Dobry mąż
EWA ORACZ • dawno temuJak to jest ze współczesnymi małżonkami? Czy wymagania wobec żon są tak bardzo inne niż wobec mężów? Świat pędzi do przodu, a te sprawy wciąż pozostają z tyłu. Co jakiś czas spotykam się w rozmowach ze stwierdzeniem, padającym z ust kobiet niestety, że Kowalska to ma dobrego męża, bo jej pomaga w obowiązkach domowych. Czy istnieje definicja dobrego męża?
Czy istnieje definicja dobrego męża? Zostawmy na boku indywidualne cechy charakteru, pewne oczekiwania zawsze są wspólne dla populacji. Rozmawiałam kiedyś ze znajomym, takim statystycznym Polakiem koło 35 lat. Żalił się na żonę, jedno zostało w mojej pamięci, to jak podsumował rozmowę.
— Jestem dobrym mężem, nie piję i nie chodzę na dziwki.
Zapytałam rozżalonego, czy jego żona pije i chodzi na męskie dziwki?
— Nie – odpowiedział.
— To masz dobrą żonę - podsumowałam, co wywołało u znajomego pewne zdziwienie.
Jak to jest ze współczesnymi małżonkami? Czy wymagania wobec żon są tak bardzo inne niż wobec mężów? Świat pędzi do przodu, a te sprawy wciąż pozostają z tyłu. Co jakiś czas spotykam się w rozmowach ze stwierdzeniem, padającym z ust kobiet niestety, że Kowalska to ma dobrego męża, bo jej pomaga w obowiązkach domowych. Znaczy obowiązki domowe należą do kobiet? Wciąż? Poszłyśmy do pracy, dzielimy czas na karierę, dom, dzieci, związek (kolejność przypadkowa), a roboty domowe nadal należą do nas? To na co nam te pseudorównouprawnienie? O to walczyłyśmy?
Zarabiamy tak samo, wracamy do domu po ośmiu godzinach pracy, tak samo jak mężowie, i kto nastawia pralkę? Kto przygotowuje obiad? Kto targa siaty z zakupami? Kto robi przetwory na zimę? Prasowanie? Rozumiem, że każdy robi to, co potrafi najlepiej w związku. On naprawia zlew, a ona za to machnie obiadek. Wszystko pięknie, tylko zlew naprawia się raz na pięć lat. Ile obiadów robi się przez pięć lat? 1825 obiadów, niech będzie 1800, bo przecież mąż też czasem coś ugotuje, co należy potem chwalić kilka dni, bo jak nie, to sam będzie się chwalił. Czy to jest sprawiedliwe? To ja bardzo chętnie oddam te 1800 obiadów i przetkam ten zlew, zawieszę półkę i coś tam jeszcze dorzucę do tego zestawu bonusowo. Toż to jawne wykorzystywanie! Jak to jest, ślubujemy sobie miłość, partnerstwo i całą resztę, a potem jedno eksploatuje drugie? Czy to jest miłość?
Dlaczego na imprezach, jak facet żonaty przyjdzie w niewyprasowanej koszuli, to nie będzie po prostu fleją, tylko wina będzie jego żony, bo go w takim stanie wypuściła z domu, bo mu nie przygotowała koszuli? Dlaczego same to sobie robimy? Kto najbardziej jeździ po kobietach? Inne kobiety.
Scenka z okresu świątecznego. Zjazd rodzinny, przygotowania do obiadu. Jaki jest podział ról? Gospodyni razem z innymi paniami krząta się w kuchni, panowie siedzą na kanapie, rozmawiają, oglądają TV. Czasem pan domu nakryje do stołu i pomoże zebrać po obiedzie naczynia. Wyobrażacie sobie odwrotną sytuację? Panie siedzą na kanapie i rozmawiają, panowie nakrywają do stołu, gospodarz doprawia surówkę, nalewa zupę do wazy i podaje. W większości domów nierealne. Jasne, że uogólniam. Oczywiście, że są faceci normalnie zaangażowani w sprawy domowe. Tylko to jest prawdziwa rzadkość. Taki mężczyzna od razu dostaje nobilitację i status „dobrego męża”, bo robi zakupy, gotuje, sprząta, kąpie dziecko, myje okna i robi tą całą nużącą codzienną robotę, którą ktoś musi zrobić. Tylko czy za to należy mu się medal? Czy jakakolwiek matka, żona, partnerka jest wychwalana za to, że ogarnia dom, opiekuje się dziećmi i smaży kotlety? Czy jakikolwiek facet pochwali się kolegom:
— Moja żona jest wspaniała, gotuje obiady i prowadzi dom, wynosi nawet śmieci i prasuje mi koszule.
— Moja też jest dobra, wstaje do dziecka w nocy.
Już słyszę argument, że skoro tak jest od wielu pokoleń, to znaczy, że ten system działa i jest dobry. Dla kogo dobry ja się pytam?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze