„Cherudek”, Valerio Evangelisti
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuPowieść na wskroś oniryczna, pełna przerażających, surrealnych wizji. Roi się w niej od broczących posoką monstrualnych owadów, nawiedzających senne, okryte mgłą miasto. Są w niej mrożące krew w żyłach obrzędy religijne, sceny tortur i wywoływania duchów, a bohaterowie zdają się być zawieszeni między dwoma wirtualnymi światami. Książki nie przegapi żaden wielbiciel fantasy.
Ta powieść to prawdziwe wyzwanie dla krytyków literackich. Z jednej strony zadziwia w niej ilość poruszonych wątków, a z drugiej odpycha brak konsekwentnie zarysowanej fabuły. Bo chociaż zmierza ona do konkretnego celu, kilkakrotnie zatrzymuje się w martwym punkcie. Może dlatego Valerio Evangelistiemu, autorowi książki Cherudek, potrzebne było prawie 600 stron, by zrealizować swój pomysł na powieść. Oczywiście znaczna objętość nie jest złem samym w sobie, ale utrzymanie ciągłego zainteresowania u czytelnika to nie lada wyzwanie. W każdym razie Cherudek to powieść, której nie przegapi żaden szanujący się wielbiciel fantasy.
Cherudek to czwarty tom opowieści o średniowiecznym inkwizytorze Nicolasie Eymerichu. Eymerich należy do zakonu dominikanów i jest jednym z najskuteczniejszych żołnierzy Kościoła. Postać ta charakteryzuje się cynizmem, bezwzględnością i nieprzeciętną inteligencją, co czyni z niego wybitnego specjalistę od walki z herezjami. A było ich w owym czasie wiele. Historia wspomina m.in. o katarach i albigensach – sektach, które propagowały przekonania i styl życia różny od oficjalnego.
Akcja powieści osadzona jest w 1360 roku. Anglia i Francja zawierają pokój w trwającej wojnie stuletniej. Jest on na tyle kruchy, że każde, najdrobniejsze wydarzenie, może doprowadzić do wznowienia walk. Właśnie wtedy grupa angielskich posłów, podróżujących przez Francję, zostaje brutalnie zamordowana przez oddział tajemniczych wojowników, zwanych routiers. Na ich trop wpada Nicolas Eymerich, ale tym razem jego wiedza i doświadczenie mogą okazać się nieprzydatne: Zdaniem pielgrzymów, którzy widzieli natarcie, ci routiers nie wyglądali jak ludzie z krwi i kości. Poruszali się bardzo powoli, patrzyli w niebo niewidzącymi oczami. A co więcej, nie zwracali uwagi na otrzymywane ciosy. Wielu z nich miało okropne rany, z których jednak nie sączyła się krew. Niektórzy, jak mówią świadkowie, szli z głowami prawie odrąbanymi od tułowia. A jednak te głowy nieprzerwanie wykrzykiwały swój okrzyk bojowy […] A la mort Gog, a la mort Magog!
Wydarzenia, które składają się na historyczną warstwę tej powieści, to tylko jeden z jej elementów. Cherudek to powieść na wskroś oniryczna, pełna przerażających, surrealnych wizji. Roi się w niej od broczących posoką monstrualnych owadów, nawiedzających senne, okryte mgłą miasto. Są w niej mrożące krew w żyłach obrzędy religijne, sceny tortur i wywoływania duchów, a bohaterowie Cherudka zdają się być zawieszeni między dwoma wirtualnymi światami, które w żaden sposób nie przypominają rzeczywistości. W książce tej mamy również do czynienia z zaburzeniem struktury czasowej: wydarzenia z XIV wieku dzieją się równocześnie w czasach nam współczesnych. Niezwykły jest także narrator powieści – bezcielesna istota zamknięta w metalowym sarkofagu: Dopiero niedawno zauważyłem, że podróże do cudzych snów dały mi dar mówienia na sposób dzisiejszych ludzi. Mogę zatem tak kształtować przesyłane myśli, aby ktoś zdołał złożyć je w słowa. Jeśli czytacie teraz tę stronę i rozumiecie jej sens, znaczy to, że eksperyment się powiódł.
Valerio Evangelisti to powieściopisarz obdarzony potężną wyobraźnią, która jest w stanie dowolnie połączyć wątki historyczne i fantastyczne. Cherudek jest bez wątpienia powieścią erudycyjną, nasyconą wielopoziomową treścią. Valerio Evangelisti nie potrafił jednak utrzymać głównego wątku swojej powieści, dlatego czytelnik miejscami gubi się w gąszczu faktów i domysłów, zapominając o wydarzeniach, które miały miejsce w poprzednim rozdziale. Dobry pisarz musi segregować obrazy, które pojawiają się w jego umyśle, wybierając te najlepsze. Evangelisti chyba o tym zapomniał lub nie potrafił utrzymać w ryzach żywiołu narracji. Bezsprzecznie książka ta mogłaby mieć o 150 stron mniej i nie straciłaby nic ze swego uroku.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze