Tańczące z miotłami
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuEmancypacja kobiet sprawiła, że mogą studiować, pracować i rozwijać się na równi z mężczyznami. Równouprawnienie płci wciąż jednak nie dotarło za drzwi domów. Tam, to kobiety pracują, podczas kiedy ich partnerzy mogą oddawać się przyjemnościom. 90% kobiet w Polsce prócz pracy zawodowej samodzielnie zajmuje się: sprzątaniem, praniem, opieką nad dziećmi, przygotowywanie posiłków. Około 80% deklaruje, że poza tym przygotowuje przetwory, załatwia sprawy urzędowe oraz opiekuje się zwierzętami domowymi.
Emancypacja kobiet sprawiła, że mogą studiować, pracować i rozwijać się na równi z mężczyznami. Równouprawnienie płci wciąż jednak nie dotarło za drzwi domów. Tam, to kobiety pracują, podczas kiedy ich partnerzy mogą oddawać się przyjemnościom.
Przed wiekami kobiety zajmowały się dbaniem o domowe ognisko, a mężczyźni polowali. Od tamtych czasów wiele się zmieniło, bowiem kobiety również wyruszają na polowania i na równi z mężczyznami są odpowiedzialne za materialny byt rodziny. Z tym, że panowie wciąż nie zaczęli zajmować się domem i rodziną na równi z partnerką. Badania przeprowadzone w czterech krajach europejskich pokazały, że wciąż bronią się przed pracami domowymi. Pod lupę wzięto partnerów nie z Krajów Trzeciego Świata, ale Europy Zachodniej, gdzie wydawałoby się, że emancypacja dotarła już dawno czyli Wielką Brytanię, Włochy, Francję i Hiszpanię.
Okazało się, że 73 proc. mężczyzn nigdy nie prasuje, 67 proc. ani razu nie umyło toalety, 59 proc. nie wie jak się myję podłogę. Jeśli chodzi o pranie, to 61 proc. nie nastawi pralki i nie zmieni pościeli. Panowie deklarowali, że najczęściej wynoszą śmieci — 74 proc., albo robią zakupy — 67 proc. W Polsce kobiety wcale nie mają lepiej. Z przeprowadzonych w latach 2000 — 2004 przez polskich naukowców badań wynika, że 90% kobiet prócz pracy zawodowej zupełnie samodzielnie zajmuje się: sprzątaniem, praniem, opieką nad dziećmi, przygotowywanie posiłków itd. Jakby tych obowiązków było mało, to ok. 80% deklaruje, że poza tym przygotowuje przetwory, załatwia sprawy urzędowe oraz opiekuje się zwierzętami domowymi.
Dlaczego więc kobiety godzą się na krzywdzący dla nich model rodziny? Okazuje się, że nie do końca to aprobują, bo problem obowiązków domowych jest przedmiotem kłótni w prawie połowie badanych domów, częściej wśród młodszych małżeństw, niż starszych. Panowie na swoje lenistwo mają wytłumaczenie, np. Ona zrobi to lepiej i szybciej, Nie mam pojęcia o sprzątaniu, Nie mam czasu. Co panowie robią, kiedy ich partnerki zajmują się domem? Nic szczególnego — oglądają telewizję, czytają gazetę albo dłubią coś w garażu. Ewentualnie zajmą się dziećmi, albo wyjdą z psem na spacer.
Dlaczego tak trudno o sprawiedliwy podział obowiązków?
Bo trudno zmienić coś, co funkcjonuje od wielu pokoleń. Jakąś część odpowiedzialności za ten stan rzeczy ponoszą same kobiety, które wychowują synów nie ucząc ich wykonywania obowiązków domowych. Córki od małego muszą sprzątać po sobie, słać łóżka, zmywać naczynia, a chłopców często wyręczają w tym matki. Stereotyp kobiety z mopem i mężczyzny w samochodzie skutecznie podtrzymują reklamy. Płynów do mycia naczyń, proszków do prania nie reklamują mężczyźni. W ten sposób utrwala się niesprawiedliwy podział obowiązków. Poza tym kobiety często czują się odpowiedzialne za dom w dużo większym stopniu niż mężczyźni. Wolą same wszystko zrobić, żeby tylko był spokój, bo po co się awanturować. W ten sposób fundują sobie pracę na dwóch etatach.
Kasia (34 lata, nauczycielka angielskiego, pochodzi z Białegostoku, razem z rodziną mieszka w Warszawie):
— Nie miałam wzorców wyniesionych z domu, związanych z podziałem obowiązków. Mój ojciec zginął w wypadku, kiedy miałam roczek. Mama została z dwójką dzieci. Mam o trzy lata starszą siostrę. Kiedy dorastałyśmy, po równo dzieliłyśmy z mamą obowiązki. A nawet wspólnie z siostrą robiłyśmy w domu więcej niż mama, bo ona ciężko pracowała, żeby nas utrzymać. Jest nauczycielką matematyki. Po szkole dawała korepetycje. Kiedy poznałam Jarka i zamieszkaliśmy razem, nie mogłam się przyzwyczaić, że nie dzielimy się obowiązkami. Z jednej strony zapewniał mnie o swojej miłości, a z drugiej oczekiwał, że będę wszystko w domu robiła za siebie i za niego. Jestem przyzwyczajona jednak do współpracy, również w domu. Kiedy urodził się Maciuś, obowiązków przybyło, a do niego jakby nic nie docierało. Szlag mnie trafiał, chodziłam zła jak osa, a on jeszcze mówił, że się na nim wyżywam. Wiele się zmieniło, gdy jadąc rowerem zostałam potrącona przez samochód i ze skomplikowanym złamaniem ręki trafiłam do szpitala. Jarek zobaczył, że krasnale nie wychodzą z kątów, żeby posprzątać, uprać, ugotować.
Jarek (37 lat, mąż Kasi, informatyk z Grudziądza):
— Szczerze mówiąc długo nie zastanawiałem się nad podziałem obowiązków. W moim rodzinnym domu zawsze robiła to matka. Czasami wstawała o piątej rano, przygotowywała obiad, żeby wstawić, jak wrócimy ze szkoły. Leciała do zakładu krawieckiego na siódmą. Bywało, że zostawała po godzinach. W domu był porządek, ale nie myślałem o tym, jak to się dzieje. Po prostu tak było. Matka zajmowała się domem i rządziła. Ojciec, pracował w grudziądzkich browarach. Trudno mi nawet przypomnieć sobie co robił, kiedy wracał z pracy. Oglądał telewizję, czasami znikał w piwnicy, gdzie miał swój mały warsztacik, a to radio naprawił, a to półkę zrobił. Nie spotykał się z kumplami, matka była zadowolona, że nie pije, jak wielu naszych sąsiadów. Myślę, że pochodzę z przeciętnego polskiego domu. Kiedy Kaśka zaczęła stawiać mi wymagania, że mam sprzątać, prać i gotować, nie powiem, myślałem, że ma zły dzień i wyżywa się na mnie. Kłóciliśmy się. Brałem syna, psa i wychodziłem z domu. Dopiero jak na dwa tygodnie trafiła do szpitala ze złamaniem ręki, a potem prawie dwa miesiące dochodziła do siebie, przekonałem się, że samo nic się nie robi. Było ciężko, najpierw zafarbowałem białą pościel, bo wrzuciłem coś kolorowego. Po mieszkaniu przewalały się kłębuszki kurzu, śmierdziały naczynia w zlewie. Ale dałem sobie radę. Gdy Kaśka wróciła ze szpitala, to może dom nie lśnił, ale było czysto. Dzisiaj dzielimy obowiązki. Nie piorę i nie lubię prasować, ale pozmywam naczynia, odkurzę, wyniosę śmieci, umyję podłogi, zrobię zakupy.
Dla tych, którzy sami nie potrafią obsłużyć mopa, przewidziane są specjalne kursy. To dla nich, a przede wszystkim ich żon zorganizowano projekt: elastyczne dzielenie pracy, czyli job-sharing (od ang. share, dzielić się, udział), to nowoczesna metoda łączenia aspiracji zawodowych i obowiązków rodzinnych. Podobnie jak ogólnopolską kampanię społeczną Partnerska Rodzina. Projekt realizowany jest w ramach Inicjatywy Wspólnotowej EQUAL. Zmierza do poprawy sytuacji kobiet na rynku pracy poprzez stworzenie warunków umożliwiających godzenie życia zawodowego z rodzinnym. Między innymi promuje elastyczne formy pracy, np. telepraca, zwiększenie dostępności przedszkoli i żłobków czy wreszcie większego zaangażowania mężczyzn w życie rodziny.
Czy takie kampanie spowodują, że mężczyźni chwycą za odkurzacze i garnki? Najpierw kobiety same muszą sobie to wywalczyć, a panowie zrozumieć, że wymaganie od żony, że będzie pracowała za dwóch, nie jest dowodem miłości.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze