Samotna mama na randce
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuJuż samo zorganizowanie spotkania dla kobiety samotnie wychowującej dzieci staje się wyzwaniem, kiedy w natłoku obowiązków trzeba znaleźć czas i niańkę. Poza tym musi sobie poradzić z zaufaniem po nieudanych związkach i wyrzutami sumienia, że zabiera czas swoim dzieciom. I już może ruszać na randkę. A potem zastanowić się, czy dziecko zaakceptuje jeszcze jedną osobę w jej życiu.
Anna (45 lat, mama 13–letniej Ady i 17-letniego Maksa, właścicielka gabinetu kosmetycznego w Warszawie):
— Mąż odszedł ode mnie 9 lat temu, wymienił mnie na nowszy model. Historia jak z kiepskiego romansidła — biurowy romans szefa z młodą stażystką. Kiedy się o tym dowiedziałam, nie wiedziałam, czy mam śmiać się, czy płakać. Zakochał się w prawie 20 lat młodszej kobiecie. Modelowy kryzys wieku średniego.
Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. Nie kłóciliśmy się nawet. Może od pewnego czasu rzadziej sypialiśmy ze sobą, ale przecież już nie byliśmy tacy młodzi. Zburzył cały mój szczęśliwy i poukładany świat. Wyprowadził się, zostawił mi dom, wziął samochód. Miał wyrzuty sumienia, więc o majątek nie walczył zaciekle, ale bez jego pensji i tak musieliśmy żyć skromniej. Nie to było najgorsze, ale to poczucie pustki, porażki, zawiedzionych i zdradzonych uczuć. Długo nie wyobrażałam sobie, że mogłabym jeszcze komuś zaufać i z kimś być, poznawać się, docierać. Wszystko to wydawało mi się bez sensu, bo żyjesz z człowiekiem tyle lat, kochacie się, budujecie wspólne życie, a on pewnego dnia mówi ci, że zapałał wielkim uczuciem do jakiejś siksy.
Ale czas mijał, Paweł był przedstawicielem firmy kosmetycznej, z którą współpracuje mój gabinet. Pewnego wieczoru zaprosił mnie na koncert do filharmonii, nie raz mówiliśmy o muzyce, bo oboje lubimy klasyczną. Zaczęliśmy się spotykać. Maks był już starszy i bardziej niż matka interesowali go koledzy. Ada miała 11 lat i była zupełnie zdezorientowana, kiedy zostawała w domu z bratem, a ja późno wracałam. Miała numer na moją komórkę, w razie gdyby coś się działo, ale w ciągu jednego wieczoru potrafiła zadzwonić kilka razy, bo nie widziała, co zjeść na kolację, chociaż stała na stole, albo nie mogła znaleźć piżamy, a przecież była tam, gdzie zawsze, pytała, kiedy wrócę, bo nie mogła spać. Prosiłam, żeby jeśli nic złego się nie dzieje, poszła z tym do Maksa. Syn niechętnie zostawał z młodszą siostrą, bo nigdy wcześniej nie musiał się nią opiekować. Kiedy prosiłam, żeby zerknął na nią, bo chcę wyjść na koncert czy do kina, było to okupione trzaskaniem drzwiami i awanturami. Poczułam się jak w klatce mojej własnej rodziny, którą przecież tak kocham.
Wiele się zmieniło, kiedy dzieciaki poznały Pawła, na początku był bunt, ale on szybko zdobył ich serca, bo ma podejście do dzieci. Dziś mieszka z nami. Może weźmiemy ślub. Ale początki były trudne.
Maria (38 lat, mama 10-letniej Malwiny, nauczycielka z Krakowa):
— Z mężem rozwiodłam się 4 lata temu. Wpadliśmy, znaliśmy się krótko. Okazało się, że zupełnie do siebie nie pasujemy. Wyprowadził się, spłacam mu wspólnie kupione mieszkanie. Stało się. Czasu nie da się cofnąć, mam fajne dziecko. Trzeba żyć dalej. Szczerze mówiąc myślałam, że po tym rozstaniu szybciej wejdę w nowy związek. Jestem młoda, chcę mieć męża, którego będę kochała i rodzinę. Marzyłam o mężczyźnie, który będzie ojcem dla mojej córeczki.
Malwina uwielbia swojego tatę. Bardzo przeżyła jego odejście. Nie rozumiała, co się dzieje, dlaczego jej nie usypia, skoro wcześniej robił to codziennie, gdzie jest, dlaczego nie wraca do domu, a ja jej nie umiałam tego wytłumaczyć. Mówiłam, że tatuś z mamusią mieszkają oddzielnie, bo kłócili się, że tata ją kocha i będą się widywali. Ale ona tęskniła, zaczęła moczyć się w nocy.
Kiedy wieczorem zostawiałam ją z opiekunką, którą przecież znała i lubiła, wpadała w histerię. Bała się, że wyjdę i nie wrócę, zostawię ją tak, jak jej tata. A ja właśnie poznałam mężczyznę, z którym chciałam się spotykać, był interesujący, czuły. Na randkach nie mogłam się rozluźnić, bo ciągle myślałam, czy córeczka nie obudziła się, czy nie płacze cały wieczór.
Było tylko jedno wyjście, żebyśmy zaczęli spotykać się u mnie, żeby on poznał córkę. Z jednej strony czułam, że jest jeszcze za wcześnie, a z drugiej wiedziałam, że inaczej nic z tego nie będzie. Powiedziałam mu, w czym rzecz. Sam nie ma dzieci, ale podszedł do tego ze zrozumieniem. Powiedział, że nie raz był niańką dla swoich siostrzeńców i zna się na tym. Odetchnęłam. O dziwo Malwina nie zadawała za dużo pytań. Powiedziałam, że to mój kolega. Polubiła go. Teraz randki mamy u mnie w domu. Robię kolację, oglądamy filmy, z córeczką chodzę do psychologa dziecięcego, żeby przestała się bać, że zniknę z jej życia, jak tata. Nie chcę jednak, żeby na tym etapie moja córka przywiązywała się do niego, więc mamy czas dla siebie, kiedy zasypia. Czasami oddaję ją do babci.
Katarzyna (29 lat, mama 3-letniej Zuzi, dziennikarka z Warszawy):
— Kiedy zostajesz z dzieckiem, sama nie wiesz, w co masz ręce włożyć. Ojciec płaci alimenty i zabiera je raz w tygodniu na spacer, a ty jesteś z nim na co dzień. Musisz zrobić śniadanie, ugotować, uprać, posprzątać, nawet jeśli masz nianię do pomocy, to i tak pracy jest dużo. Dziecko wymaga uwagi, trzeba z nim po prostu być.
Rozstaliśmy się rok po urodzeniu Zuzi. Wcześniej znaliśmy się 4 lata, ale nie mieliśmy żadnych obowiązków, dobrze zarabialiśmy — jedna wielka impreza. A kiedy pojawiło się dziecko, okazało się, że on nie jest w stanie temu sprostać. Udawał, że nic się nie stało, że dziecko niczego nie zmieniło, ale dziecko w życiu zmienia wszystko. Był kompletnie niedojrzały. Rozstaliśmy się. Było mi ciężko.
Poznawałam wielu mężczyzn, ale nie umiałam nawet zacząć, odsuwałam ich z marszu. Nie byłam gotowa. Zorganizowanie randki przy małym dziecku, to nie wybór sukienki i perfum, ale znalezienie czasu i zorganizowanie opieki na noc, która kosztuje niemało. Nie mam też już tej spontaniczności, co kiedyś.
Najtrudniej jest jednak znowu komuś zaufać, uwierzyć, że tym razem będzie inaczej, że on okaże się odpowiedzialnym mężczyzną, że zaakceptuje dziecko i nie mieć tego poczucia, że chodząc na randki zabierasz czas swojej córce. Musisz jeszcze zastanowić się, czy to facet, którego warto poznać z dzieckiem, czy nie zwiedzie, nie odejdzie w momencie, kiedy dziecko się do niego przywiąże. Na razie jeszcze nie jestem tego wszystkiego pewna.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze