„Przypadkowy mąż”, Griffin Dunne
DOROTA SMELA • dawno temuLwia część akcji składa się z nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności i kompletnie niemożliwych do przeprowadzenia w realnym świecie operacji. Nie mówiąc o całej masie uproszczeń i stereotypów. Razi tandetność scenariusza, który sięga po repertuar chwytów tak naiwnych, że nie powstydziłyby się ich romanse z Bollywood. Na wysokości zadania nie stanęła Uma Thurman. Zamiast lekkości, dowcipu i autoironii aktorka serwuje kreację na granicy karykatury - irytującą i zagraną na jedną nutę.
Wydawałoby się, że takich komedii w Hollywood już się nie robi. Ale może wrażenie ogólnego rozwoju języka filmowego i technik narracyjnych to tylko złudzenie. Mamy raczej do czynienia z różnicowaniem się gustów i tendencji. Fabuła, którą za chwilę przytoczę, jest niestety próbą schlebiania tym mniej wybrednym preferencjom.
Rzecz dzieje się w Nowym Jorku. Dr Emma Lloyd, znana ze swoich trafnych porad sercowych, na falach eteru pewnej stacji radiowej perswaduje słuchaczce małżeństwo. Dziewczyna bierze sobie argumenty ekspertki do serca i odprawia narzeczonego z kwitkiem. Żeby było zabawniej, mężczyzna ów to wzór cnót — przystojny, błyskotliwy, i do tego codziennie ratuje życiem stekom nowojorczyków, gasząc pożary. Patrick Sullivan dowiaduje się o istnieniu Emmy, kiedy jego ślub zostaje odwołany.
Emma natomiast odkrywa jego egzystencję w jeszcze bardziej dziwacznych okolicznościach. Otóż kiedy z własnym narzeczonym wybiera się do urzędu stanu cywilnego w sprawie ustalenia daty ożenku, okazuje się, że według danych komputerowych jest już żoną niejakiego Sullivana. Zaszokowana postanawia jak najszybciej usunąć błędy urzędowe. Ale gdy lokalizuje papierowego męża, ten nie zamierza wcale spieszyć się z pomocą w usunięciu pomyłki.
Oczywiście widz wie, dlaczego strażak gra na zwłokę. Ale by nie winił go za intryganctwo i mściwość, odpowiedzialność zrzucona zostaje tu na karb nastoletniego hakera. Wszystko to ledwie trzyma się kupy. Lwia część akcji składa się bowiem z nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności i kompletnie niemożliwych do przeprowadzenia w realnym świecie operacji. Nie mówiąc o całej masie uproszczeń, potwornych stereotypów i zwykłego mijania się z prawdą.
Strażak z powodzeniem może udawać szefa wydawnictwa, na ogół także nie ma problemu w przegadaniu uczonej pani psycholog. Kobieta, która ma oczekiwania wobec związku, potrafi dojrzale ocenić jego szanse powodzenia, jest w istocie oszukującą siebie karierowiczką, która skrycie marzy o prostym, umięśnionym chłopie. Byle nastolatek może mieszać w urzędowych aktach, ludzie z ulicy wchodzą do stacji radiowej i niezatrzymywani przez nikogo pukają w ściany studia podczas prowadzonej na żywo audycji, a w czasie pozorowanego pożaru można zadzwonić po dowolną jednostkę straży pożarnej w mieście.
Jeszcze bardziej niż głupota razi jednak tandetność scenariusza, który sięga po repertuar chwytów tak boleśnie naiwnych, że nie powstydziłyby się ich romanse z Bollywood. Jeśli wyznanie miłości, to na antenie radia, jeśli pocałunek, to pod okiem przemysłowych kamer, ewentualnie na dachu, a jeśli scena erotyczna, to obowiązkowo w mokrym podkoszulku. Słowem szmira i najgorszego gatunku klisze to w Przypadkowym mężu zasada stylistyczna. Zresztą nawiązań do kina z Bollywood jest tu więcej; w pewnym momencie bohaterowie trafiają nawet na hinduską uroczystość rodzinną z tańcami i muzyką hindi pop. Kłania się wydany u nas na DVD przebój Salaam Namaste, ale znajdziemy tu bez trudu także sceny z Bezsenności w Seattle, Do diabła z miłością i wielu innych komedii romantycznych. I nie jest to postmodernistyczne żonglowanie cytatami, ale zwykłe kopiowanie sprawdzonych motywów w nadziei na upichcenie kinowego hitu.
Ale hitem ten film z pewnością nie będzie z jeszcze innego powodu. Na wysokości zadania nie stanęła bowiem jego podpora Uma Thurman. Zamiast lekkości, dowcipu i autoironii aktorka serwuje nam kreację na granicy karykatury — irytującą i zagraną na jedną nutę. Może to stres związany z podwójną rolą, jakiej się tu podjęła (aktorka produkuje także film), ale fakt, że między nią a Deanem Morganem brakuje chemii, jest kolejną wadą. Do powyższych niestety trzeba dorzucić jeszcze niewydarzone gagi i pozbawiony napięcia finał. Bardzo lubię i cenię tę aktorkę, ale kiedy ktoś zamiast dawać z siebie wszystko (tak jak w Złotej, Histerycznej ślepocie czy Kill Billu) próbuje zarabiać na złym guście publiki, bezwzględnie nie należy go w tym popierać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze