„Oskarżona”, Mariella Mehr
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuMariella Mehr, Cyganka odebrana rodzicom zaraz po urodzeniu. Gwałcona od maleńkości. Poddawana elektrowstrząsom. Wychowywana w szpitalach psychiatrycznych, domach dziecka i poprawczakach. Matka, której także odebrano dziecko. Napisała książkę. To opowieść prawdziwej pisarki, rozumiejącej czym jest sztuka słowa i świadomej tego co robi. Sam wydźwięk powieści przeraża bardziej niż wszystko, co nastukali King z Mastertonem. Mocna lektura. Kobieca, w zupełnie nowym znaczeniu.
Oto dwa życia.
Mariella Mehr, Cyganka odebrana rodzicom zaraz po urodzeniu. Gwałcona od maleńkości. Poddawana elektrowstrząsom. Wychowywana w szpitalach psychiatrycznych, domach dziecka i poprawczakach. Wielokrotna uciekinierka. Matka, której także odebrano dziecko. Mając sześć lat nie wypowiedziała ani słowa. Teraz pisze.
Kari Selb. Dziewczyna z zaburzeniami psychicznymi. Wychowana przez wiecznie pijaną mamuśkę. Posiada niewidzialnych przyjaciół. Jej obsesją są czerwone buty. Podpala domy i zabija ludzi. Aresztowana, opowiada historię swojego życia lekarce, mającej stwierdzić jej poczytalność.
Mariella Mehr pisze o Kari Selb, co oznacza, że Mariella istnieje, a Kari wręcz przeciwnie. Oczywiście autorka i bohaterka nakładają się na siebie, jedna staje się naczyniem emocji drugiej, choć nie zdziwiłbym się gdyby Kari w jakiś sposób ożyła w Marielli i wędrowała po niej jak duch po nawiedzonym domu. Wiem też, dlaczego psychopata nie posiada normalnych uczuć. Cała energia takiego osobnika koncentruje się na powstrzymywaniu agresywnych instynktów. Na nic innego już sił nie starcza.
Ludzie coś mają z tym Freudem. Nie wiem, jak wygląda jego aktualna pozycja w psychiatrii i psychologii, ale w kulturze pozostaje jak najbardziej aktualny. Losy Kari Selb, tajemnice jej morderczej osobowości rozkładają się podług freudowskiego klucza. Źródłem wszelkich nieszczęść jest dzieciństwo, w pewien sposób konkretne (wiecznie pijana matka, nieobecny ojciec), a jednak umagicznione, ściągnięte w świat baśni. Toż całą Oskarżoną można odczytać jako wyjątkowo ponurą wariację na temat Czerwonych bucików Andersena. Dorzućmy do tego dwa dziwaczne byty kręcące się wokół Karim, czyli Malik i Serafima. Ich właściwego statusu można się tylko domyślać. Z pewnością w jakiejś swojej części są złudzeniem. Być może Serafim ma jakiegoś odpowiednika w rzeczywistości, być może nie ma go wcale, lecz na płaszczyźnie psychologicznej mamy triadę freudowską jak się patrzy: id, ego, superego. Na marginesie tego odczytania rodzi się pytanie o właściwy porządek rzeczy: czy Freud rzeczywiście znalazł szczególny klucz do rozumienia człowieka, czy może jego kryteria są tak szerokie, że przy odrobinie szczęścia, da się pod nie podpiąć wszystko?
Większość książek autorstwa ludzi pokrzywdzonych nie nadaje się do czytania. Wstyd powiedzieć, ale właśnie tak jest. Te wszystkie wspomnienia z więzień, opowieści wielokrotnie gwałconych kobiet, relacje żołnierzy z frontów i tym podobne mają wielką moc, zarazem nie będąc literaturą. Chyba zresztą nie taka jest intencja autorów, dających świadectwo swojej niełatwej przeszłości. Mariella Mehr wiele lat temu startowała właśnie z tej pozycji i była – jeśli wierzyć posłowiu – jedną z wielu kobiet opowiadających dziennikarzom o złych rzeczach, które jej się zdarzyły. Oskarżona jest książką prawdziwej pisarki, rozumiejącej czym jest sztuka słowa i cholernie świadomej tego co robi. Sam wydźwięk powieści przeraża bardziej niż wszystko, co nastukali King z Mastertonem, mnie jednak lękiem napawa co innego. Oto Mariella Mehr przekuwa swoją traumę na Karin Selb, tragedię prawdziwą w tragedię fikcyjną. Co się wówczas dzieje w człowieku? Jaki prąd nim telepie? Co zostaje pomiędzy kobietą prawdziwą, kobietą fikcyjną? Wolę sobie tego nie wyobrażać.
Mocna lektura. Kobieca, w zupełnie nowym znaczeniu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze