Przyjaciółka czy modliszka?
CEGŁA • dawno temuPrzyjmuję do wiadomości, że kiedyś zapłacę za swoje niezdecydowanie, lekkomyślność, że może nigdy nie znajdę prawdziwej miłości. Z moim przyjacielem jest tak samo. Może robi błąd, poświęcając uwagę tylko mnie – błąd, który się na nim zemści. Zbyt go jednak szanuję, by spełnić oczekiwania innych i powiedzieć mu wprost: słuchaj, stary, daj sobie spokój, nigdy nie pójdziemy do łóżka.
Droga Cegło!
Odkąd czytam babskie pisma, oglądam mało ambitne filmiki karmiące potrzebę romantyzmu, natykam się ciągle na taką poradę czy też morał, żeby nie szukać księcia, ale rozejrzeć się wokół siebie, zauważyć tego niewyględnego, szarego, skromnego, zakochanego w nas od lat nieśmiałka… Jest to jakiś durny mit, mający chyba tylko dowieść głupoty kobiet. My dziewczyny oczy mamy dookoła głowy, w życiu nie uwierzę, że przeoczymy czyjąś miłość, względy… Nam nic nie umknie, a już na pewno nie zakochany, cichy wielbiciel udający kolegę, przyjaciela… To odwrócona, równie fałszywa bajeczka o Kopciuszku, który umorusany i w brudnej sukience niewidoczny jest dla księcia, ale w odpowiedniej oprawie okazuje się najpiękniejszy.
Nie bez drobnych wyrzutów sumienia przyznam, że w moim życiu też jest taki chłopak, pozornie niepozorny. Problem nie tkwi w sile natarcia czy zuchwałości takiej osoby, tylko w zwykłej chemii, która jest albo jej nie ma, ale na pewno nie narodzi się po ślubie. I co w związku z tym? Mam zerwać znajomość, zranić Go, żeby nie słyszeć kazań otoczenia, że Go „wykorzystuję”? A może rzucić swojego aktualnego chłopaka i zaproponować związek przyjacielowi, mimo że kompletnie mnie nie pociąga w „tym” sensie? Krótko mówiąc, pytanie brzmi: czy uczciwa kobieta to taka, która śpi z każdym, kto tego chce?
Przyjaźń chyba właśnie na tym polega, że trwa latami, przetrzymuje burze w życiu obojga przyjaciół, bo chciałam też przypomnieć, że, w odróżnieniu od miłości, zazwyczaj jest obustronna. Nie przyjmuję od Niego hołdów i przysług, nie dając nic w zamian, udając, że niczego nie rozumiem — jak sugerują koleżanki czy od czasu do czasu moi maksymalnie moralni rodzice… On jest we mnie zapewne zakochany, lecz nie jak osioł. Trwamy przy sobie od lat, wspieramy wzajemnie w kłopotach, powierzamy sekrety. Wolę powiernika-mężczyznę, jego milczenie to pewnik we wszechświecie, a z kobietami bywa różnie.
Najbardziej wkurzające są te dziewczyny, które przygadują mi z zazdrości. Że niby On tak mnie kocha, że nikogo poza mną nie dostrzega i zmarnuje sobie życie… Podczas gdy mógłby przecież związać się z kimś, kto Go doceni… Mam Mu „dać spokój”. Oczywiście, dręczę Go z premedytacją, tak?
Przepraszam uprzejmie – On moją własnością nie jest. Ma tyle lat i tyle w głowie, że decyduje sam. I na pewno ma w sercu dosyć wolnego miejsca dla tej jedynej – kiedy ją wreszcie spotka i zrozumie, że są dla siebie stworzeni, a ona odwzajemnia Jego uczucie. To wspaniały facet i zasługuje na wszystko, co najlepsze. Tym czymś nie jestem ja. On jest stabilny i rozsądny, ja – roztrzepana i zmienna, gonię nie wiadomo za czym. Może kiedyś mi się to znudzi, spoważnieję. Ale czy to znaczy, że wtedy zwrócę się ku Niemu, pokocham Go do szaleństwa i poniosę karę, bo On będzie już zajęty? Śmieszą mnie takie przepowiednie.
Człowiek jest wolny, podobno. Przyjmuję do wiadomości, że kiedyś zapłacę za swoje niezdecydowanie, lekkomyślność, że może nigdy nie znajdę prawdziwej miłości. Z moim przyjacielem jest tak samo. Może robi błąd, poświęcając uwagę tylko mnie – błąd, który się na Nim zemści. Zbyt Go jednak szanuję, by spełnić oczekiwania innych i powiedzieć Mu wprost: słuchaj, stary, daj sobie spokój, nigdy nie pójdziemy do łóżka. Tak po chamsku spłycić to, co między nami jest. Kto oprócz Niego ma prawo decydować, co jest najważniejsze i najlepsze w Jego życiu?
Zimna soplica
***
Drogi Sopelku:)!
Nic nie komplikuje nam życia tak skutecznie, jak potrzeba definicji. Bez nich jesteśmy nieszczęśliwi i błądzimy jak dzieci we mgle. Z nimi – bywa jeszcze gorzej.
Tylko jedno słowo: „seks” dzieli przyjaźń od miłości czy tzw. udanego związku. To wielkie uproszczenie, gdyż mnóstwo przyjaciół sypia ze sobą i rozdziela te rzeczy, nie tworząc klasycznej pary. I mnóstwo par żyje szczęśliwie, obywając się bez seksu, często nawet w efekcie wspólnej decyzji. Czemu więc tak ludzi kusi, żeby zaglądać innym do sypialni i na tej podstawie wyrokować o czymkolwiek? Ano temu, że jak coś nie pasuje do definicji, to budzi niepokój i sprzeciw, porządek musi być, z nim jest wygodniej.
Całkowicie się z Tobą zgadzam co do jednej rzeczy: jeśli nie czujesz namiętności, inteligentna druga strona to zauważy, nie trzeba jej czy jego o tym informować. Co z tą wiedzą zrobi, to już kwestia wrażliwości, oczekiwań, pewności siebie. Jedno jest pewne – gdybyśmy rezygnowali z każdej relacji, która nie kończy się, zgodnie z pierwotnym pragnieniem, w łóżku, tracilibyśmy wiele fajnych doznań i znajomości. Wynik spotkania dwojga ludzi ewoluuje, nierzadko w nieoczekiwanym kierunku, latami, przechodzi różne fazy i próby. Jeśli coś ich łączy, związek trwa. To kwestia indywidualna i pełna niuansów, nie zawsze zrozumiałych dla mamy, cioci czy koleżanki. I w przyjaźni kreatywnej, nietoksycznej głosy z boku są naprawdę nieważne.
Wspomniałaś jednak o krzywdzeniu i o zwierzeniach. To te niuanse, na które musimy uważać i zachowywać się wobec nich superodpowiedzialnie, dmuchać na zimne, po prostu. Każdy z nas ma inny próg wytrzymałości na pewne bodźce w relacji „niesymetrycznej”, jak Wasza. Dlatego (wyłączając ciągotki do psychicznego sadomasochizmu) minimum delikatności nakazuje wyznaczyć parę granic.
Według mnie układ staje się niezdrowy, jeśli strona zakochana musi wysłuchiwać od tej niezaangażowanej opowieści o kolejnych miłościach, sercowych sukcesach i porażkach. Od podawania chusteczki i podziwiana zdjęć nagiego torsu narzeczonego jest najlepsza przyjaciółka. Z braku takowej polecam pamiętnik. Taki przyjaciel jak Twój zasługuje na szacunek i nie powinien być jurorem w Twoich wyborach partnera ani przyzwoitką w życiu towarzyskim.
Po drugie, trzeba być czujnym i nie flirtować. To wymaga dyscypliny i konsekwencji, ale świadczy o kulturze i szczerych intencjach. Mężczyźnie, który nas nie pociąga, nie strzepujemy niewidzialnych pyłków z rękawa i nie czochramy czupryny. Uważamy na kontakt dłoni i przytulanie się w tańcu – to najbardziej newralgiczne sytuacje.
I wreszcie, nawet, jeżeli rozmawiamy ze sobą PRAWIE o wszystkim, staramy się nigdy nie swatać przyjaciela ani nie zadawać „przyjacielskich” pytań w rodzaju: „Wpadł ci ktoś w oko na ostatniej imprezie?”, „Widziałeś tamtą brunetkę przy barze? Gapi się na ciebie”. To by było szczeniacko głupie i nietaktowne.
Myślę, że Wasza, tak długa już znajomość, ma swój nieoczekiwany dalszy ciąg, niewiadomą przyszłość. Możecie pożenić się z innymi partnerami i pozostać sobie bliscy do grobowej deski, ale realne są też inne scenariusze. Dokładnie tak jak napisałaś – jeżeli nie będziecie się ranić ani robić niczego na siłę.
Życzę Wam obojgu odnalezienia tego, czego szukacie.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze