„Dziesięciu królów morza”, Jacques Mayol, Pierre Mayom
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuPowieść pióra słynnego nurka bezdechowego Jacquesa Mayola i jego brata Pierre'a – pisarza, podróżnika i badacza protohistorii. Na podstawie życia Mayola, który potrafił przebywać na głębokości 100 metrów prawie 4 minuty, nakręcony został Wielki błękit, film w reżyserii Luca Bessona. Książka to fikcyjna opowieść oparta na informacjach zebranych w trakcie ich podwodnych badań w okolicach wysp Archipelagu Bahama. Tam bohaterowie odnaleźli ślady mitycznej Atlantydy. Lektura dla znawców morza, wielbicieli piratów, skarbów i nurkowania.
Za każdym razem, kiedy jesteśmy nad morzem, zastanawiamy się, w czym tkwi źródło niezwykłego wpływu, jaki wywiera na nas woda. Nieogarniona, fascynująca głębia, która jednocześnie przyciąga i odpycha; strach przed wciągnięciem i chęć zanurzenia się na zawsze – oto emocje towarzyszące każdemu, kto dotyka chłodnej, szumiącej tafli oceanu. Zapewne identyczne uczucia towarzyszyły Jacques'owi Mayolowi, słynnemu nurkowi bezdechowemu, który potrafił przebywać na głębokości 100 metrów prawie 4 minuty. To na podstawie jego życia nakręcony został Wielki błękit - film w reżyserii Luca Bessona, z Jeanem Reno w roli głównej. Tym razem mamy do czynienia z powieścią, która narodziła się pod piórem Jacquesa Mayola i jego brata Pierre'a – pisarza, podróżnika i badacza tzw. protohistorii. Dziesięciu królów morza to fikcyjna opowieść oparta na informacjach zebranych przez braci Mayol w trakcie ich podwodnych badań, przede wszystkim w okolicach wysp Archipelagu Bahama. Właśnie tam bohaterowie Dziesięciu królów morza odnaleźli ślady mitycznej Atlantydy, o której Platon pisał w dialogu Timaios: Otóż na tej wyspie, na Atlantydzie, powstało wielkie i podziwu godne mocarstwo pod rządami królów, władające nad całą wyspą i nad wieloma innymi częściami lądu stałego. Oprócz tego, po tej stronie tutaj oni panowali nad Libią aż do granic Egiptu i nad Europą aż po Tyrrenię.
Powieść rozpoczyna się w 1943 roku w Marsylii. Tu dochodzi do spotkania dwóch tajemniczych postaci: kapitana Kriegsmarine Kurta Müllera oraz Kreteńczyka Giorgiosa Markantakisa, specjalizującego się w nurkowaniu głębinowym. Niemiec chce przekonać go do ujawnienia planów podwodnych korytarzy ciągnących się w okolicach Karaibów. Byłaby to doskonała baza do ataku na morskie siły Aliantów. Markantakis odmawia Müllerowi, sugerując, że w miejscu tym drzemie pierwotna siła, której uwolnienie doprowadziłoby do zagłady świata. 30 lat później grupa śmiałków pod wodzą milionera Davida Kleina wyrusza na poszukiwanie podwodnych skarbów. W ekipie znajduje się były członek komanda fok – specjalista od nurkowania bezdechowego. Jonathan Larue stanie twarzą w twarz wobec jednej z niezwykłych zagadek oceanu.
Powieść Dziesięciu królów morza na pewno zainteresuje tych, którzy z przyjemnością obejrzeli Wielki błękit, ale na filmie się nie zatrzymali. Książki braci Mayol to przede wszystkim lektura dla wytrawnych znawców morza, wielbicieli piratów, skarbów, nurkowania i tego wszystkiego, co się z przepastnymi głębinami wiąże. Powieść została sprawnie napisana; ma w sobie ciekawy, oryginalny pomysł, ale brakuje jej wewnętrznej dynamiki. Poza tym bracia Mayol zaproponowali nam zbyt ekstremalne pomysły rodem z science fiction lub fantasy. Nie chodzi tu o idee rodem z książek Ericha von Dänikena, bo w nich jest przynajmniej próba (mniej lub bardziej udana) naukowego ujęcia rzeczywistości, natomiast w przypadku Dziesięciu królów morza ta naukowość została zagubiona. Również zakończenie nie jest tak interesujące, jak można by się spodziewać.
Z drugiej strony powieść braci Mayol urzeka opisami morza. Jest w niej mnóstwo ciekawych rozmów o morskiej archeologii, o nurkowaniu i poszukiwaniu zatopionych fregat. Równie elektryzująca jest opowieść o Atlantydzie, na której ślad Jacques Mayol na pewno kiedyś trafił. Widać, że autorzy przeżyli kapitalne chwile i chcieli o nich napisać. Ale znacznie ciekawszy efekt osiągnięto by wtedy, gdyby w książce było mnie fantasty, a więcej rzeczywistości.
Dziesięciu królów morza to powieść na czwórkę z minusem. Chociaż wywołuje usprawiedliwiony niedosyt, czyta się ją naprawdę dobrze. W każdym razie po zakończonej lekturze mamy ochotę wyruszyć gdzieś w rejs dookoła świata i zapomnieć o wszystkim.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze