"Śpiewający detektyw", reż. Keith Gordon
MICHAŁ GRZYBOWSKI • dawno temuNiestety, nie do końca udana. Dziś przede wszystkim uderza wtórność przedsięwzięcia. Film przypomina nieudaną podróbkę takich dzieł jak "Barton Fink" Coenów, czy "Adaptacji" Kaufmana. Miejscami jest zabawny i faktycznie pomysłowy, ale na ogół zwyczajnie nudny. Konwencja musicalu i czarnego filmu jest zupełnie chybiona, niepotrzebnie przerysowana, miałka i w najlepszym przypadku irytująca. W pewnym momencie Dan Dark pyta się swojej żony, czy jego scenariusz ma stanowić podstawę nowego filmu o króliku Rogerze. Mając w pamięci fakt, iż Zemeckis istotnie planował niegdyś osadzić kontynuację swojego słynnego filmu w identycznych realiach - świetny wybór.
Dan Dark, autor drugorzędnych powieści detektywistycznych (w zasadzie opublikował tylko jedną), leży w szpitalu gnębiony zaawansowaną chorobą skóry. Ogromny ból sprawia, iż nie może normalnie funkcjonować, całymi dniami rozmyśla więc nad scenariuszem opartym na własnym debiucie powieściowym. Głównym bohaterem uczynił swoje alter ego — tytułowego śpiewającego detektywa — na co dzień cynicznego twardziela, który w życiu widział już wszystko, a po godzinach, znanego chyba jedynie wśród bywalców podejrzanych nocnych klubów, piosenkarza. Detektyw wikła się w sprawę morderstwa prostytutki, Dark natomiast ma coraz większe problemy z oddzieleniem fikcji od rzeczywistości, na którą składa się jego ponure dzieciństwo. Wydaje się, że jedyną osobą, która może mu pomóc, jest nowy, niekonwencjonalny terapeuta, a kluczem do prawdy książka napisana przez Dana…
Projekcje chorego umysłu na ekranie wyrażone są w formie nawiązującej do tradycji filmu noir i musicali — zapewne nikt nie zaryzykowałby pieniędzy na tak nietypowy obraz, gdyby za nim nic nie stało. Ale "Śpiewający detektyw" ma długą historię. Zaczęło się od nakręconego w 1986 roku angielskiego serialu pod tym samym tytułem. Reżyserowana przez Jona Amiela (dziś z różnym skutkiem radzi sobie w Hollywood) i napisana przez Dennisa Pottera produkcja uchodzi za arcydzieło telewizji, a sam scenariusz (na poły biograficzny) za jedną z najbardziej oryginalnych i najlepiej napisanych prac lat osiemdziesiątych. Ile w tym prawdy (co drugi angielski serial jest określany podobnymi epitetami), ciężko stwierdzić, oryginalny "Śpiewający detektyw" nie był nigdy emitowany w polskiej telewizji. Po latach Potter powrócił do swoich postaci i napisał scenariusz filmu kinowego. Nie jest to wierna adaptacja telewizyjnej serii, a raczej nowa historia wsadzona w ramy poprzedniego dzieła.
"Śpiewający detektyw" A.D 2003 to Robert Downey Jr., jest po prostu niesamowity i trzyma widza przy ekranie do samego końca. Dodatkowego smaczku dodaje wyjątkowa zbieżność prywatnego życia aktora i odtwarzanej przez niego postaci. Zachwyca także charakteryzacja, to chyba jedyna okazja, żeby zobaczyć łysego Mela Gibsona spoglądającego rozbieganym wzrokiem spod dwucentymetrowych szkieł.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze