Jak zostać królem świata?
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuZdumiewa mnie, jak wiele potrafimy sobie wybaczyć. Zdradzane żony wybaczają mężom wiarołomstwo. Synowie odpuszczają brutalnym ojcom, ojciec zaś przygarnie syna – pijaka i utracjusza. Kłamca na nowo zdobywa zaufanie otoczenia. Czyżby ludzie byli tak szlachetni, że wybaczą każdą podłość? Problem w tym, że nie ma wybaczenia za dobre uczynki. Wie o tym każdy, kto choć raz miał rację w jakiejś sprawie i okazał się tak głupi, aby tę rację ogłosić.
Zdumiewa mnie, jak wiele potrafimy sobie wybaczyć.
Zdradzane żony wybaczają mężom wiarołomstwo. Synowie odpuszczają brutalnym ojcom, ojciec zaś przygarnie syna – pijaka i utracjusza. Kłamca na nowo zdobywa zaufanie swojego otoczenia. Niesłusznie skazani odpuszczają swoim oprawcom i to na moment przed otrzymaniem kulki w potylicę. Spóźnialski zawsze będzie usprawiedliwiony, choćby zamarudził przy stoliku do pokera czy też u dziwek. Właśnie, właśnie – hazard również znajduje swoje uzasadnienie. Nie ma o co się złościć. Czasem myślę sobie, że gdyby Hitler powrócił z zaświatów i zaczął się kajać, znalazłby się i taki, który otarłby mu łezkę, poklepał po plecach i rzekł: uszy do góry, Adolf, nic się nie stało.
Właściwie powinienem cieszyć się z tego wszystkiego, gdyż bez ludzkiej wyrozumiałości a nawet miłosierdzia skonałbym marnie we wczesnym pacholęctwie. Wybaczano mi niechlujstwo, nadużywanie słów powszechnie uznanych za obelżywe, pijaństwo, świńskie żarty, demolowanie żyć, mieszkań, oraz uzębienia mych bliźnich (tej ostatniej łaski nie jestem jednak pewien). Czyżby ludzie byli tak szlachetni, że wybaczą każdą podłość? No jasne, że tak.
Problem w tym, że nie ma wybaczenia za dobre uczynki. Wie o tym każdy, kto choć raz miał rację w jakiejś sprawie i okazał się tak głupi, aby tę rację ogłosić.
Człowiek, który ma słuszność, jest najbardziej nieszczęśliwą, samotną i przeklinaną jednostką i właściwie lepiej byłoby dla niego, gdyby się nie narodził. A przynajmniej gębę sobie zasznurował. Racja jest jak stygmat trędowatego lub diabelskie piętno, to garb, złe oko i ogon w jednym. W dawnych czasach takiego szczuto psami lub goniono tak długo, aż nie wyzionął ducha.
Weźmy taką Kasandrę, wieszczkę z Troi. Dziewczyna doskonale wiedziała, jaką awanturę sprowadza romans księcia Parysa z Heleną, żoną Menelaosa. Obdarzona zmysłem profetycznym przewidziała, że wściekły małżonek zamelduje się pod murami i będzie siedział tak długo, aż wyrżnie wszystkich mieszkańców Troi ze wskazaniem na tego, kto przyprawił mu rogi. Błagała, aby felerną pannę odesłać, zabiegała o zażegnanie konfliktu. W nagrodę ogłoszono ją wariatką, zwyczajną mendą psującą dobry nastrój, wyśmiano i kazano zjeżdżać. Potem Odyseusz z kolegami wyskoczył z konia i zrobił to, co zrobił. Trojanie się pomylili, jedna Kasandra miała słuszność. Jakże niewiele zmieniło się od jej czasów!
Nie istnieje chyba bardziej irytujący osobnik od tego, kto zaleca, aby dbać o zdrowie. Przy stoliku w knajpie truje o szkodliwości alkoholu, jedynie po to, aby powtórzyć te mądrości na kacu. Niestrudzenie klaruje o szkodliwości przepysznych przecież papierosów i poświęca pół życia, aby przedstawicieli nienażartego społeczeństwa odciągnąć od pizzy, kebaba i hamburasa w stronę bliżej nieokreślonej, lecz podle wyglądającej zieleniny. Jest przeganiany, traktowany pobłażliwie, wyśmiewany za plecami, a jego rady są wysłuchiwane z demonstracyjnym wręcz lekceważeniem, choć przecież nie powinniśmy pić, palić i wsuwać najtańszego sera roztopionego na tłuszczu pamiętającym czasy Kasandry.
Rodzic, napinający swoją mądrość życiową (zdobytą krwią, łzą i potem) celem wsparcia durnego potomstwa, skazany jest na klęskę. Zostanie sam ze swoimi mądrościami. Z własnego doświadczenia wiem, jak wiele złości generował sam brak rodzicielskiej akceptacji dla takiej, czy tam innej dziewczyny. Ojciec odradza, matka płacze, a nieszczęsny Parys XXI wieku musi postawić kontrę i będzie na siłę umacniał swój związek z ukochaną, choćby ta miała trzy metry wzrostu, kwas zamiast krwi i ostre włosy na podniebieniu. Doskonale pamiętam kolegów, żalących się, że rodzice jakoś nie mogą zaakceptować ich miłości (sam również tak się żaliłem). Ci naiwni kumple palili za sobą mosty i uciekali z domów (sam paliłem i uciekałem). Jak to się skończyło? Ano krachem nieudanego związku, lub co gorsza – takiego związku trwaniem.
To samo ze szkołą i pracą. Czy istnieje bardziej pogardzana figura szkolna niż kujon? Świat należy przecież do rozrabiaków, a im więcej ktoś dokazuje, tym większy jego prestiż społeczny. Liczba opuszczonych godzin w ogólniaku przekładała się na coś w rodzaju szlifów oficerskich, a generałowie powtarzali klasę. Dziś, kiedy nic nie wiem i nic nie umiem, zaczynam niejasno podejrzewać, że ów pogardzany kujon miał rację. I ma ją także teraz, wiodąc nudne, smutne i uczciwe życie, z dwoma średnimi krajowymi co miesiąc, które przeznacza na spłatę kredytu, dodatkowe ubezpieczenie i wychowanie gromadki bezlitosnego, potwornego potomstwa. Te brzdące zajmą się nim na stare lata, ot co.
I tak to się kręci. Rozrzutni nienawidzą oszczędnych, rozpustnicy przeklinają każdego, kto zechce ich nawracać na wąską ścieżkę cnoty, gracze komputerowi gotowi są przepędzić każdego, kto przekonuje ich, że ‘real’ jest ciekawszy. Nie ma w tym wielkiej tajemnicy. Człowiek zdrowy na umyśle wie, kiedy postępuje w sposób niewłaściwy, tylko, że nie zamierza z tego rezygnować i zwraca się z wściekłością przeciwko każdemu, kto go napomina. I odwrotnie. Niesłychaną wręcz przyjemność sprawia towarzystwo ludzi żyjących niewłaściwie - wszelkiej maści łotrów, utracjuszy, zwanych zupełnie niesłusznie królami tego świata. Z tej mądrości wynika pewien sposób na życie.
Odtąd będę namawiał wszystkich wyłącznie do okropności. Pijakowi jeszcze poleję, pożyczę koledze stówkę na karty i powlokę przyjaciół na czerwoną aleję. Zamierzam zapraszać gości do restauracji z niezdrowym jedzeniem, oszczędności wydam na papierosy i chętnie pochwalę każdą podłość. W ten sposób mój prestiż społeczny wzrośnie i stanę się człowiekiem powszechnie lubianym.
I jeszcze jedno. Pomoc bliźniemu jest najprostszym sposobem na zyskanie wroga. Oczywiście, po jakimś czasie.
Czyż nie mam racji w tym względzie?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze