„Charlie St. Cloud”, Burr Steers
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuKino dla rozkochanych w Efronie nastolatek. Bohater na nowo poznaje sens życia i odkrywa siłę miłości. Ale tej przemiany nie potrafi udźwignąć Efron: drewniany, pozbawiony talentu i charyzmy. Na pozór jest to opowieść o poczuciu winy, o przezwyciężaniu traumy. W istocie fabułę porządkuje jeden cel: uwielbiany przez nastolatki Zac Efron ma być poświęcającym się ideałem, ucieleśnieniem szlachetności. To jedna wielka rozkładówka z Bravo Girl. Zac marszczy brwi, roni łzę, pręży się na pokładzie jachtu, ściąga zroszoną morską bryzą podkoszulkę: oto prawdziwa treść filmu.

Zac Efron (High School Musical) odgrażał się, że Charlie St. Cloud będzie jego skokiem w dorosłość. Będzie pierwszym poważnym filmem, ba, dramatem psychologicznym. Kto traktował te zapowiedzi z przymrużeniem oka, ten się (oczywiście) nie pomylił.
Charlie (Zac Efron) jest fajny. Młody, przystojny, systematyczny, pracowity i utalentowany. A, że mamy czasy kryzysu, nasz bohater pochodzi z ubogiej rodziny. Kiedy jego koledzy spędzają czas na kosztownych korepetycjach i obozach treningowych Charlie pomaga mamie (Kim Basinger), opiekuje się bratem Samem (Tahan) i oswaja z myślą, że nie stać go na studia. Ale Charlie jest też utalentowanym żeglarzem: wygrane zawody dają mu stypendium na wymarzonym Uniwersytecie Stanford. I kiedy wydaje się, że życie Charliego będzie spełnioną baśnią, wydarza się tragedia: pijany kierowca taranuje samochód, którym jadą bracia St. Cloud. Sam ginie na miejscu. Cudem wyratowany Charlie zyskuje nadprzyrodzone zdolności: widzi duchy, rozmawia ze zmarłymi. Codziennie o zachodzie słońca (zgodnie z daną bratu obietnicą) spotyka ducha Sama, i uczy go gry w baseball. Koledzy Charliego wyjeżdżają na studia, później rozpoczynają kariery zawodowe. Złamana tragedią matka opuszcza rodzinne miasto. Na miejscu zostaje Charlie: porzuca marzenia, wegetuje pracując na cmentarzu, liczy się dla niego tylko jedno: codzienne spotkania z Samem. I tak trwa to do czasu, kiedy na horyzoncie pojawia się (a jakże: atrakcyjna) koleżanka Charliego, Tess (Amanda Crew).
Możecie mi wierzyć: w rzeczywistości wygląda to znacznie gorzej niż w powyższym streszczeniu. Na pozór jest to opowieść o poczuciu winy, o przezwyciężaniu traumy, o niespokojnych duszach, które nie mogą udać się w dalszą drogę. Na pozór, bo w istocie całą fabułę porządkuje jeden, nadrzędny cel: uwielbiany przez nastolatki Zac Efron ma być aniołem, poświęcającym się ideałem, ucieleśnieniem szlachetności.
Ale i to jest blagą. Bo tak naprawdę chodzi tu jedynie o eksponowanie chłopięcej urody Efrona. To w gruncie rzeczy jedna wielka rozkładówka z Bravo Girl. Zac marszczy brwi, Zac roni łzę, pręży się na pokładzie jachtu, ściąga zroszoną morską bryzą podkoszulkę: oto prawdziwa treść filmu. Nie wytrzymuje tego założenia, z czasem coraz bardziej nie trzymająca się kupy, fabuła. Bo ma to być opowieść z gatunku: bohater na nowo poznaje sens życia i odkrywa siłę miłości. Czyli mamy do czynienia z przemianą, a tego z kolei najwyraźniej nie potrafi udźwignąć Efron: drewniany, pozbawiony talentu i charyzmy, gra cały czas na tej samej nucie. Próbują mu pomóc reżyser i operator, ale to właśnie ostatecznie pogrąża Charliego St. Cloud: wystrzeliwuje się tu w widza ciężką do zniesienia, stężoną dawkę patosu. Podniosła muzyka, rozgwieżdżone nieboskłony, nadmorskie wichry: to one (w obliczu niemocy aktora i scenarzysty) mają dostarczyć sensu całej opowieści. Bezskutecznie.
Oczywiście: to kino dla nastolatków. A przede wszystkim dla rozkochanych w Efronie nastolatek. Tylko, czy automatycznie oznacza to, że film musi być bzdurny, nudny, plastikowy? Pewnie tak, ostatecznie hollywoodzcy producenci doskonale wiedzą, co sprzedaje się najlepiej. Zdezorientowanemu recenzentowi pozostaje jedynie ostrzec: jeżeli wnętrza waszych mieszkań nie są oplakatowane podobiznami Zaca Efrona, pod żadnym pozorem nie dajcie się wyciągnąć na projekcję Charliego St. Cloud

Najnowsze

Domowe dania jednogarnkowe na chłodne dni
MATERIAŁ PROMOCYJNY
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze