Pani Zemsta
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuSkłamałbym, gdybym nie obawiał się kobiecej mściwości. W zemście ze strony płci pięknej kryje się coś tajemniczego w najbardziej niepokojący sposób. Najbardziej frapującym rodzajem zemsty jest ta, którą kobieta wywiera na bałamutnym mężczyźnie. Zdarza się, że takowa posiada wymiar gastronomiczny.
Na półce, gdzie trzymam teksty nienapisane (to bardzo długa półka) znajduje się opowiadanie o zemście, właściwie dwóch zemstach, za to międzypokoleniowych.
Wyobraziłem sobie faceta koło trzydziestki, trochę młodszego ode mnie, który próbuje na wszelkie sposoby zniszczyć starszą panią ze swojej rodziny. Mogłaby być to ciotka, która zaszła mu za skórę, wredna macocha lub ktoś podobny. Oczywiście odpowiadałaby mu pięknym za nadobne. Cały zamysł tego nigdy nie powstałego tekstu polegał na ukazaniu dwóch sposobów mszczenia się na bliźnim. Ów młody człowiek wykorzystywałby swoją rzutką żywiołowość, w mszczeniu się byłby wulkanem pomysłów. Wyobrażałem go sobie, jak zakłada proces za procesem, nasyła policję i straż miejską, truje koty tej babinie, kupuje mieszkanie pod nią lub nad nią tylko po to, by wynająć ten lokal na potrzeby młodego zespołu metalowego. Pół życia mu na to schodzi, tymczasem druga strona nie podejmuje, przynajmniej pozornie, żadnych działań, przyjmując wyroki losu spokojnie niczym Hiob kolejne choroby skóry. W międzyczasie, znosząc te wszystkie ciosy, knuje perfekcyjną intrygę celem udupienia żywiołowego młodzieńca i to tak, by się nie podniósł i po trzech pontyfikatach. Starzy ludzie bowiem nie mają ani zdrowia, ani zbyt wielu zajęć, za to dysponują czasem ograniczonym dopiero horyzontem śmierci. W tej wielkiej przestrzeni potrafią wykonać numer, o jakim nie śniło się filozofom, poczciwego Hioba nie wspomniawszy.
Dumając nad tym tekstem, właściwie wspominając go czule, gdyż nigdy nie powstał, odbiłem się do myślenia o zemście jako takiej. Pierwszym co należy wspomnieć, jest nikła wiedza o tym zjawisku. Żyjemy w czasach niesłychanie leniwych i zwyczajnie brakuje czasu na jakąkolwiek mściwość. Wydaje się, że czasy zajazdów na dworki szlacheckie minęły bezpowrotnie. Jakby na to nie spojrzeć, wjazd komuś na chatę jest czymś odmiennym. Nie bez znaczenia jest intensywna obecność służb mundurowych, penalizujących samowolę obywatelską w tym zakresie, a i sama zemsta nie jest w naszej kulturze specjalnie obecna. Warto byłoby zerknąć do Kraju Kwitnącej Wiśni. Japończycy mają istnego szmergla na tym punkcie, filmy kręcą wyłącznie o zemście, o niej piszą książki i komiksy, i gdyby zemstę dało się spożyć, pałaszowaliby ją trzy razy dziennie, zapijając jadowitą sake.
Najbardziej frapującym rodzajem zemsty jest ta, którą kobieta wywiera na bałamutnym mężczyźnie. Zdarza się, że takowa posiada i wymiar gastronomiczny. Pewna moja koleżanka z lat szczęśliwie przeszłych została boleśnie zdradzona. Chłop jej, normalnie, legalnie, przespał się z inną, licząc, że sprawa nie wypłynie. Wypłynęła jednak i moja koleżanka przygotowała zemstę w stylu Lukrecji Borgii, konkretnie, przyrządziła przepyszną kolację, do jednej porcji dosypując coś paskudnego. Zjedli przy świecach, rozprawiając o wzajemnej miłości. Facet nie zmarł od tego posiłku, lecz, jeśli wierzyć opowieściom trucicielki, miał trzy dni na przemyślenie swojego postępowania, właściwie nie schodząc z sedesu. Historia ta miała wymiar poznawczy. Każdy, kto ją usłyszał, wiedział, że z tą panią nie ma żartów. Wierzę, że jest samotna do dzisiaj.
Skłamałbym, gdybym nie obawiał się kobiecej mściwości. Moja staruszka nieprzypadkowo nie była staruszkiem. W zemście ze strony płci pięknej kryje się coś tajemniczego w najbardziej niepokojący sposób. Męski wymiar odpłacania krzywd własnych wypada raczej skromnie. W końcu po coś Bozia dała rączki, myślę sobie, lecz pięści mają zastosowanie wyłącznie wobec innych facetów. Donosów się brzydzę i za żadne skarby nie pobiegłbym kablować do skarbówki, straży miejskiej, policji, chyba że mógłbym wydać mordercę albo wielokrotnego gwałciciela. Snucie intryg jest mi z gruntu obce, zwyczajnie znajdują się poza moim zasięgiem. Równie dobrze mógłbym kopać wilcze doły. Prędzej czy później znalazłbym się na dnie jednego z nich. Innymi słowy jestem zupełnie bezbronny wobec kobiecej mściwości.
Działań Pani Zemsty nie sposób przewidzieć. Z równym skutkiem mógłbym wróżyć ze zwierzęcych wnętrzności. Anonimowy miglanc, zdradzający moją koleżankę, również nie przewidział swojego losu i z pewnością, wsuwając zatrute żarcie wśród miłosnych westchnień nabrał przekonania, że mu się upiekło. Przynajmniej swoją winę rozpoznał! Szczęściarz jeden. Ja niejasno przeczuwam istnienie jakiegoś zagrożenia, coś mi świta, że osobista Pani Zemsta gdzieś tam na mnie czyha, nie wiem tylko, czym ją rozdrażniłem. Jestem, podobnie jak większość mężczyzn, ślepy, głuchy i przez to niewinny niczym hitlerowiec postawiony przed powojennym trybunałem. Uwiodłem i porzuciłem? Umknęły mi czyjeś zaloty, zalet czyichś nie umiałem dostrzec? Mogłem powiedzieć coś strasznego, znając siebie, na pewno tak uczyniłem, tylko kto akurat się podpalił, która dziewczyna lepi wangę i szpilę mi wbije. Trudno określić, choć głowa mi pęka od myślenia strachem nakręconego.
Spróbuję wystąpić przeciw sobie, a może siebie uchronić. W jaki sposób kobieta powinna zemścić się na mężczyźnie? Odrzućmy kastrację i wspomniane już trucicielstwo, donosy już wcześniej uznaliśmy za niskie (chyba, że chodzi o własne prawa, na przykład alimentacyjne czy spadkowe, wtedy — proszę bardzo). Zresztą, zemsta powinna dokonywać się między dwojgiem. Nie należy mieszać do niej nikogo innego. Warto również pamiętać o niszczącym wymiarze zemsty. Ta jest zdolna zdemolować również mściciela. Kolega nieustannie opowiada o Karmie i posilając się tą duchową strawą stał się łagodny niczym ciele wiedzione do rzeźni. Uważam, że makabrycznie przesadza, całe to buddyjskie ględzenie możemy sobie wpakować tam, gdzie każdy trzyma rzeczy do poprawiania sobie nastroju, ale, fakt faktem, na mszczenie się schodzi masa czasu. Można by go wykorzystać w inny sposób, nie napiszę, że na dzieci, pracę, miłość, gdyż wówczas wszyscy zaczną mścić się na potęgę.
Próbuję to złączyć. Mój strach przed zemstą z rzeczywistym kosztem mszczenia się przez wszystkie Panie Zemsty świata… i chyba mam. Należy wprowadzić ofiarę w stan ciągłej niepewności. Tylko tyle i aż tyle. Niech facet trwa w przeświadczeniu nieustającego zagrożenia, nich każdy cień skrywa nóż, a każdy samochód – tropiciela. W końcu, w obawie przed wąglikiem będzie bał się otwierać pocztę (elektroniczną także), przestanie jeść cokolwiek poza konserwami i żarciem dla kosmonautów, wreszcie wyląduje w wariatkowie lub na wycieraczce tej, przeciw której zgrzeszył.
Taki efekt można osiągnąć, nie robiąc zgoła nic.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze