Prywatny ranking noclegów
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuOstatniej nocy przewracałam się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Co jest? Przecież łóżko wygodne, wokół cisza jak makiem zasiał, temperatura przyjemna, a jednak zasnąć nie mogłam. Postanowiłam przypomnieć sobie miejsca, w których spałam i ułożyć ranking najciekawszych miejsc noclegowych na trasie moich wędrówek. Darowałam sobie luksusowe hotele, w jakich zdarzało mi się spać na koszt firmy. Choć wygodne i piękne wydają się pozbawione narodowości. Równie dobrze mogłyby stać w Sopocie, Bangkoku lub Berlinie. Niezapomniane noclegi znalazłam zupełnie gdzie indziej.
Ostatniej nocy przewracałam się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Co jest? – myślałam. Przecież łóżko jest wygodne, wokół cisza jak makiem zasiał, temperatura przyjemna, a jednak zasnąć nie mogłam. Zyskawszy dodatkowe nocne godziny na rozmyślanie postanowiłam przypomnieć sobie miejsca, w których spałam i ułożyć ranking najciekawszych miejsc noclegowych na trasie moich wędrówek. Darowałam sobie luksusowe hotele, w jakich zdarzało mi się spać na koszt firmy. Choć wygodne i piękne wydają się pozbawione narodowości. Równie dobrze mogłyby stać w Sopocie, jak w Kucie, Bangkoku lub Berlinie. Niezapomniane noclegi znalazłam zupełnie gdzie indziej.
W kategorii najlepsze łóżko zwycięzcą został hamak. Wszędzie tam, gdzie temperatura powietrza zbliżona jest to tej panującej w saunie, hamak sprawdza się idealnie. Poprzez kołysanie uzyskujemy ruch powietrza, więc nie jest w nim gorąco. Można go rozwiesić prawie w każdym miejscu, byle znalazły się w nim jakieś drzewa lub chociażby haki wbite w ścianę. Można w nim nie tylko spać, ale też spędzać długie godziny obserwując ulicę lub palmę kokosową. Ze wszystkich hamaków, w jakich zdarzyło mi się huśtać, najlepiej wspominam ten z Gwatemali. Co prawda służył mi za łóżko tylko przez dwie noce, ale za to w najpiękniejszym hotelu na świecie. Zawieszony między drzewami w tropikalnym lesie zdawał się być jego częścią. Tak też potraktowały go wszystkie stworzenia, które nocą postanowiły się w nim ulokować. Różnego rodzaju robaki, pająki, komary i żaby trzeba było siłą wypraszać z legowiska. Hamak w dżungli można schować pod moskitierą. Jest to nawet wskazane, choć tylko w niewielkim stopniu przeszkadza robactwu w wędrówkach po naszym ciele. Jeżeli nóżki owadów wprawiają nas we frustrację, warto zabezpieczyć się przed nocą odpowiednią dawką antyrobakowego sprayu, a jeżeli to nie pomaga, to zaaplikować sobie trochę lokalnego trunku. Po nim nie tylko liszki są miłymi kompanami. Nawet małpy skaczące nad głowami wydają się snem. A przecież największy koszmar można oswoić, wmawiając sobie, że to tylko sen.
Snem zdawały mi się z początku kurczaki biegające po indiańskiej chacie stojącej w górach Cuchumatanes, podczas innej nocy w Gwatemali. Szybko jednak snem być przestały. Zmysły zaczęło odbierać coraz więcej bodźców – dławiący dym z paleniska, swędzenie ciała po ugryzieniach przez pchły, zdrętwiałe od długiego leżenia w tej samej pozycji nogi i siniaki na biodrach od przewracania się na twardym posłaniu. Księżniczką nie jestem, żeby przeszkadzało mi ziarnko grochu, ale kurczaki wydające z siebie wysokie „pi-pi-pi” wprost do mojego ucha i uganiający się za nimi pies są w stanie mnie obudzić. W indiańskiej chacie, nawet jeżeli zdarza się jej mieć ściany z kamienia i solidny dach z patyków, nie obowiązują limity pojemnościowe. Wszystko staje się sprawą właściwej logistyki. W chacie Rosy, która przygarnęła naszą jedenastoosobową grupę, zmieściła się jej kilkunastoosobowa rodzina i równie liczny inwentarz.
W indiańskiej chacie jest może ciasno, ale za to ciepło. Nie to co w dziurawym namiocie rozbitym na krawędzi wulkanu na wysokości 2600 m n.p.m. Można założyć na siebie wszystkie ubrania, przykryć się po uszy śpiworem, przytulić się do jakiegoś ciepłego ciała a i tak rano obudzimy się skostniali z chłodu. Ale co tam chłód! Mimo, że pełen dziur i z zepsutym zamkiem namiot rozbity w Indonezji też miał swoje plusy. Dziury pozwalały na obserwację nieba. Księżyc w pełni uczynił nam niespodziankę i rozświetlił noc. Jedyną noc, jaką spędziłam na wulkanie. Dlatego zmuszona jestem przyznać dziurawemu namiotowi specjalne wyróżnienie w moim rankingu.
Na nagrodę i przechowanie w pamięci zasługują też liczne hostele, czyli miejsca, gdzie turysta z plecakiem może tanio przenocować. Pełno ich na świecie. Kiedy ma się więcej czasu i siły, zazwyczaj sprawdza się pokój, w którym ma się spędzić noc. Bywa jednak tak, że wieczór nadchodzi, a my jesteśmy w miejscu, gdzie jest tylko jeden „hotel” lub zwyczajnie nie mamy siły doczłapać do kolejnego. Wobec alternatywy spędzenia nocy na ulicy lub dalszego spaceru, nawet najgorsza speluna wydaje się łakomym kąskiem. Szczególnie wtedy, jak spędziło się kilka poprzednich nocy przytulając głowę do brudnych siedzeń w autobusach. Na co można trafić? Czasami na łóżko z hermetyczną, czyli nigdy niezmienianą pościelą, stojące obok równie hermetycznego, czyli nigdy niemytego sedesu. Czasami na norę o powierzchni równej powierzchni łóżka. A czasami na bungalow nad morzem za cenę trzech butelek coca-coli. Co los przyniesie? W podróży nigdy nie jest jednostajnie.
Potrzeby związane z zakwaterowaniem maleją wprost proporcjonalnie do rosnącego zmęczenia. Po kilku bezsennych nocach drewniana prycza wydaje się luksusem. Wzrasta umiejętność zasypiania w środkach lokomocji.
W kategorii najbardziej niezapomnianej nocy spędzonej w autokarze wygrywa u mnie autobus z Boliwii. Pojazd toczył się 14 godzin ze stolicy La Paz do miasteczka Uyuni. Podskakiwał na kamienistej drodze, rozdzierał ciszę nocną rzężącym silnikiem i chrapliwym wrzaskiem zepsutego głośnika. Choć leciwy był i szyby zamarzały mu od mrozu, w jego wnętrzu panował serdeczny ścisk. Dopiero wschód słońca rozświetlający wnętrze pojazdu posegregował podróżnych według narodowości. Turystyczne czapki pomieszały się z melonikami Indianek. Ramię sąsiada, kolana sąsiadki, każdy przytulał głowę, gdzie tylko mógł. W obliczu zmęczenia i chłodu wszyscy jesteśmy tacy sami.
Miło jest powspominać zimny autobus leżąc w ciepłym łóżku w Polsce. Dobrze mieć porównanie. Łatwiej zasnąć uśmiechając się do swoich wspomnień.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze