Moje paranoje
CEGŁA • dawno temuWiem, że jestem śmieszna, ale wiem też, że On wróci. Wie, że czekam, wie, gdzie mnie znaleźć, wie, co zrobiłam i co musi mi wybaczyć. Po prostu musi. Innego rozwiązania nie przyjmuję do wiadomości. Byłam paranoiczką, może nawet alkoholiczką. Na pewno miałam obsesję, manię zakupów. Próbował mnie z tego leczyć. Nie udało się. Odszedł. Dla mojego dobra. Żebym sama stanęła na własnych nogach, skoro nie potrafię przyjąć Jego pomocy. On musi wrócić!
Kochana Cegło!
Wiem, że jestem śmieszna, ale wiem też, że On wróci:).
Wie, że czekam, wie, gdzie mnie znaleźć, wie, co zrobiłam i co musi mi wybaczyć. Po prostu musi. Innego rozwiązania nie przyjmuję do wiadomości.
Może byłam paranoiczką, może nawet alkoholiczką. Może. Na pewno miałam obsesję, manię zakupów, to mój ostatni grzech, śmiertelny dla Niego. Próbował mnie z tego leczyć. Codziennie po pracy wywoził do stadniny w gęsty las, kazał się uczyć jeździć, pracować przy koniach do późnej nocy. Byle trzymać mnie z dala od sklepów, bylebym nie kupiła dwudziestej torebki czy pary butów, nie przekroczyła limitu na karcie, nie pożyczyła pieniędzy od kilku koleżanek jednego dnia.
Adaptowałam się szybko, nie doceniał moich możliwości. Kupiłam nawet stare zabytkowe siodło na aukcji internetowej, kompletnie niezdatne do jazdy rekreacyjnej:). I zamówiłam sobie oficerki u najdroższego szewca w mieście. On nie był w stanie upilnować mnie przez 24 godziny na dobę. Musiałby mnie związać, zamknąć w mieszkaniu. A On brzydzi się przemocą.
Przedtem mieliśmy inne problemy. Byłam zazdrosna, o wszystko i wszystkich. Nie potrafiłam zrozumieć, że On musi coś zrobić beze mnie, na przykład iść do pracy. Denerwowały mnie Jego siostry, matka, znajomi. Zabijała mnie każda sekunda bez Niego. Kiedy zaczęłam przetrzepywać maile, SMS-y i kieszenie, zbuntował się. Poradził mi mieć własne życie. Posłuchałam Go. Przestałam wracać do domu przed północą. Knajpy i taksówki to też było kosztowne hobby, ale tak bardzo chciałam Mu pokazać, że nie jestem bluszczem. Że umiem spędzić cały dzień bez Niego, skoro On sobie tego życzy. Nie dzwoniłam w ciągu dnia ani po pracy. Nie chciałam, żeby pomyślał, że Go sprawdzam, śledzę, kontroluję. Tak wtedy rozumiałam Jego prośbę i swoją samodzielność.
Oczywiście, wkrótce poprosił o coś innego. Żebym przestała pić. Nigdy nie rozumiałam, czego On naprawdę ode mnie oczekuje. Rozumiałam jedynie, że Go kocham, i spełniałam wszystkie polecenia. Po swojemu. To wtedy przerzuciłam się na sklepy. Niestety, historii z siodłem nie wytrzymał. Odszedł. Dla mojego dobra. Żebym sama stanęła na własnych nogach, skoro nie potrafię przyjąć Jego pomocy.
Dlaczego sądzę, że wróci? Bo On ma wielkie serce. Bo nie mógłby być ze mną tak długo bez miłości. Bo jest za mnie odpowiedzialny i prędzej czy później dotrze do Niego, co mi zrobił. Zostawił mnie jak szczeniaka na małym kawałku kry, pośród rwącego nurtu rzeki. Płynę z prądem i tylko On może mnie uratować.
Wypatruję Go na brzegach. Pojawi się lada moment, to tylko kwestia czasu.
Supełek
***
Kochany Supełku!
Twój list to gorzka lektura, choć okrasiłaś go sporą dawką autoironii…
Jesteś przestraszonym dzieckiem szukającym uwagi, akceptacji, potwierdzenia swojej wartości, a także… władzy nad innymi. Testujesz, jak daleko możesz się posunąć w egzekwowaniu miłości. Zadanie dla Ciebie: porządnie się tym dzieckiem zająć. Przygarnąć je, samej pokochać, przepędzić demony, a potem — pozwolić dorosnąć. Dorosłości nauczyć. Innymi słowy – dopóki nie przestaniesz zagłuszać swoich kompleksów i nie polubisz siebie, nie będziesz miała nic do zaofiarowania innym. Będziesz tylko brać. I nikomu nie zapewni to szczęścia. Jesteś inteligentna, mam więc nadzieję, że się w tej kwestii nie łudzisz.
Nie twierdzę, że On nie wróci. Być może jego uzależnienie od opieki nad Tobą jest dużo silniejsze i poważniejsze, niż wszystkie Twoje niby-uzależnienia razem wzięte. Wielu ludzi skacze w otchłań tego czy innego nałogu, Ty na szczęście tylko w nie zerknęłaś. Próbowałaś uciekać w różnych kierunkach. Ale Twoje problemy zawsze deptały Ci po piętach, prawda?
Musisz stanąć z nimi twarzą w twarz i podjąć walkę. Bez Niego. Zastanów się przez chwilę, czy ten człowiek nie zasługuje w życiu na coś więcej, niż przenoszenie Cię przez każdą napotkaną kałużę… Na przykład na to, żeby być kochanym, nawet jeśli sam popełnił kilka błędów. Naprawdę widzisz sens w biernym czekaniu na Jego powrót i pociągnięcie Waszej historii od punktu, w którym została przerwana? Bo ja nie. Na dotychczasowych zasadach to w moim odczuciu mało realne.
Na pewno jest Ci „lżej”, gdy postrzegasz Go jako swoją opokę, a jednocześnie – jako despotę, który ponosi częściową winę za Twoje rozterki, ponieważ wysyła chaotyczne komunikaty. Możesz grać rolę ofiary, próbującej odgadnąć, jak Go zadowolić. Do pewnego stopnia jest to wygodne, pytanie tylko, na jak długo jeszcze. On w każdym razie pokazał, że zaczyna mieć wątpliwości. Nie pogłębiaj ich, skoro twierdzisz, że Ci na Nim zależy. Można to uratować, jeśli jesteś gotowa na ciężką pracę nad sobą.
Powinnaś poszukać terapii. Doradzam raczej indywidualne spotkania z psychologiem, nie grupy wsparcia – Twoje przygody z uzależnieniami wydają się wtórne i powierzchowne wobec problemu, który tkwi głębiej i ma swoje źródło zapewne w przeszłości. Potrzebny jest człowiek, który razem z Tobą do tego źródła dotrze. Pomoże Ci chwycić koniec sznurka i rozplątać ten supełek, którym jesteś. Najprawdopodobniej gdzieś po drodze zabrakło wystarczającej dawki uczucia, by tchnąć w Ciebie wiarę we własne możliwości. Ważne, byś nigdy nie dała sobie wmówić, że jesteś rozpieszczona i w tym cały kłopot. Rozpieszczanie – w wykonaniu rodziców czy partnera – to nie to samo, co miłość. Raczej forma egoizmu, kontroli, nawet szukania spokoju sumienia. Musisz nauczyć się rozpoznawać tę różnicę w swoich relacjach ze sobą i innymi.
Powodzenia i „rozwiązania”.
Pozdrawiam Cię mocno!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze