem Urbaniukiem. W powieści Tancerz pojawiają się nawiązania do Andrzeja Towiańskiego i Adama Mickiewicza oraz mrocznych tajemnic Wielkiej Emigracji. Teraz Orbitowski oszczędniej dozuje historiozoficzne refleksje, ale od początku wiemy, że Święty Wrocław – magiczna przestrzeń odkryta na jednym z wrocławskich osiedli – ma w sobie klimat bezkompromisowego, często krwawego patriotyzmu, w imię którego dokonywano czynów podłych i chwalebnych.
Pan Marian, jeden z bohaterów książki, odkrywa pod tapetą ściany swojego domu przedziwną żywą konstrukcję, która działa na człowieka jak narkotyk, hipnotyzuje go, a później zamienia w istotę o odmiennym statusie ontologicznym (posłużmy się tym określeniem dla zachowania tajemnicy). Opowieść o budzących grozę wydarzeniach wkrótce obiega całe miasto i ściąga do Świętego Wrocławia setki pielgrzymów. Policja, nie wiedząc jak poradzić sobie z tłumami, zamyka dzielnicę szczelnym kordonem. Już po kilku dniach wyrasta wokół niego Czarne Miasteczko, zamieszkałe przez ludzi, którzy za wszelką cenę chcą przedostać się do Świętego Wrocławia. Wśród nich jest dwóch mężczyzn, poszukujących zaginionej młodej dziewczyny. Ich wyprawa stanie się drogą do piekła: […] nić wojska zaciężnego wiła się na horyzoncie, rycerze w pogiętych zbrojach, na szkieletach koni, brodaci, jakby wleczono ich za wołami przez całą Ziemię Świętą. Już obraz przepadł, dziesiątki kobiet czekały w swoich domach, z dziećmi przy niedopieszczonych piersiach, z rękami w garnkach i majtkach, z oczyma zwróconymi w stronę horyzontu […] I dalej – chłopi rżnęli szlachtę po lasach, huczały czołgi, świszczały bomby, miasta płonęły czerwoną łuną, starcy uciekali z palących się domów, a Bóg spacerował między umierającymi.
Książka Łukasza Orbitowskiego bezpardonowo rozlicza się z polską rzeczywistością. Zblazowana, przeżarta narkotykami młodzież, która myśli wyłącznie o seksie i łatwych pieniądzach; Kościół, który ignoruje wszystko, co jest dla niego niewygodne; policja, bezsilna wobec rozmodlonego tłumu; nauczyciele, naukowcy, politycy – oto Polska XXI wieku.
To doskonały pomysł, by mityczną przestrzeń, jaką stanowi Święty Wrocław, usytuować w miejscu, które dobrze znamy; miejscu, które wydawało się być swojskie. Bo taka jest prawda o świecie: nasz najgorszy wróg żyje gdzieś blisko nas, doskonale orientuje się w naszych przyzwyczajeniach i atakuje w najmniej oczekiwanym momencie. Jego symbolem jest Święty Wrocław – coś, co jest całkowicie obce, a co szczelnie otacza nas swoimi mackami, wkrada się do naszych domów, ogrzewa nas swoim ciepłem, morduje nasze zwierzęta. W książce Orbitowskiego rzeczywistość zostaje odwrócona do góry nogami, a może pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Słusznie zauważył autor recenzji wydawniczej, pisząc; Święty Wrocław to horror – ballada o Polsce proroków, pielgrzymów i wariatów, o mieście pierwszych miłości, o wiośnie dziewięciu cudów, o zbliżającej się katastrofie.
Łukasz Orbitowski pisze o tym, co gnębi Polaków, co nie pozwala im oddychać pełną piersią, a co jednocześnie stanowi o ich sile i słabości. To mroczne poczucie patriotyzmu za wszelką cenę, podskórne szaleństwo, które w każdej chwili może przeobrazić nas w proroków, męczenników, wariatów – zwolenników lepszej lub gorszej sprawy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze