Ślub czy Watykan?
CEGŁA • dawno temuZaręczyliśmy się z pompą, przyjęciem, pierścionkiem. Oboje mamy rozległe rodziny, po przeliczeniu finansów udało nam się zredukować liczbę gości weselnych z 200 do 70 osób… Rodzice uparli się, że maj jest nieszczęśliwym miesiącem na ślub. Ale ja chcę mieć wszystko usłane konwaliami, uwielbiam je i nie widzę powodu, by sprowadzać je z kosmosu w innym miesiącu. Poza tym nie jestem przesądna. Niestety, teraz ugodził nas cios ostateczny – połowa gości wybiera się na beatyfikację papieża i już zapadła w rodzinie zaoczna decyzja bez naszego udziału, że ślub mamy przesunąć. Jestem urażona i zbuntowana. Co robić?
Droga Cegło!
Zaręczyliśmy się we wrześniu ubiegłego roku – z pompą, przyjęciem, pierścionkiem i tak dalej. Oboje mamy rozległe rodziny, po przeliczeniu finansów udało nam się (nie bez obaw o śmiertelne obrazy) zredukować liczbę gości weselnych z 200 do 70 osób…
Kolejny wąwóz bez dna do przejścia to byli moi rodzice, którzy uparli się, że maj jest nieszczęśliwym miesiącem na ślub – tymczasem od dawna to już jest bardzo „modny” miesiąc i terminy są zapchane… Ja z kolei uparłam się w zasadzie ze względu na… konwalie – wszystko chcę mieć usłane konwaliami, uwielbiam je i nie widzę powodu, by sprowadzać je z kosmosu w innym miesiącu. Poza tym, i tak nie jestem przesądna.
Niestety, teraz ugodził nas cios ostateczny – połowa bez mała gości wybiera się podobno na beatyfikację naszego Ojca Świętego i już zapadła w rodzinie zaoczna decyzja bez naszego udziału, że ślub mamy przesunąć. Jestem urażona i zbuntowana. Najpierw 200 osób (z czego większość od lat nie widzianych na oczy) ślini się na ślubne przyjęcie, potem ci sami ludzie mają nam dyktować, kiedy mamy się pobrać, gdy wszystko już zaplanowane… Owszem, chodzę do kościoła, ceniłam i kochałam papieża jak wszyscy, ale watykańskie tłumy wolę sobie obejrzeć w telewizji. Dla mnie to przeżycie bardziej wewnętrzne, duchowe, nie wymagające kosztownej wycieczki zagranicznej.
Mój narzeczony uważa, że powinniśmy się ugiąć, co sprawia, że coraz mniejszą ochotę mam w ogóle na ten ślub… Nie, oczywiście żartuję, ale czuję się zdominowana i osaczona, w większości zresztą przez obłudników. Po tej całej „hecy” to już i tak nie będzie dla mnie to samo, bez względu na termin… Co powinnam zrobić według Ciebie?
Sofi
***
Droga Zosiu!
Sytuacja jest trudna.
Wiele wierzących par z pewnością właśnie w dniu beatyfikacji będzie brało ślub, przy wielkim aplauzie bliskich. Pewnie z trudem starczy miejsca w kościołach. Można bowiem uczcić to wydarzenie również w taki sposób, choć z dala od Watykanu…
Tak się jednak zdarzyło, że Ty masz w rodzinie spore grono zagorzałych pielgrzymów, którzy zmuszeni są te dwie uroczystości rozdzielić. Problem w tym, że wydarzenie watykańskie ma charakter powszechny, ślub zaś, bez względu na liczbę gości, jest sprawą intymną, prywatną dwojga najważniejszych bohaterów. I zaryzykuję stwierdzenie, że Karol Wojtyła nie chciałby swoją osobą zmuszać nikogo do tego typu dylematów.
Dlaczego zatem sytuacja jest trudna? Ano dlatego, że członkowie Waszych rodzin tych dylematów nie mają – oni już wybrali, w zgodzie ze swoją duchową potrzebą. I prawdą obiektywną jest też, że termin ślubu przesunąć łatwiej, niż termin beatyfikacji.
Subiektywne jest natomiast wyważenie obu zdarzeń przez Was – narzeczonych. Macie prawo wyboru, a inni nie mają prawa obciążać tym wyborem Waszych sumień. Tylko że… taka a nie inna decyzja będzie się potem wlokła za Wami, zaważy na stosunkach rodzinnych – być może niepotrzebnie. Zastanówcie się wspólnie nad ceną. Nie jesteście chyba ludźmi, którzy będą szczęśliwi, biorąc cichy ślub i zadzierając z „całym światem” – zwłaszcza, że okoliczności nie dyktują aż takiej desperacji.
Maj jest długi, ale, jak rozumiem, teraz już za późno, by zmieniać termin o kilka dni w tę lub w tę… W tej sytuacji chyba bym ustąpiła. Przy wszelkich kosztach ślubu bukiecik konwalii sadzonkowych, botanicznych, szklarniowych odrobinę poza sezonem nie grozi wydaniem fortuny. Trudno – nie będzie to morze konwalii, które sobie wymarzyłaś. Przyszłemu mężowi możesz nakazać, by obsypywał Cię nimi co roku w ramach „zadośćuczynienia”. Ale za to nie wejdziesz na nową drogę życia z tłumem obrażonej rodziny i z niepewnością, czy dobrze zrobiłaś, trwając przy swoim.
Niemniej, życzę z całego serca, by było to ostatnie tej rangi ustępstwo w Waszym klanowym życiu:).
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze