"Walkiria", Brian Singer
DOROTA SMELA • dawno temuObraz traktujący o bohaterach niemieckiego ruchu oporu. Film relacjonuje w skrócie historię nieudanych zamachów na życie Hitlera, jakich dokonywali niemieccy żołnierze. Twórcy trzymają się faktów - to duży plus filmu. Aktorzy są świetnie dobrani, nie ma też żadnych poważniejszych przekłamań ani typowo hollywoodzkich uproszczeń.
To już kolejny dramat historyczny z okresu drugiej wojny światowej, który w tym roku trafia na nasze ekrany. Tym razem jest to obraz traktujący o bohaterach niemieckiego ruchu oporu. Film relacjonuje w skrócie historię nieudanych zamachów na życie Hitlera, jakich dokonywali niemieccy żołnierze. W pierwszych minutach poznajemy Clausa von Stauffenberga, podpułkownika Afrika Korps w Tunezji, który odnosi ciężkie obrażenia w amerykańskim bombardowaniu.
W tym czasie przeciwni niemieckiej inwazji na Rosję oficerowie Sztabu Grupy Armii Środek przeprowadzają nieudany zamach na Hitlera, umieszczając bombę w butelce Cointreau, którą Führer zabiera na pokład samolotu. Niestety bomba nie wybucha. Spiskowcom udaje się jakoś zatuszować sprawę i zaczynają planować kolejną akcję. Dołącza do nich mianowany oficerem sztabowym Ogólnego Urzędu Sił Zbrojnych von Stauffenberg. Rany wojenne (brak ręki i oka) nadają mu status bohatera i pozwalają dotrzeć do Hitlera tak blisko, jak tylko się da. Stauffenberg to mózg operacji. To on wskazuje spiskowcom konieczność opracowania planu działania po zabiciu Hitlera. Projektuje strategię przejęcia władzy przez Wermacht i stłamszenia SS. Plan zakłada wykorzystanie wojsk rezerwowych i przepisanie od nowa istniejącej już operacji Walkiria, których to zmian dokonuje Stauffenberg osobiście, by następnie Hitler zatwierdził je swoim podpisem…
Po bardzo oględnych i wyrywkowych odwiedzinach w Tunezji oraz kilku migawkach z wcześniejszej próby zamachu film koncentruje się na tytułowej operacji, która zostaje tu detalicznie zrelacjonowana. Twórcy raczej trzymają się faktów — to duży plus filmu. Nie można powiedzieć, żeby aktorzy byli rażąco źle dobrani, nie ma też żadnych poważniejszych przekłamań ani typowo hollywoodzkich uproszczeń. Film zakłada pewną znajomość historii, a być może nawet zachęca do dokształcania się pod kątem jego lektury. Niemiecki ruch oporu jest tu bowiem zaprezentowany w swoim największym zrywie i prawie nie ma mowy o jego genezie, brak także spojrzenia na wielorakie motywacje ludzi biorących w nim udział. Tego oczywiście twórcom zarzucać nie można — tak nakręcony film musiałby trwać wiele godzin — należy zatem uznać, że dokonali oni właściwej selekcji materiału.
Przejdźmy jednak do wad. Jakkolwiek dbała o realia, Walkiria przez cały czas pobrzmiewa fałszywą nutą. Skąd to wrażenie? Na pewno w jakiejś części bierze się ono z faktu, że zarówno naziści, jak i antyhitlerowcy mówią po angielsku (to samo dotyczyło filmu Opór). My Polacy znamy hitlerowskie komendy na pamięć, język wroga jest dla nas jego integralną częścią i kiedy ów wróg zostaje go pozbawiony, zwyczajnie traci na wiarygodności. Hollywood nie robi wyjątków — film z napisami by się nie sprzedał. Być może w Niemczech, dzięki dubbingowi, zabrzmi lepiej.
Mimo iż Tom Cruise nie wypada tu tak irytująco amerykańsko, jak można się było obawiać, to też nie udaje mu się stworzyć postaci z krwi i kości.
Jego Stauffenberg jest sztywny, jakby pił wywar ze szpiku kostnego. Pomimo całkowitego poparcia dla jego z gruntu słusznej misji nie sposób się z nim utożsamić. To także wina źle napisanych dialogów, które są płytkie, po amerykańsku patetyczne i puste i w żaden sposób nie dodają postaciom psychologicznej głębi. Wreszcie sama narracja wydaje się po prostu pozbawiona tempa i napięcia. Jest doskonała scena w Wilczym Szańcu, kiedy Stauffenberg jedną ręką uzbraja bombę, jest kilka ciekawych i nieźle zagranych fragmentów, które pokazują strach i oportunizm niemieckiej administracji, ale to nie wystarczy, by nadać całości rozmachu.
Wszystkie spotkania i przygotowania w łonie ruchu oporu wypadają jakoś harcersko — nie towarzyszy im napięcie, atmosfery konspiracji brak (przecież to największa operacja zmierzająca do zgładzenia największego zbrodniarza naszych czasów!). Tandemowi Singer-McQuarrie, którzy mają na swoim koncie gangsterski hit Podejrzani, nie udaje się tym razem oddać napięcia tych chwil. Ich film wypada jak poprawna, ale niemrawa lekcja historii dla licealistów, telewizyjna inscenizacja bez ikry i jaja. Można obejrzeć, ale wcale nie trzeba.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze