"Przyjaciele", reż. Tony Goldwyn
DOROTA SMELA • dawno temuFilm, do którego scenariusz napisał Paul Haggis, ma dynamikę i niepokojący klimat Miasta gniewu. Tak jak w swoim oscarowym hicie Haggis dał obraz zżeranego uprzedzeniami rasowymi i ksenofobią multikulturowego tygla, tak tu szkicuje obraz niedojrzałego pokolenia trzydziestolatków - wiecznych chłopców, którzy lawirują między przeszkodami życiowymi w nadziei uniknięcia odpowiedzialności, nieufni wobec płci przeciwnej i przekonani o nietrwałości damsko-męskich sojuszy.
Komedia romantyczna z pretensjami do poważnego kina psychologicznego. Spokój ducha młodego architekta Michaela zostaje zmącony, kiedy jego partnerka oznajmia mu, że jest w trzecim miesiącu ciąży. W bezpieczne kawalerskie życie wkrada się widmo małżeńskiej przysięgi i przeprowadzki z modnego city do domku na przedmieściu. W tym newralgicznym momencie Michael spotyka ponętną uczennicę, której zamiary wobec niego są jasno i dobitnie sprecyzowane. Choć stara się przekonać sam siebie o słuszności wytrwania w wierności, co rusz życie podkopuje jego wiarę w monogamię. Dwaj najlepsi kumple - świeżo upieczony mąż i ojciec Chris i bezlitośnie porzucony i upokorzony przez ukochaną kobietę Izzy — planują ucieczkę do Argentyny. Z całej paczki najlepiej zdaje się wieść beztroskiemu singlowi Kenny'emu, który codziennie upija się w swoim pubie i wraca do domu z inną dziewczyną.
Film, do którego scenariusz napisał Paul Haggis, ma dynamikę i niepokojący klimat Miasta gniewu. Tak jak w swoim oscarowym hicie Haggis dał obraz zżeranego uprzedzeniami rasowymi i ksenofobią multikulturowego tygla, tak tu szkicuje obraz niedojrzałego pokolenia trzydziestolatków — wiecznych chłopców, którzy lawirują między przeszkodami życiowymi w nadziei uniknięcia odpowiedzialności, nieufni wobec płci przeciwnej i przekonani o nietrwałości damsko-męskich sojuszy. W panicznych wyczynach Michaela, który miotając się jak złapany w sieci piskorz, ryzykuje nie tylko wieloletni związek, ale i wyrok za seks z nieletnią, jest jeszcze kilka innych sugestii. Dzierlatka wmawia bohaterowi, że kiedy wprowadzono instytucję małżeństwa, ludzie żyli nie dłużej niż trzydzieści lat, tym samym lansując modną wśród młodych mężczyzn teorię, jakoby człowiek (a zwłaszcza mężczyzna) nie był zdolny do monogamii.
Jednak ślubny kobierzec to wybór nie tyle ryzykowny, ile przede wszystkim nieciekawy. Legalizując związek z kobietą, nasz bohater będzie musiał pożegnać się z męską przygodą i przywitać ze znojem dorosłego życia, w którym wszystko, co hedoniście Kenny'emu dmucha w żagiel, jest nieobecne. Koniec z klubami i podrywem, dzikim seksem w windzie, który zastępuje rutynowa kopulacja raz na miesiąc. Zamiast spotkań przy piwie z kumplami będzie spędzał wieczory z wrzeszczącym niemowlakiem i kłótliwą żoną (która po ślubie nieodmiennie zmienia się w heterę). Słowem dlaczego zdrowy i przystojny mężczyzna miałby się na coś podobnego godzić?
Bez względu na rozwój akcji sympatia widza jest po stronie Michaela. Na jego usprawiedliwienie działają przecież nie tylko liczne przykłady rozkładu pożycia wśród rodzin i znajomych, demoralizujący wpływ kumpli czy strach przed nieodwracalnym, ale i silna perswazja młodej uwodzicielki. Jak to się mówi: okazja czyni złodzieja. Dodatkowo słabość Michaela jest zaledwie chwilowa. Co z tego, że zgrzeszył, jeśli dzięki temu z niedojrzałego chłopaczka zmienił się w gotowego do dźwigania odpowiedzialności mężczyznę, przykładnego męża i ojca, a zdrada, paradoksalnie, scementowała związek.
Ta manipulacyjna konkluzja, jakkolwiek ciut irytująca, nie psuje przyjemności z odbioru filmu, który trzyma się kupy, ma klimat i świetne aktorstwo Zacha Braffa. Choć ścieżka muzyczna jest łudząco podobna do tej z Powrotu do Garden State (również z Braffem w roli głównej), większych analogii między obrazami nie można się doszukać. Przyjaciele z pewnością nigdy nie zostaną zaliczeni w poczet filmowych manifestów pokoleniowych ani nie staną się pozycją kultową. To jednak nie znaczy, że nie warto wybrać się do kina, zwłaszcza w towarzystwie stałego partnera/ki.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze