„Jak nie zabiłam męża”, Christina Hopkinson
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuBabski punkt widzenia na sprawy dziejące się w małżeństwie. Autorka ma niesamowite poczucie humoru, dlatego z nieskrywaną przyjemnością żartuje nie tylko z facetów, ale i z pań. Powieść została napisana sprawnie, dowcipnie, z przekąsem. Co ważne, mogą ją przeczytać również mężczyźni.
Ktoś kiedyś stwierdził, że małżeństwo to sztuka kompromisów. Jeśli potrafimy pójść na ustępstwa w sprawach naprawdę dla nas ważnych, to możemy stawać przed ołtarzem! Ale co zrobić, kiedy ustępstwa są tylko z jednej strony, a my musimy wciąż rezygnować ze swoich racji? Przed takim problemem stoi bohaterka powieści Christiny Hopkinson. Książka ta, jak wskazuje podtytuł, to „babski punkt widzenia” na sprawy dziejące się w małżeństwie. Pech polega na tym, że tu dotyczą one domowych porządków, a z tymi, w przypadku mężczyzn, jest naprawdę krucho. Dlatego życie Mary nie należy do łatwych. 35-letnia kobieta, matka dwóch synów, jest w związku małżeńskim z Joelem – przesympatycznym człowiekiem, zabawnym, dosyć przystojnym i do szaleństwa kochającym swoje dzieci. Ale Joel ma jedną podstawową wadę: jest totalnym bałaganiarzem, a jego żona (o zgrozo!) kocha porządek. Mary z całą pewnością nie jest pedantką, tzn. nie ma totalnego fioła na punkcie czystości. Po prostu chce, żeby jej dom wyglądał porządnie. Niestety Joel ma to w nosie, więc z uśmiechem niewiniątka zostawia w mieszkaniu tysiące niepotrzebnych rzeczy, które – zamiast leżeć we właściwym miejscu – dosłownie walają się pod nogami. Co zrobiłaby na miejscu Mary przeciętna kobieta? Pewnie wywaliłaby męża z domu. Ale bohaterka powieści Christiny Hopkinson jest w stanie przełknąć gorzką pigułkę i postanawia przez pół roku prowadzić skrupulatne zestawienia domowych grzechów swojego męża, zapisując wszystko w komputerze. Chce mu w ten sposób udowodnić, jak bardzo psuje wygląd ich domowej przestrzeni. Po pół roku komputer ma dokonać analizy danych i sporządzić wykres, na podstawie którego Mary podejmie decyzję o swoim małżeństwie.
Może Joel, kiedy dowie się o haniebnym zestawieniu, zmieni swoje nawyki? Na pewno warto się o tym przekonać, bo powieść Hopkinson została napisana sprawnie, dowcipnie, z przekąsem. Co ważne, mogą ją przeczytać mężczyźni, dla których książka Jak nie zabiłam męża będzie zwierciadłem, obnażającym kilka charakterystycznych dla płci brzydkiej wad. Ale Hopkinson nie jest zagorzałą przeciwniczką mężczyzn, a więc nie stara się udowodnić wyższości kobiet nad facetami. Wprost przeciwnie: chce znaleźć miejsce równowagi; przestrzeń, w której obie płcie czułyby się ze sobą dobrze. A takim miejscem na pewno jest dom.
Christina Hopkinson ma niesamowite poczucie humoru, dlatego z nieskrywaną przyjemnością żartuje nie tylko z facetów, ale i z pań. Najbardziej dostaje się bogatej przyjaciółce Mary – kobiecie, która całe swoje życie podporządkowała ekologii (ona nie ruszy się z domu, jeśli nie będzie miała pewności, że jej samochód, buty, sweter i kawa w kubku nie naruszą kruchej równowagi ekologicznej we wszechświecie; a wspiera ją w tym równie nawiedzony mąż). O takim luksusowym życiu skrycie marzy Mary, robiąc wszystko, bo odrobinę zbliżyć się do ideału. Cóż z tego, skoro jej mąż uparł się, by być niepokornym bałaganiarzem, który najczęściej myśli o sobie i dzieciach, a nie o planecie. Dlatego życie głównej bohaterki jest równie poważne, co zabawne.
Może niektóre czytelniczki wezmą sobie do serca sugestie Mary i rozpoczną pisanie komputerowego dziennika skarg i wniosków, pokazując go później swoim partnerom? Chociaż zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest próba zmiany faceta „tu i teraz”, bez odkładania tego na przyszłość. To będzie idealny pretekst, by przyjrzeć się również sobie, bo przecież nie ma osób bez wad. Zamiast więc pisać listę skarg na swojego partnera (wręczając ją w najbardziej zaskakującym momencie), lepiej postawić na rozmowę. Jak twierdzą psychologowie nie warto dusić w sobie pretensji do innych: powinniśmy je głośno wypowiadać, zachowując oczywiście zdrowy rozsądek i pozwalając innym na krytykę. Dzięki temu zachowamy zdrowie i wyjaśnimy wszystkie nieporozumienia. A może prowadzenie komputerowych zestawień ma sens? O tym więcej w książce Jak nie zabiłam męża Christiny Hopkinson.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze