"Dlaczego nie!", reż. Ryszard Zatorski
GRZEGORZ CZYŻ • dawno temuRyszard Zatorski - współtwórca sukcesów takich hitów małego ekranu jak Matki, żony i kochanki, Na dobre i na złe czy najpopularniejszy polski serial wszech czasów M jak miłość - najwyraźniej postawił sobie za cel przejście do historii rodzimego kina jako pionier nadwiślańskiej odmiany komedii romantycznej. Już w tym momencie nikt nie zaprzeczy, że udało mu się dopiąć swego, tyle tylko, że wypracowany przezeń styl nie jest stylem dobrym.
Ryszard Zatorski — współtwórca sukcesów takich hitów małego ekranu jak Matki, żony i kochanki, Na dobre i na złe czy najpopularniejszy polski serial wszech czasów M jak miłość - najwyraźniej postawił sobie za cel przejście do historii rodzimego kina jako pionier nadwiślańskiej odmiany komedii romantycznej. Już w tym momencie nikt nie zaprzeczy, że udało mu się dopiąć swego, tyle tylko, że wypracowany przezeń styl nie jest stylem dobrym. Być może w Polsce będzie się kiedyś kręciło udane filmy w tej konwencji, bo wyniki oglądalności świadczą, że jest na nie ogromne zapotrzebowanie, ale do tej pory nie powstał ani jeden taki obraz. I doprawdy nie ma się co łudzić, że któregoś dnia zrobi go właśnie Zatorski, jeśli nadal będzie się tak uporczywie trzymał swoich schematów.
Dlaczego nie! jest schematyczne aż do granicy autoplagiatu Tylko mnie kochaj, poprzedniego filmu twórcy krajowych blockbusterów. Znów mamy okazję przyglądać się kwiatowi warszawskiej socjety, choć zamiast środowiska architektów tym razem jest to świat pracowników agencji reklamowych. Zmiana to jednak wręcz niezauważalna, bo ci pracują i bywają w dokładnie tych samych punktach miasta co bohaterowie wcześniejszego dzieła Zatorskiego. I o ile poniekąd rozumiem jego słabość do Macieja Zakościelnego, który w Dlaczego nie! zagrał z właściwym sobie wdziękiem i mimo pewnych wpadek jest to jedyna przyzwoita rola w tym filmie, o tyle na miejscu reżysera zadbałbym przynajmniej, by akcję komedii przenieść do innego biurowca niż ten, który poznaliśmy na wylot w Tylko mnie kochaj. Budynek przy ulicy Emilii Plater to bezsprzecznie perła nowoczesnej architektury, ale — na litość boską — ileż można!
Również historia romansu Małgosi (Cieślak) i Janka (Zakościelny) nie pozostawia wątpliwości, że Zatorskiemu zabrakło inwencji, jeśli chodzi o rozwiązania fabularne. W ich miłosnych przepychankach nie ma za grosz napięcia i od początku wiadomo, że są sobie pisani i po licznych perturbacjach w końcu się zejdą, bo tak każą wymogi filmowego gatunku. Oboje mają za to wielkie życiowe ambicje, są świetnie ubrani i słuchają bardzo dobrej muzyki. Tę wybrał Robert Kozyra, prezes Radia Zet, które jest reklamowane w Dlaczego nie! w wyjątkowo nachalny sposób. Ale czy nowa wersja królującego od kilku lat na parkietach eleganckich lokali całego świata Sway, tym razem w wykonaniu girlsbandu The Pussycat Dolls, może zrekompensować brak logiki w postępowaniu głównej bohaterki filmu? Może w jej kokieteryjnym obrażaniu się na jakże galanteryjne starania o jej rękę polskiego Brada Pitta jest jakaś głębsza obserwacja przemian, jakie w ostatnim czasie zaszły w świadomości współczesnych młodych Polek, jednak zwykłemu zjadaczowi chleba, a ten jest — jak sądzę — odbiorą projektowanym Dlaczego nie!, cały ten cyrk wyda się raczej nonsensowny.
Jeśli więc nie jesteście bezkrytycznymi fanami ostatnich dokonań Ryszarda Zatorskiego, darujcie sobie ten film, bo na jego oglądanie zwyczajnie szkoda czasu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze