Warszawa może być doskonałym obiektem badań socjologicznych. Jeśli chcemy przekonać się, jakie jest tempo dzisiejszego świata, jaki alkohol lub narkotyki są dziś w modzie, wybierzmy się do grodu nad Wisłą. Taki przynajmniej wniosek płynie z powieści Agnieszki Niezgody, opublikowanej właśnie przez Wydawnictwo Nowy Świat. Zdjęcie na pierwszej stronie idealnie współgra z treścią książki: atrakcyjna młoda kobieta zakrywa intymną część swojego ciała tabliczką z tekstem najwyraźniej adresowanym do wielbiciela płci pięknej. A że nie ma w tym nic zdrożnego, świadczą anielskie skrzydła, bujnie kołyszące się za plecami kobiety.
To wydarzenie ani na moment nie zmienia stylu życia głównej bohaterki. Przecież bez seksu, alkoholu i narkotyków nikt w warszawce obejść się nie może. I nie ma w tym nic patologicznego, bo przecież po dniu wypełnionym stresem, wypoczynek i rozrywka należą się jak najbardziej. A młodość to czas, kiedy należy się wyszumieć. Cóż zrobić, kiedy kobieta jest w kwiecie wieku, a mężczyźni garną się do niej jak przysłowiowe pszczoły do miodu? Po prostu trzeba korzystać z życia: Poszła kolejna butelka. Narastała głupawa. Zaczęły się tańce topless na łóżku z pastą do zębów w roli mikrofonu. Takie tam, gry i zabawy towarzyskie. Podlane procentem i odymione kulką, libido buzowało już od dawna, ciąg dalszy sam się wywiązał. Spojrzeli na siebie nawzajem – i poszło. I się zadziało, jak u Houellebecq’a. Na przemian i po kolei. Prywatka, kurna, Plastusiów.
W osobie głównej bohaterki ścierają się dwa odmienne typy charakterologiczne: Majka jest jednocześnie typową singielką, która dobrze czuje się we własnym towarzystwie i nie ma zamiaru prać komuś skarpetek, a z drugiej strony poszukuje kogoś bliskiego, z kim można by z rana zjeść śniadanie lub przejść się po parku, trzymając za ręce. Pamiętajmy jednak, że głębokich rozważań o psychologii kobiety w książce tej nie znajdziemy. Wprost przeciwnie. Bohaterki Dobranocki raczą się chociażby takimi mądrościami: Myślisz, że jak odprawiam księdza po kolędzie, to sobie myślę: „aha, jestem ateistką”. A jak z seksu nie robię ołtarzyka, to bzykając się w duchu sobie powtarzam: „a teraz jestem feministką”? Mam w dupie te izmy. Po prostu nie potrzebuję ani faceta w sutannie, ani w kapciach i gaciach przed telewizorem, żeby nadał sens życiu. Pewnie, że fajnie jest się rano razem obudzić i razem zjeść śniadanie, ale dla samej siebie też możesz zrobić jajecznicę.
Książkę Agnieszki Niezgodny trudno zaliczyć do literatury z górnej półki, bo nie znajdziemy w niej bogatego słownictwa, doskonałej techniki narracyjnej oraz wyrazistych, precyzyjnie zarysowanych bohaterów. Ale z całą pewnością autorka nie chciała pretendować do roli super pisarki. Jej książka to raczej kwintesencja tego, co możemy znaleźć w tabloidach lub internetowych serwisach plotkarskich, gdzie roi się od plotek i opinii na temat mody, seksu i pieniędzy. Czy znajdziemy tam umoralniające rozważania na temat współczesnego życia? Na pewno nie. Liczy się przecież mniej lub bardziej kontrowersyjna informacja, która z prawdą nie koniecznie musi mieć wiele wspólnego. Czytelnicy mają ubaw po pachy, a celebryci rzadko protestują przeciwko wyimaginowanemu wizerunkowi. Ważne przecież, że się o nich mówi.
Może w niektórych bohaterkach Dobranocki ktoś odnajdzie swój pierwowzór? Dlaczego nie, skoro autorka książki to dziennikarka, która wie, o czym pisze. Agnieszka Niezgoda pracowała w „Twoim Stylu”, „Elle” i „Polityce” oraz prowadziła talk – show w TV4. Teraz zabrała się za twórczość literacką i to z całkiem interesującym efektem. Oczywiście Dobranocka to powieść dla specyficznego czytelnika, który orientuje się w pikantnych szczegółach z życia współczesnych gwiazd, świetnie zarabia, lubi dobrą zabawę i nie stroni od kolorowych trunków. Oto literatura XXI wieku, z wszystkimi plusami i minusami.