Jak czytają Polacy? I dlaczego tak mało?
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuZ czytaniem książek w Polsce nie jest dobrze. Jakikolwiek kontakt w ciągu roku z książką, poradnikiem, albumem lub publikacją internetową deklaruje tylko 44% Polaków. Natomiast 46% w ogóle nie przeczytało żadnej książki lub tekstu dłuższego niż trzy strony artykułu. Dlaczego tak się dzieje?
Z czytaniem książek w Polsce nie jest dobrze. Uczniowie, jeśli już zajmują się lekturą, to sięgają wyłącznie do opracowań szkolnych albo wybranych fragmentów lektur. Dorośli ograniczają się do nagłówków gazet lub tekstów w internecie, interesując się głównie kolorowymi zdjęciami (najlepiej, jeśli jest na nich odrobinę golizny) lub czasopismami o samochodach i celebrytach. Badania przeprowadzone przez Bibliotekę Narodową, na zlecenie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, wskazują, że jakikolwiek kontakt w ciągu roku z książką, poradnikiem, albumem lub publikacją internetową deklaruje tylko 44% Polaków. Natomiast 46% w ogóle nie przeczytało żadnej książki lub tekstu dłuższego niż trzy strony artykułu.
Ministerstwo postanowiło coś z tym zrobić, przygotowując Program Rozwoju Czytelnictwa na lata 2011 – 2020. Jego celem jest usystematyzowanie i skoordynowanie działań prowadzonych na rzecz czytelnictwa. Wcześniej ministerstwo przeznaczyło potężne pieniądze na wsparcie bibliotek, które dzięki temu wzbogaciły księgozbiór, przeprowadziły remonty i zaangażowały się w budowanie relacji z czytelnikami. To z całą pewnością dobra odpowiedź na wzrastające ceny książek, które od 2011 roku obarczone są 5% podatkiem VAT. Bo wystarczy zajrzeć do księgarni, by przekonać się, że zakup książki to odważna decyzja. Wydanie 40 lub 50 złotych, kiedy zarabia się 1400 złotych brutto, to decyzja albo dla pasjonatów literatury, albo dla ludzi szukających ciekawego prezentu. Sprawa nie jest jednak prosta, skoro i antykwariaty nie rejestrują zawrotnych zysków, sprzedając tytuły nawet z 50% rabatem. Bo zainteresowanie książkami po prostu spada, a jest to związane z tendencjami we współczesnej kulturze. Wzrastające ceny na pewno temu sprzyjają.
Książki wymagają skupienia. To stwierdzenie wyda się komuś banalne. Jeśli jednak zastanowimy się nad sposobem percepcji współczesnych dzieł popkultury, lektura tekstu wyda nam się zadaniem ekstremalnie trudnym. Zwróćmy uwagę na to, jak dziś oglądamy telewizję. Medioznawcy mówią o tendencji, którą określają mianem zappingu. Przeciętny odbiorca telewizji siada dziś przed telewizorem i oddaje się przyjemności przeskakiwania z kanału na kanał, skupiając się na kilkadziesiąt sekund na tym, co pokazuje ekran. Bo jeśli nawet oglądamy film, to ilość pojawiających się reklam zmusza nas do zmiany kanału. A tu okazuje się, że na sąsiednim programie jest coś ciekawszego. Więc przełączamy na moment, rzucając jednocześnie okiem na zawartość kolejnych kanałów. I tak mija kilkadziesiąt minut lub półtorej godziny.
Dorzućmy jeszcze specyficzne preferencje Polaków, którzy, zamiast skupić się na dobrym artystycznym kinie, wolą oglądać Plebanię, Klan, Usta Usta lub najnowszą Rezydencję. Kilka określeń idealnie pasuje do tego typu produkcji: powtarzalność, przewidywalność, swojskość, typowość, rozpoznawalność. Oto przymiotniki, od których każdy artysta uciekałby, gdzie pieprz rośnie. Ale wyobraźmy sobie zmęczonego Polaka, który po forsownym dniu pracy, opiece nad dziećmi i domem, próbuje znaleźć skuteczną formę wypoczynku, która nie wymagałaby od niego wysiłku, skupienia i refleksji. Musi być to coś, co dokładnie współgra z jego wyobrażeniami o rzeczywistości, relacjach damsko-męskich, polityce, kulturze, ekonomii itp. Na horyzoncie pojawia się więc serial, często w egzotycznej, amerykańskiej odmianie. Musimy jednak usprawiedliwić Polaków: jeśli ktoś chciałby obejrzeć dobre artystyczne kino, to i tak musiałby poczekać na godzinę 23.00 lub 1.00 w nocy, bo tylko wtedy pojawia się coś naprawdę wartościowego. A przecież musimy wstać do pracy o 6.30 lub 7.00, więc oglądanie filmu w nocy zdecydowanie odpada. Dlatego wybieramy serial, nadawany w bardzo rozsądnych godzinach.
Ubogo prezentuje się książka lub artykuł w gazecie – artykuł, który nie ograniczałby się do kilkunastu zdań zamieszczonych pod kolorowym zdjęciem. Takiego tekstu nie da się przeczytać w kilkadziesiąt minut, a przecież jesteśmy przyzwyczajeni do szybkiego przepływu informacji; do błyskawicznego przyswajania tego, co dzieje się wokół nas. Dziś wszystko musi rozgrywać się błyskawicznie, bezzwłocznie, z szybkością światła. Trudno więc skupić się na treści książki, skoro wszystko podane jest w kilkunastu rozdziałach. A jeśli dodamy do tego trudny, eksperymentalny język – lektura będzie nie do strawienia! Po co więc męczyć się, skoro wszystko jest do przyswojenia w postaci obrazków. To nie przypadek, że instrukcje w samolotach przedstawione są za pomocą piktogramów. To nie przypadek, że menu w telewizorach lub telefonach zbudowane jest z kolorowych obrazków. Nasz mózg został do tego przyzwyczajony. Wykorzystujemy przecież około 10% naszych możliwości, a telewizja przyczynia się do obniżenia tego współczynnika. Na pewno nowoczesne technologie telewizyjne i internetowe umożliwiają szybszy dostęp do informacji, ale chyba coś nam umyka: umiejętność koncentracji, analitycznego myślenia i kojarzenia informacji! Bo wszystko mamy podane na tacy.
W takiej sytuacji znaleźli się ci, którzy chcą zwiększyć poziom czytelnictwa.
Życzymy sukcesu!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze