Kocham, nie biję?
EWA PODSIADŁY • dawno temuBicie dzieci zostało w Polsce prawnie zakazane. Państwo chce w ten sposób przeciwdziałać przemocy w rodzinie. Ustawę popierają rodzice, którzy praktykują tzw. bezstresowe wychowanie. Ale jej przeciwnicy odpowiadają: dziecka bez klapsa się nie wychowa.
Nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie weszła w życie 1 sierpnia. Jak czytamy w noweli, osobom wykonującym władzę rodzicielską oraz sprawującym opiekę lub pieczę nad małoletnim zakazuje się stosowania kar cielesnych. Oznacza to, że rodzic nie ma prawa podnosić ręki na własne dziecko. Ustawa ma również na celu pomoc ofiarom przemocy w rodzinie. W naszym kraju zostanie powołany Krajowy Koordynator ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie, a w gminach powstaną zespoły interdyscyplinarne, których zadaniem będzie monitorowanie rodzin dotkniętych i zagrożonych przemocą. Szacuje się, że problem przemocy dotyczy połowy rodzin w Polsce. Kontrolą zostanie zatem objęte około 50 proc. społeczeństwa.
Stop nadużywaniu władzy rodzicielskiej
„Tak” dla ustawy zakazującej bicia mówią obecni i przyszli rodzice, dla których dawanie dziecku w skórę nie jest metodą na wychowanie potomstwa. Ola na temat klapsów jako kary za nieposłuszeństwo mówi: – Jestem całkowicie przeciwko. Moi rodzice nigdy mnie nie uderzyli. Ja też nigdy nie uderzyłam i nie uderzę swojego synka.
Z kolei pewna internautka wyznaje: – Ja też jestem przeciwniczką dawania klapsów. To jest bicie, tylko w lżejszej formie. I według mnie jest ono oznaką słabości. Własnych dzieci nie mam, ale na co dzień przebywam i zajmuję się dwójką maluchów. Nigdy nie dałam im klapsa, mimo że w niektórych momentach myślałam, że wyjdę z siebie. Jestem uparta i konsekwentna. Potrafię przez pół godziny tłumaczyć i czekać aż trzylatka założy rajstopy, kiedy leży na podłodze i mówi, że sama nie potrafi. A tak naprawdę potrafi.
Wśród Polaków przeważa opinia, że bicie dzieci za karę przynosi więcej skutków złych niż dobrych. Według badań przeprowadzonych przez Instytut Badania Opinii Publicznej TNS OBOP, takie zdanie ma 71 proc. osób. Jednocześnie okazuje się, że z biciem dzieci nieco częściej spotykają się ludzie przebywający w środowisku osób słabiej wykształconych. Polacy powszechnie sprzeciwiają się również nadużywaniu władzy rodzicielskiej. Na pytanie zadane przez Centrum Badania Opinii Publicznej, czy osoby postronne powinny interweniować, gdy widzą, że dziecko jest źle traktowane przez rodziców, aż 90 proc. osób odpowiedziało twierdząco.
Bite dzieci cierpią
Doskonałym przykładem na to, że wiele osób nie godzi się na nadużywanie władzy rodzicielskiej, jest głośna sprawa stewardessy amerykańskich linii lotniczych. Kobieta odebrała roczne dziecko rodzicom, gdy matka dała mu klapsa. Sytuacja na pokładzie samolotu lecącego z Dallas do Albuquerque była bardzo napięta; maluch płakał, a matka nie potrafiła go uspokoić. W końcu straciła cierpliwość i uderzyła swoje dziecko. Po tym zdarzeniu jedna ze stewardess zabrała matce malucha, a o sprawie poinformowała policję na lotnisku w Albuquerque. Ostatecznie rodzicom nie postawiono żadnych zarzutów.
Co ciekawe, naukowcy są przekonani, że bicie dziecka może wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Udowodnili, że maluchy, wobec których stosuje się kary cielesne, mają niższy iloraz inteligencji niż dzieci wychowane bezstresowo. Jak twierdzi prof. Murray A. Straus z Laboratorium Badań Rodziny Uniwersytetu New Hampshire, stres wywołany przez bicie negatywnie wpływa na funkcjonowanie mózgu. Jeden z testów przeprowadzonych przez profesora wykazał, że maluchy, na które nigdy nie podniesiono ręki, mają znacznie wyższe umiejętności poznawcze niż ich bici rówieśnicy.
Urzędnik ma władzę
Ale wymierzanie kar cielesnych potomkom ma również wielu zwolenników. Zaraz po wprowadzeniu w Polsce ustawy zakazującej bicia maluchów, zawrzało. Zdecydowanym przeciwnikiem zakazu dawania w skórę dzieciom jest polskie Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców. Jego zdaniem ustawa zakłada kontrolę życia prywatnego przez państwo i narusza podstawowe wolności obywatelskie. Członkowie SRPR uważają m.in., że ustawa narzuca bezstresowe wychowanie, a także daje urzędnikom ogromną władzę nad rodzicami. SRPR powołuje się na punkt ustawy, w myśl którego pracownik socjalny ma prawo odebrać dziecko rodzicom, bez wyroku sądu. – Teraz każdy rodzic podejmujący działania wychowawcze może być oskarżony o przemoc. Taka jest już dziś praktyka wielu krajów, na przykład Szwecji – czytamy na stronie SRPR.
Stowarzyszenie zamierza apelować do parlamentarzystów o zgłoszenie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. I wzywa do poparcia sprzeciwu. Skutecznie. Do tej pory pod protestem podpisało się już blisko 50 tys. osób.
Przeciwko ustawie protestowała również Krucjata Młodzi w Życiu Publicznym. Ci – podobnie jak członkowie SRPR – uważają, że wprowadzona 1 sierpnia nowela może doprowadzić do nadmiernego ingerowania państwa w życie rodziny, a także stwarza pole do nadużyć. Ugrupowanie sprzeciwiło się zwłaszcza planom stworzenia zespołów interdyscyplinarnych i zwiększenia uprawnień pracowników socjalnych.
Dasz im palec…
Wśród Polaków wciąż nie brakuje opinii, że lanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Według badań CBOS, uważa tak 41 proc. osób. Z kolei ponad trzy czwarte rodziców jest zdania, że są sytuacje, w których dziecku trzeba dać klapsa. – Wychowanie dzieci należy do tych kwestii, w których niemal każdy czuje się ekspertem. Prawdopodobnie stosunek do fizycznego karcenia dzieci w dużej mierze jest sprawą indywidualną, uwarunkowaną własnymi doświadczeniami. Kary fizyczne stosują i akceptują ci, którzy sami byli bici w dzieciństwie – zauważa socjolog Beata Roguska. I dodaje, że określenie „fizyczne karcenie dzieci” zawiera w sobie zarówno niewinne klapsy, jak i bardziej dolegliwe formy wymierzania kary, w tym tzw. lanie. – Rozróżnienie to wydaje się mieć kluczowe znaczenie dla zrozumienia sposobu myślenia Polaków o fizycznym karceniu dzieci. Większość dorosłych niemal nie wyobraża sobie wychowania bez klapsa i traktuje go jako nieodłączny element procesu wychowawczego – zaznacza Roguska.
Tak myśli Elżbieta B. z Radomia. Jej zdaniem, dziecka bez bicia się nie wychowa. – Nie chodzi o bicie pasem za każde, nawet najdrobniejsze przewinienie. Ale są sytuacje, kiedy malucha trzeba uderzyć, inaczej nie nauczy się, co jest dobre, a co złe. Dzieci sprawdzają, na ile mogą sobie pozwolić. Jest niestety tak, że dasz im palec, a odgryzą ci rękę. Dając klapsa, wytycza się granice, których dziecko nie może przekroczyć. Bezstresowe wychowanie się nie sprawdza – uważa nasza rozmówczyni.
Prawny zakaz bicia potomstwa ma równie dużo zwolenników, jak i przeciwników. Wszyscy zgadzają się jednak co do jednego: zawsze należy interweniować, gdy władza rodzicielska jest nadużywana, a maluch staje się obiektem przemocy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze