„Asterix i Obelix: w służbie Jej Królewskiej Mości”, Laurent Tirard
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuOdnajdziecie tu charakterystyczne gry i zabawy słowne, cudnie ograne powtórzenia, nieśmiertelne cytaty, liczne angielsko-francuskie złośliwości. To bez wątpienia widowisko - imponujące sceny zbiorowe, dobre efekty specjalne. Kpi się tu też z homoseksualistów, hipsterów, nielegalnych emigrantów z Trzeciego Świata. Na osobne brawa zasługują twórcy polskiej ścieżki językowej.
To już czwarta ekranizacja przygód dzielnych Galów. I wyraźnie idąca z duchem czasów: reżyseruje (odpowiedzialny za sukces fabularnego Mikołajka) Laurent Tirard. Film (jak każą prawidła współczesnej baśni) nasycono stosowną porcją humoru czytelnego głównie dla dorosłych. Ale na szczęście Tirard nie zrezygnował ze sprawdzonych patentów. Scenariusz nowego Asterixa ponownie łączy fabułę dwóch albumów (tym razem są to Asterix i Normanowie oraz Asterix u Brytów). Obelixa wciąż gra niezastąpiony Depardieu. I co najważniejsze: zachowano tu specyficzny humor komiksowego oryginału.
50 r p.n.e. Flota niezwyciężonego Cezara przybija do brzegów Brytanii. Rzymscy szpiedzy odkrywają specyficzny zwyczaj wyspiarzy: bez względu na okoliczności o godz. 17:00 następuje przerwa na filiżankę wrzątku z kleksikiem mleka. Cezar atakuje codziennie o piątej i w ten sposób szybko podporządkowuje sobie całą Brytanię. Całą? Nie! W oporze przeciw najeźdźcy wciąż trwa mała wioska nad brzegiem morza. Stacjonująca tam królowa Cordelia (Catherine Deneuve) wysyła swojego szpiega Mentafixa, by prosił o pomoc słynnych ze swojego magicznego (przypomnijmy: dającego nadludzką siłę) napoju Galów. I tak, zawsze skłonni, by zagrać Cezarowi na nosie Asterix (Edouard Bauer) i Obelix wyruszają na odsiecz. Towarzyszy im bratanek wodza, Skandalix (Vincent Lacoste): zniewieściały, rozpuszczony mieszkaniec Lutecji (Paryża). Wyprawa ma zmienić go w prawdziwego mężczyznę. Pojawią się też dzicy barbarzyńcy: nieustraszeni Normanowie, którzy… pragną dowiedzieć się, co to strach. Doszły ich słuchy, że ten ostatni dodaje skrzydeł!
Tirard w pierwszym rzędzie dba o zachowanie tego, za co świat pokochał Asterixa. Odnajdziecie tu charakterystyczne gry i zabawy słowne, cudnie ograne powtórzenia, nieśmiertelne cytaty (ale głupi ci Rzymianie itd.). Leitmotivem będą oczywiście liczne angielsko-francuskie złośliwości i wszechobecne kpiny z Brytów. Autor (wzorem komiksu) nabija się z wyspiarskiego sztywniactwa, sztucznej etykiety, powściągliwości. Ale też z popołudniowej herbatki, zaczątków brytyjskiego wywiadu (tu kłaniają się nawiązania do Jamesa Bonda), piętrowych autobusów, beretów, wyznawców tak punk rocka, jak i The Beatles. I chociaż nowy Asterix to bez wątpienia widowisko (imponujące sceny zbiorowe, dobre efekty specjalne) Tirard rezygnuje z popkulturowych tropów a’la Asterix i Kleopatra. Jest bliżej oryginału, napawa się słowem, to co proponuje od siebie, to pewna niepoprawność polityczna. Bo kpi się tu też z homoseksualistów, nieokreślonej orientacji Asterixa i Obelixa (dwóch dorosłych facetów mieszkających razem z małym pieskiem!), hipsterów, nielegalnych emigrantów z Trzeciego Świata itd. Ale autor nie przekracza granic dobrego smaku. Bawi się za to doskonale nie udając, że kreuje coś więcej niż czystą rozrywkę. A, że pozostaje bliski poetyce Gościnnego: udaje mu się to znakomicie.
Na osobne brawa zasługują twórcy polskiej ścieżki językowej. Z początku (podobnie jak w przypadku Mikołajka) irytował mnie brak możliwości obejrzenia filmu w wersji z napisami. Ale przyznaję: nasi dali czadu. Jakub Wecsile (dialogi w Ratatuj, Wall-E) stworzył na potrzeby Asterixa przezabawną (chociaż nie wiem, czy czytelną dla najmłodszych) mieszaninę angielskiego i polskiego. Dorzucił lokalne akcenty. Na wysokości zadania stanęli też aktorzy (naprawdę cudni Zborowski i Tyszkiewicz).
W efekcie Asterix i Obelix: w służbie Jej Królewskiej Mości to kapitalna zabawa. Można oczywiście narzekać, że fabuła nie jest równie finezyjna co dialogi. Że Normanów wstawiono tu jakby na siłę i bez pomysłu. Że wśród masy wyśmienitych gagów zdarzają się też słabsze. Ale ostatecznie przekonuje nieustanny śmiech na widowni. Na seansie rechotały tak dzieciaki, jak i towarzyszący im dorośli. A o to przecież zawsze chodziło Gościnnemu i Uderzo!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze