"Tropiciel", reż. Marcus Nispel
DOROTA SMELA • dawno temuFilm z modnego ostatnio gatunku historycznej bujdy, który bezpardonowo miesza fakty z fikcją i luźno poczyna sobie z prawdą czasów. Kanwą scenariusza stały się słabo jeszcze zbadane i tonące w pomroce dziejów prekolumbijskie wyprawy do Ameryki.


Prawdopodobnie to wikingowie jako pierwsi około X wieku odkryli Nowy Świat. Wkrótce po tym zbudowana na europejskich wojnach potęga militarna Normanów i rozwinięta cywilizacyjnie kultura upada. Jak sugeruje Tropiciel, przyczyny należy upatrywać w ich amerykańskiej wyprawach, kiedy podczas próby zajęcia terytorium Indian spotykają na swojej drodze przeszkodę nie do pokonania. Reszta jest poezją godną scenarzystów Conana Barbarzyńcy.
Łódź wikingów rozbija się o wybrzeże Ameryki Północnej na wysokości Nowego Jorku, w usianej wówczas wioskami Indian Wampanoag dziczy. Z kraksy cało wychodzi tylko wystraszony dziesięciolatek, który brodzi w wodzie między trupami z wielkim mieczem w dłoni. Tak zastaje go pewna bezdzietna Indianka z pobliskiej osady, która postanawia przygarnąć sierotę. Rada plemienna po burzliwych naradach wyraża zgodę i odtąd nazywany "Duchem" normański malec wychowuje się na Czerwonoskórego. Nie ma w filmie żadnych negatywnych stereotypów na temat Indian. Nie znają oni alkoholu ani używek halucynogennych, nie zdejmują skalpów z innych plemion i mimo że oficjalnie są Irokezami, nie mają w sobie za grosz zadziorności. To poczciwe gapy, których jedynym zajęciem jest zwoływanie narad i dokonywanie sukcesji szamańskich tytułów. Nic dziwnego, że potomek wojowniczych wikingów wyraźnie odstaje od nich pod względem temperamentu. Mówią mu, że musi stawić czoło przeszłości. I faktycznie tak się dzieje, gdy bestie w rogatych hełmach powracają po 15 latach do Ameryki z misją wyrżnięcia w pień jej rdzennych mieszkańców.
Indianie nie mają szans: ich drewniane dzidy są niczym słone paluszki w zetknięciu z żelazem Normanów, a ich strzały nie mogą przebić się przez tarcze i zbroje najeźdźcy. Jedyna nadzieja w Duchu, który z racji swych genów wie co nieco o zabijaniu i jest posiadaczem jedynego miecza (a przecież we wraku łodzi z pewnością znalazłoby się więcej broni). Czy jednak uda mu się jak Johnowi McClane'owi ze Szkalnej pułapki w pojedynkę wykończyć oddział uzbrojonych po zęby profesjonalistów?

Obok historycznych przekłamań Tropiciel składa się w zasadzie z samych klisz gatunkowych i schematów najgorszego sortu. Dobrzy Indianie mówią po angielsku, Normanowie, których charakteryzacja jest cokolwiek przesadzona (przypominają bandę muzyków deathmetalowych w drodze do Mordoru), posługują się zabójczą mową islandzką. Nic to jednak w obliczu banału, który przenika rozmowy Wampanoagów, rozprawiających o "walczących w duszy człowieka wilkach nienawiści i miłości". Pół filmu zajmują samotne ćwiczenia z mieczem głównego bohatera, który dumnie wypina muskularną i niczym nie przyodzianą, pomimo padającego śniegu, pierś.
Naiwność realiów historycznych i infantylizm społeczno-polityczny świata przedstawionego bynajmniej nie czynią z Tropiciela kina familijnego à la Disney. Podobnie bowiem jak Apocalypto czy 300, które wyraźnie naśladuje, jest to obraz posługujący się estetyką gore'u. Pod względem ilości sztucznej krwi, gumowych głów i kończyn, które oglądamy tu w kadrze, nie ustępuje Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną, debiutowi Markusa Nispela. Lubujący się w krwawych kawałkach reżyser urządził ponoć aktorom kilka testów w stylu realisty show, każąc samodzielnie wykonywać kaskaderskie zadania w rodzaju grupowego skoku ze skały, by zaoszczędzić na efektach specjalnych. W niemalże anonimowej ekipie tylko Karl Urban, który zagrał Eomera we Władcy Pierścieni, dostał pewnie jakie takie pieniądze. Choć z drugiej strony brak gwiazd, podobnie jak szarobura paleta przekontrastowanych zdjęć, to być może akurat najlepsze strony tej produkcji. Szkoda czasu na taką historię.

Najnowsze

Ubezpieczenie AC – co to jest i dlaczego warto je mieć?
MATERIAŁ PROMOCYJNY
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze