"Posejdon", reż. Wolfgang Petersen
WOJCIECH ZEMBATY • dawno temuOd filmów akcji oczekuje się przede wszystkim rozmachu i trzeba przyznać, że Posejdon zrealizowany jest bardzo wystawnie. Dekoracje są solidne, aktorzy naprawdę pływają, a poszczególne efekty specjalne współtworzyli naukowcy z Uniwersytetu Stanforda. Sam pomysł umieszczenia bohaterów w świecie odwróconym do góry nogami okazał się bardzo ożywczy. Otoczenie jest obce i klaustrofobiczne, woda nieubłaganie wdziera się do tonącego statku. Podróż przez trzewia rannego kolosa ma także wymiar paraboliczny, nieodzownie przywołując na myśl historię biblijnego Jonasza miotającego się we wnętrzu wieloryba.
Remake klasycznego filmu katastroficznego z 1972 roku. Luksusowy statek pasażerski Posejdon pada ofiarą żywiołów. Staranowany przez wielką falę, przewraca się do góry dnem. Kilkoro spośród ocalałych pasażerów postanawia szukać ratunku na własną rękę. Przedzierają się w górę, w stronę dna statku. Liderem grupy staje się Ramsey (Kurt Russell), eksstrażak i polityk. Ale zdolności przywódcze ma też Dylan Johns (Josh Lucas) – cyniczny szuler z zadatkami na herosa…
Od filmów akcji oczekuje się przede wszystkim rozmachu i trzeba przyznać, że Posejdon zrealizowany jest bardzo wystawnie. Dekoracje są solidne, aktorzy naprawdę pływają, a poszczególne efekty specjalne współtworzyli naukowcy z Uniwersytetu Stanforda. Sam pomysł umieszczenia bohaterów w świecie odwróconym do góry nogami okazał się bardzo ożywczy. Otoczenie jest obce i klaustrofobiczne, woda nieubłaganie wdziera się do tonącego statku. Podróż przez trzewia rannego kolosa ma także wymiar paraboliczny, nieodzownie przywołując na myśl historię biblijnego Jonasza miotającego się we wnętrzu wieloryba.
Posejdon to jeden z tych filmów, które mają za zadanie obudzić w sytym, znudzonym mieszczuchu grozę dzikiej i nieokiełznanej przyrody. Luksusowy okręt zamienia się w zdewastowaną kataklizmem dżunglę, a uwięzieni na nim ludzie dysponują jedynie sprytem, zręcznością i nabytymi umiejętnościami strażaka czy marynarza. Muszą teraz wspinać się po stalowych skałach, pokonywać rwące rzeki i niebezpieczne jaskinie, unikać piorunów z wilgotnych gabli i ustawicznych trzęsień ziemi…W tych ekstremalnych warunkach instynkty mają pierwszeństwo przed wartościami i regułami współżycia, którym hołdujemy w warunkach dobrobytu i bezpieczeństwa.
W tym sensie Posejdon to nad wyraz archetypiczna historia. Można przypuszczać, że nasi przodkowie, którzy żyli w niewielkich, najwyżej kilkudziesięcioosobowych grupach, musieli stawiać czoła podobnym wyzwaniom. W obliczu klęsk żywiołowych, zagrożeń i przymusowych migracji pierwsi ludzie nauczyli się określonych sposobów postępowania. Antropologowie twierdzą, że altruistyczna zdolność do narażania własnego życia dla dobra grupy nie wynika z jakiejś niezwykłej szlachetności danego człowieka. Jest to cecha faworyzowana w doborze naturalnym. U małp naczelnych kariera wodza jest najbardziej niebezpieczną opcją społeczną. Wódz ma dostęp do wielu samic, ale jako pierwszy stawia czoła drapieżnikom i często ginie. Jesteśmy więc potomkami dzielnych samobójców z wyboru.
Poczynania bohaterów Posejdona potwierdzają teorie antropologów co do joty. Egoista uczy się opieki nad kobietami i dziećmi, młody wojownik musi wykazać się przed starym wodzem. Wygląda na to, że mimo całego rozwoju technologii i kultury, ludzkie motywacje, emocje i normy postępowania zatrzymały się w erze jaskiń. Przynajmniej w kinie katastroficznym.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze