„Przystanek Marzenie”, Józef Baran
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuWymarzona lektura dla znawców polskiej literatury i życia kulturalnego Krakowa. Bo nie skandale medialne i sprawy z pierwszych stron gazet są w tej książce najważniejsze. Barana interesuje literatura. Stąd fragmenty poświęcone Sienkiewiczowi, Leśmianowi i Broniewskiemu, a także refleksje o życiu bohemy artystycznej. Autor jest wnikliwym i krytycznym obserwatorem polskiej rzeczywistości. Nie sili się na delikatność, kiedy krytykuje sławne postacie pojawiające się na ekranach telewizorów, mówiące do nas przez radio lub sprzedające swoją mądrość w gazetach.
Józef Baran to jeden z najciekawszych i najczęściej czytanych w Polsce i za granicą poetów. Jego twórczość była inspiracją m.in. dla Starego dobrego małżeństwa, Elżbiety Adamiak i Hanny Banaszak, a jego wiersze przetłumaczono na kilkanaście języków. Ireneusz Kania napisał o poecie: To moim zdaniem jeden z ważniejszych współczesnych, osobistych głosów naszych wybitnych twórców. Ryszard Kapuściński stwierdził natomiast, że proza Józefa Barana: […] wciąga, zjednuje i podbija czytelnika swoją szczerością, rzetelnością i urodą. Nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka ukazała się kolejna książka krakowskiego poety, kontynuacja Koncertu dla nosorożca - dziennika z przełomu wieków. Przystanek Marzenie to zbiór wspomnień i refleksji, których początek przypada na 2007 rok. Właśnie wtedy Józef Baran obchodził swoje sześćdziesiąte urodziny.
Książka rozpoczyna się od refleksji o starości: Wyobrażam sobie przerażenie pierwszego człowieka, który odkrył, że życie jest nierozłączne ze śmiercią. To podejrzenie, ta myśl, że dotyczy to wszystkich, a więc i jego, rosi mu pot na czole, spędza sen z powiek […]. Baran zastanawia się, w jaki sposób perspektywa starości i śmierci wpływa na nasze życie, na nasze relacje z bliskimi i przede wszystkim na twórczość. Rozmyślania o przemijaniu stają się dla niego pretekstem do wspomnień, m.in. o krakowskiej Konfraterni Poetów i o takich twórcach jak Jacek Lubart-Krzysica, Andrzej Warzecha, Roman Wysogląd, Adam Ziemianin i Julian Kawalec. Trudno przy tym nie napisać kilka słów o alkoholu, który był, jest i będzie nieodłącznym towarzyszem poetyckich spotkań: podstoliczna […] była w czasach naszej młodości cudownym wehikułem przenoszącym nas z krainy socjalistycznej szarości do krain nieważkich: do owych surrealistycznych Nibylandii, gdzie wszystko było możliwe: największe głupstwa i najbardziej szalone pomysły […]
Trzeba olbrzymiej inteligencji i poczucia humoru, by pisać o sobie bez zadęcia, chwaląc się swoimi sukcesami i nie nudząc czytelnika brakiem obiektywizmu. Krakowskiemu poecie udało się to znakomicie: Złośliwi opowiadają niepotwierdzone plotki, że wielka kariera, (jeżeli można tak powiedzieć) Józka jako poety rozpoczęła się od dnia, kiedy w Warszawie na ulicy nomen omen Krakowskie Przedmieście padł na kolana przed zapomnianym już dzisiaj krytykiem Arturem Sandauerem. Ale to nieprawda, ponieważ już grubo wcześniej dał się poznać jako poeta wrażliwy, błyskotliwy, chociaż przywiązany łańcuchem pochodzenia do swoich rodzinnych pejzaży.
Przystanek Marzenie to dziennik, w którym znajdziemy fragmenty niezmiernie interesującej korespondencji między Józefem Baranem a Stanisławem Mrożkiem, a także wspomnienia o Ryszardzie Kapuścińskim oraz relacje z podróży do Singapuru i Stanów Zjednoczonych. Całość przetykana jest pięknymi sentencjami o poezji i pisaniu. Któż inny, jak nie polski poeta, mógł tak pięknie napisać o poezji: Poezja: czułość dla drobiazgów tego świata podniesiona do kosmicznej potęgi… Pisanie: wskrzeszanie do życia śmiertelnie bladej kartki, transfuzja zieleni, dzięki której papier przemienia się na powrót w żywe drzewo szumiące liśćmi, w rozśpiewany ptakami las.
Ale Przystanek Marzenie to opowieść, która nie skupia się wyłącznie na przeszłości i na literaturze. Józef Baran okazuje się być wnikliwym i niezwykle krytycznym obserwatorem polskiej rzeczywistości. Jego, niestety słuszną, opinię o dzisiejszej Polsce wyraża krótki wiersz: Współczesna pipidówa: nikt tu nie zna Platona / za to wszyscy wiedzą co powiedział / śpiewający móżdżek Dody-Elektrody / I penis Sylwestra Stallone. Baran nie sili się na delikatność, kiedy krytykuje sławne postacie pojawiające się na ekranach telewizorów, mówiące do nas przez radio lub sprzedające swoją mądrość w gazetach. Porusza przy tym drażliwy temat: po śmierci znanego człowieka (tak było w przypadku ks. Jana Twardowskiego i Ryszarda Kapuścińskiego), wszyscy wygłaszają wzruszające przemówienia, dyskutują o zmarłym i kupują jego książki. Mija kilka tygodni i wszystko wraca do normy: Na ekrany, na pierwsze strony gazet znów wypływają: Lepper, Kuba Wojewódzki, Żakowski, Najsztub, Ziemkiewicz, aktorki z wziętych seriali, piosenkarki, komentatorzy ubijający codzienną polityczną pianę… Tak, to są naprawdę nasi „Wielcy” na miarę czasów, w których żyjemy… Jednym z przejawów tej rzeczywistości jest spór między Baranem a Piotrem Bogdanowiczem, który przywłaszczył sobie dwa wiersze poety i wykorzystywał je później w konkursach literackich. Sprawa ta stała się głośna za sprawą mediów, które, jak ironicznie pisze autor Przystanku Marzenie, uczyniły z niego (na moment) gwiazdę pierwszej wielkości. Oczywiście nikomu nie chodziło o dobro literatury.
Dziennik Józefa Barana to przede wszystkim wymarzona lektura dla znawców polskiej literatury i życia kulturalnego Krakowa. Bo nie skandale medialne i sprawy z pierwszych stron gazet są w tej książce najważniejsze. Barana interesuje literatura i to, co z literaturą jest ściśle związane. Stąd w Przystanku Marzenie fragmenty poświęcone m.in. Sienkiewiczowi, Leśmianowi i Broniewskiemu, a także refleksje o polskiej szkole krytyki literackiej i życiu bohemy artystycznej. Słusznie zauważyła Anna Dymna, pisząc, że autor jest wspaniałym obserwatorem i psychologiem. Potrafi najzwyklejsze codzienne zdarzenia, zasłyszane rozmowy, a przede wszystkim osobiste przeżycia, łącznie z tymi najbardziej bolesnymi, szpitalnymi, przemienić w czystą poezję. Bo chociaż Edward Stachura uważał, że wszystko jest poezją, a każdy jest poetą, to przy tej drugiej opinii zdecydowanie się mylił. Bycie poetą to szczególna wrażliwość połączona z doskonałym warsztatem pisarskim, więc tylko nieliczni mają prawo posługiwać się tym określeniem. Bez wątpienia należy do nich Józef Baran.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze