Imponuje też europejska klasa produkcji. Całość jest pięknie sfotografowana, umiejętnie zmontowana, opowiedziana lekko i naturalnie. Ogromną role odgrywa ważne dla estetyki, ale i narracji, wszechobecne, ciepłe światło. Szumowska dba o detale, świetnie zarysowuje realia, jest wiarygodna. I kiedy już wydaje się, że będzie naprawdę dobrze, wkraczają doskonale znane z rodzimego podwórka problemy. Przede wszystkim nasza, legendarna już nieumiejętność tworzenia scenariuszy. I rzeczywiście: reżyserka najwyraźniej nie potrafi się zdecydować, o czym tak naprawdę chce opowiedzieć. Bo obok (tylko na pozór głównego) wątku luksusowej prostytucji obserwować będziemy kryzys rodzinny i przede wszystkim portret kobiety wypalonej emocjonalnie, seksualnie zblokowanej, nieufnej, z pewnością zagubionej (idzie tu o graną przez Binoche Anne). Każdą z tych trzech historii Szumowska opowiada sprawnie, pomysłowo, bez epatowania tezą. Tyle, że poszczególne wątki kompletnie do siebie nie pasują. Jeden odbiera drugiemu wiarygodność, całość miesza się dość topornie i absolutnie nie tworzy spójnej całości.
Co z kolei uderza w (z początku tak silny) realizm. Uwielbiam Juliette Binoche, ale to bodaj pierwsza jej rola, której przyklasnąć nie potrafię. Rola, dodajmy, nieźle zagrana, ale źle napisana. Zatroskana, pełna drobnomieszczańskich przesądów pani domu odważną dziennikarką? W żadnym wypadku! Może zaszkodził mi tu nadmiar świadomości realiów wykonywanego przez Binoche zawodu, ale po prostu: nie przeprowadza się w ten sposób wywiadów! A reporterki to ostre dziewczyny, nie pełne oporów, nadobne matrony. I rzeczywiście: Anne przeżywa fascynację swobodą rozmówczyń, popada w świat erotycznych fantazji, dostrzega rozbieżność między życiem ustabilizowanym, a życiem emocjonującym. I dobrze, ale raz, że odbywa się to zbyt szybko (w tym miejscu Szumowska do reszty gubi wiarygodność), dwa, że kolejny trop (swoista kpina z wygodnego, drobnomieszczańskiego życia) to już ewidentne przeładowanie całej historii.
Stąd trudno ten film jednoznacznie ocenić. Bo Szumowska ma to szczególne „coś”. Indywidualną wrażliwość, wyczucie sytuacji, fajną umiejętność negowania banału, unikania zbędnego patosu. A jednocześnie popełnia szkolne błędy, gubi dyscyplinę. Chce zbyt wiele opowiedzieć i tym samym osłabia wymowę swojego filmu. W efekcie należy się tu moim zdaniem tzw. czwórka. Mocna, ale bez plusa.