„Starszy brat, młodszy brat”, Filip Florian, Matei Florian
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuDwóch braci (dojrzały pisarz i trzydziestoletni debiutant) spisało wspomnienia z dzieciństwa. Pisali naprzemiennie, po rozdziale, uzupełniając się wzajemnie i komentując. Efektem jest magiczna książka pełna zabaw, nadziei i piłki nożnej. Sympatyczna, bardzo ciepła, pozbawiona wszelkiej przebojowości. Tym, co wyróżnia obraz dzieciństwa, opowiedziany przez rumuńskie rodzeństwo, jest świadomość historyczna - wspomnienie wojny światowej.
Dwóch braci – dojrzały pisarz i trzydziestoletni debiutant – spisało wspomnienia z dzieciństwa. Pisali naprzemiennie, po rozdziale, uzupełniając się wzajemnie i komentując. Efektem jest Starszy brat, młodszy brat Filipa i Matei Florianów, magiczna książeczka pełna zabaw, nadziei i piłki nożnej.
Tym, co wyróżnia obraz dzieciństwa, opowiedziany tak ładnie przez rumuńskie rodzeństwo, jest, w pierwszym rzędzie, świadomość historyczna, rzec by można – dziejowa, dalej zaś zamiłowanie do piłki nożnej o skali spotykanej jedynie w pewnym kraju nad Wisłą. Magiczność lat młodości: tajemnego kodu zabaw, baśniowych postaci gadających, w tym akurat wypadku, ze słoika musztardy, marzeń, zachowań inicjacyjnych, fascynującej próby zrozumienia dorosłych ulega złamaniu poprzez realia. Czyli, wspomnienie wojny światowej, realia życia za żelazną kurtyną, nade wszystko ponurą figurą Ceausescu, rzucającą długi, złowrogi cień na codzienność. Scena, w której dzieci bawią się w przewodniczącego wraz z małżonką pod okiem cokolwiek zbaraniałych nauczycielek długo zapada w pamięci, zwłaszcza, że rumuński dyktator był prawdziwym potworem, nawet na tle przyjemniaczków władających Europą z nadania Kremla.
No i piłka nożna! Ta jest wszędzie! Tej książki nie dałoby się czytać, gdyby nie bezcenne przypisy (brawa dla tłumacza), wyjaśniające, że ten czy ów facet to zawodnik, sędzia czy ktoś taki. Emocje piłkarskie ciągną się przez całe strony, niektóre wątki dałoby się z pewnością opowiedzieć używając specyficznego języka komentatorów, a i sam zamysł pisarski nieco przypomina metodę rozgrywania meczu: Filip poda do Matei, Matei kopnie Filipowi i tak to się kręci. My, czytelnicy jesteśmy kibicami tego literackiego spotkania i rozumiemy coraz lepiej, że futbol był azylem w tych niewesołych czasach. Każdy: duży i mały, prześladujący i prześladowany mógł zabrać się na mecz i tam na chwilę zapomnieć, jaką to codzienność zgotowała mu historia.
Zastanawiam się tylko jak taka – sympatyczna, bardzo ciepła, pozbawiona wszelkiej przebojowości książeczka – wyglądałaby za lat dwadzieścia, to znaczy, co w roku 2030 napisaliby dzisiejsi dziesięciolatkowie. Wspomnienia moje, moich rówieśników nie różnią się specjalnie od tych, które przywołują bracia (tyle samo piłki, szczęśliwie, o wiele mniej Ceausescu), to czas wypełniony ganianiem na powietrzu i szukaniem okazji do psoty. Ale później? Trudno określić, czy pokolenie konsol/iPodów/komunikatorów sieciowych doświadcza emocji o podobnym natężeniu w swoim świecie, podobnie jak nie wiemy, w jakim języku kiedyś nam je przypomni.
Każdy kto chce zostać pisarzem, może napisać dwie książki niezależnie od skali swojego talentu. Pierwsza będzie dotyczyła dzieciństwa, co jest o tyle łatwe, że – jak słusznie zauważył Wojciech Smarzowski w Małżowinie – każdy przecież dzieciństwo posiadał. Druga powieść dotyczy, oczywiście, wrażeń z pisania pierwszej, tego jak ta pierwsza książka zmieniła życie, pojawiają się opisy środowiskowe i wrażenia z literackich rautów. Matei Florian, młodsza połowa braterskiej spółki autorskiej znajduje się w sytuacji szczególnej. Nie napisał całej powieści o dzieciństwie, lecz tylko pół, co nie pozwala wieszczyć jasno o jego losach. Bo co? Drugie pół popełni z kimś innym, albo wyda mini-powieść? Namówi brata na ciąg dalszy? Przeskoczy do etapu drugiego. A może przełamie schemat, zrobi coś autorskiego, swojego, coś co zaskoczy czytelnika? Tak może się wydarzyć - Starszy brat, młodszy brat to przecież książka potwierdzająca spory talent starszego autora, i zwiastująca nadejście młodego zdolniachy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze