„Frances Ha”, Noah Baumbach
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuWygląda niczym film francuskiej Nowej Fali sprzed półwiecza: czarno-białe zdjęcia, charakterystyczne zbliżenia, podział na filmowe rozdziały. Ale merytorycznie jest to rzecz na wskroś współczesna, porównywana z popularnym serialem „Girls”. A więc opowieść o wkraczających w dorosłe życie nowojorskich hipsterach.
Dziwaczne, chociaż pełne wdzięku zestawienie. Bo formalnie „Frances Ha” wygląda niczym film francuskiej Nowej Fali sprzed półwiecza: czarno-białe zdjęcia, charakterystyczne zbliżenia, podział na filmowe rozdziały. Ale merytorycznie jest to rzecz na wskroś współczesna, porównywana z popularnym serialem „Girls”. A więc opowieść o wkraczających w dorosłe życie nowojorskich hipsterach.
Tytułowa bohaterka to urocza, wiecznie roztrzepana 27-latka (bardzo dobra rola współtworzącej scenariusz Grety Garwig). Ma chłopaka, ale pozbywa się go z wyraźną ulgą. Kumple żartobliwie nazywają ją „Frances undatable (nierandkowalna)”, bo rzeczywiście: bardziej niż spotkania z facetami interesuje ją (zaborcza, chociaż pozbawiona seksualnych podtekstów) relacja z najbliższą przyjaciółką, Sophie (Mickey Sumner). Na ekranie zobaczymy szereg konfrontacji, także rozczarowań: zafascynowana tańcem baletowym dziewczyna nie potrafi dostrzec, że na profesjonalną karierę jest już zwyczajnie za stara. Chce żyć w otoczeniu nowojorskiej bohemy (czyli sympatycznych, aspirujących pseudo-artystów w Ray-Ban’ach), ale zwyczajnie jej na to nie stać (podobnie jak na wymarzone podróże). Na domiar złego Sophie znajduje sobie narzeczonego, w dodatku nie artystę, ale czerstwego „normalsa” z wielkiej korporacji. Frances inkasuje kolejne ciosy, ale wciąż pozostaje nieuleczalną optymistką.
Krytycy pokochali niefrasobliwą Frances. Bo faktycznie, pomysłowości Baumbachowi (nadworny współscenarzysta Wesa Andersona) odmówić nie sposób. Cytaty z Godarda, Truffauta i przede wszystkim Rohmera mieszają się tu z zagraniami charakterystycznymi dla amerykańskiej alternatywy spod znaku Sundance. Ale nie jest to też kolejna ciepła, promująca tolerancję opowieść o zagubionych freak’ach, nieprzystosowanych nadwrażliwcach, wiecznych outsiderach. Baumbach sięga po tę estetykę (stąd z grubsza adekwatne porównania do „Girls”), by naszkicować obraz pokolenia. Konia z rzędem temu, kto precyzyjnie zdefiniuje pojęcie hipster, ale reżyser nie bawi się w definicje, bardziej interesują go konfrontacje. Młodociani graficy/muzycy/scenarzyści w wystylizowanych ciuchach wchodzą w niewygodny okres życia. Pokończyli studia, czas by zaprezentowali (dotąd zapewniającą im stosowny anturaż) sztukę własnego autorstwa, by opłacili przy jej pomocy rachunki i czynsze. Ponieśli konsekwencje swoich wyborów, odrzucili (lub zaakceptowali) kompromisy. Nie jest to na szczęście obraz cyniczny, krytyczny, szyderczy, przeciwnie: Baumbach kocha swoich bohaterów, rozumie ich dylematy i dlatego udaje mu się wiarygodnie uchwycić tzw. ducha czasu. Do tego dochodzi niezaprzeczalny urok głównej bohaterki i mini antologia filmowej historii Nowego Jorku: pięknie sfotografowane kolejne dzielnice tzw. wielkiego jabłka, zgrabne cytaty z Jarmusha i przede wszystkim Allena.
Chór zachwyconych recenzentów prowokuje, by do beczki miodu wpuścić łyżkę dziegciu. Baumbach doskonale czuje opisywane środowisko, ale na opisie kończy. Zadaje pytania, ale uchyla się od odpowiedzi, wiele sytuacji sprytnie zawiesza w próżni. Ma to swoje ewidentne plusy (żywy obraz nieskażony jakąkolwiek dydaktyką, tezą, o moralizatorstwie (na szczęście!) też nie może tu być nawet mowy), ale dla mniej wyrobionego widza (np. fana „Girls”, który nigdy o Rohmerze nie słyszał) epizodyczna konstrukcja może się z czasem okazać nieco nużąca. Podobnie jak szczątkowa fabuła, brak wyraźnych zwrotów akcji itd. Fanów „Girls” i wszelkiej maści „Seksów w wielkim mieście” wypada ostrzec, że „Frances” to jednak ambitniejsza propozycja, zwolenników owych „ambitniejszych”, że to film bardzo udany, chociaż jednak nie arcydzieło itd. Ale obejrzeć i tak warto, do czego z czystym sumieniem zachęcam.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze