„Nagość życia. Opowieści z bagien Rwandy”, Jean Hatzfeld
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuZbiór opowieści prostych ludzi, którym udało się ocaleć z masakry. Książka dobra i wstrząsająca (masowa rzeź, palenie na stosie dzieci, tortury, znęcanie się, okaleczanie), niektóre fragmenty trudno przeczytać. To zbiór osobistych opowieści, przesyconych bólem, nienawiścią i goryczą. Znajdziemy w nich próbę odpowiedzi na fundamentalne pytanie: Dlaczego człowiek zabija człowieka? Reportaż najwyższych lotów. Świadectwo, które może być dla nas bolesnym wyrzutem sumienia.
O ludobójstwie nie wolno przestać mówić, bo tragedia, która miała miejsce w trakcie II wojny światowej lub podczas konfliktu w byłej Jugosławii, może zdarzyć się zawsze. Głośne ostrzeżenie płynie do nas z książki Jeana Hatzfelda poświęconej wydarzeniom w Rwandzie z 1994 roku (właśnie wtedy członkowie plemienia Hutu wymordowali blisko milion Tutsich, używając przy tym prostych maczet służących do wycinania roślin w dżungli). Wcześniej w Kafeterii recenzowaliśmy doskonały reportaż Hatzfelda noszący tytuł Strategia antylop. I tym razem mamy do czynienia z książką równie dobrą, co wstrząsającą, bo po jej lekturze trudno opędzić się od myśli, że z kondycją współczesnego człowieka jest coś nie tak; że może więcej w nas zła, niż moglibyśmy przypuszczać.Książka Hatzfelda to zbiór opowieści prostych ludzi, którym udało się cudem ocaleć z masakry. Najczęściej była to kwestia przypadku lub niecelnego uderzenia maczetą. Czasami prześladowanym udawało się przetrwać dzięki nadzwyczajnej, nieludzkiej wprost sile, która pojawiała się w ich wycieńczonych ucieczką organizmach. Ale rany fizyczne to jedno. Znacznie większe spustoszenie dokonywało się w psychice ocalonych. Hatzfeld, spisując opowieści Tutsich, natrafił na zadziwiający fenomen: cywile, którym udawało się przeżyć wojnę, chętnie dawali świadectwo minionym wydarzeniom. Z ofiarami wydarzeń w Rwandzie stało się zupełnie inaczej. Ci woleli zamilknąć, skryć się we własnym wnętrzu, wciąż od nowa wracając pamięcią do minionych wydarzeń. To, co dzieje się w Rwandzie, także teraz, po 17 latach, przypomina sytuację, jaka miała miejsce podczas wojny w byłej Jugosławii. W miejscowości Srebrenica Serbowie zamordowali ponad siedem tysięcy bośniackich muzułmanów. Później, kiedy wojna się skończyła, mordercy spokojnie mieszkali obok swych ofiar, często ściana w ścianę. Podobnie jest w Rwandzie. Tu ofiary decydowały się na milczenie, bo bały się tych, którzy odebrali życie ich bliskim lub wstydziły się przyznać do swojego cierpienia. Z tym milczeniem i wstydem musiał zmierzyć się Jean Hatzfeld. I wybrnął z tego w mistrzowski sposób. Jego książka to zbiór bardzo intymnych, niezwykle osobistych opowieści, przesyconych bólem, nienawiścią, cierpieniem i goryczą. Znajdziemy w nich także próbę odpowiedzi na fundamentalne dla ludzkiej egzystencji pytania: Dlaczego człowiek zabija innego człowieka? I czy więcej jest w nas z diabła niż z anioła?
Zwróćmy uwagę na jedną z opowieści zawartych w książce. Hatzfeld spotkał się z 12-letnim uczniem Cassiusem Niyonsabą. Opowiedziana przez niego historia rozpoczyna się od następującego wyznania: Z rodziny ze strony ojca tylko ja zostałem przy życiu. Z rodziny ze strony matki też tylko ja ocalałem. Już nie pamiętam, ilu miałem braci i sióstr, starszych lub młodszych, bo zbyt mi ciąży tak wielka liczba zabitych, moja pamięć nie radzi już sobie z liczbami. Zresztą w szkole też jestem przez to opóźniony. Później Cassius opowiada ze szczegółami, co działo się w jego miejscowości Nyamacie. Masowa rzeź dorosłych, palenia na stosie żywych dzieci, tortury, psychiczne znęcanie się, okaleczanie ludzi – niektóre fragmenty naprawdę trudno jest przeczytać. A na koniec osobista refleksja o życiu ocalonego, o codzienności kogoś, kto w jednej chwili stracił rodziców i rodzeństwo. I wciąż to widmo śmierci, z której szponów udało się uciec: […] najbardziej lubię posiedzieć sobie na podwórzu kościoła. W miejscu, gdzie uniknąłem rzezi. […] Codziennie patrzę na dziury w murze. Podchodzę do półek, oglądam czaszki, kości wszystkich tych ludzi zabitych wokół mnie.
Warto w tym miejscu zacytować słowa Konstantego Geberta, który w recenzji wydawniczej książki Hatzfelda stwierdził: Nie wiadomo, czy można zrozumieć. Ale żeby spróbować, trzeba najpierw wysłuchać. Dzięki autorowi Nagości życia mamy tę wyjątkową okazję. Obcujemy tu przecież z reportażem najwyższych lotów; książką, która pokazuje nam, w jaki sposób rozmawiać z ludźmi o bolesnych dla nich wydarzeniach.
Książka Hatzfelda to świadectwo, które może być dla nas bolesnym wyrzutem sumienia. Bo takie wydarzenia jak ludobójstwo w Rwandzie, wojna w byłej Jugosławii, obozy koncentracyjne i masowa eksterminacja Żydów nie powinny mieć miejsca w cywilizowanym, oświeconym XX wieku. Dlaczego nikt nie pomógł Rwandyjczykom? Dlaczego doszło do masakry w Srebrenicy? Te pytania powinniśmy zadawać tak długo, aż usłyszymy wyczerpujące, jednoznaczne odpowiedzi. Nagość życia Jeana Hatzfelda pozwoli nam o tym pamiętać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze