Mój pomysł na relaks
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuXX wiek został okrzyknięty wiekiem ludzi zestresowanych, XXI już zyskał przydomek wieku ludzi cierpiących na bezsenność. W pogoni za pracą i pieniądzem coraz mniej czasu zostaje nam na odpoczynek. Warto o nim pomyśleć, bo gwarantuje lepszą kondycję psychiczną i fizyczną oraz lepsze samopoczucie. Zapytałam kilka kobiet o ich sposób na wyciszenie i odreagowanie. Każda z nich ma swój sposób na relaks. A jaki jest twój?
Boso po trawie
Wiktoria (35 lat, tłumacz z Magdalenki):
— Musicie kiedyś spróbować. Nie ma większej przyjemności niż chodzenie boso po trawie. Kiedyś robiłam tak: biegłam do parku, zdejmowałam buty, ściągałam skarpetki i ugniatałam trawę bosymi stopami. To pomagało zawsze, gdy miałam chandrę, gdy nie powiódł mi się jakiś egzamin lub nie zostałam doceniona w pracy. Teraz mam już swój dom z małym ogródkiem. Od wiosny rośnie tam trawa ze stokrotkami. Biegam po niej boso codziennie – z dziećmi i psem. Najgorzej jest zimą, trawa nie ma, pewnie dlatego nie lubię tej pory roku, źle mnie nastraja.
Wizyta u rodziców
Marysia (23 lata, studentka z Olsztyna):
— Najlepiej relaksuję się w rodzinnym domu na Podlasiu. Zawsze gdy mam zły humor, jadę do rodziców. Najpierw uprzedzam telefonicznie. Wtedy mama pyta, na co mam ochotę, co ma przygotować do jedzenia. Robi moje ulubione naleśniki i sernik na zimno. Siedzę w bujanym fotelu, zajadam, oglądam z nimi telewizję i słucham plotek o sąsiadach. Rodzina to najlepszy relaks.
Maraton filmowy
Dagmara (30 lat, redaktorka z Warszawy):
— Mój mąż wie, że gdy mam zły dzień w pracy lub po prostu napięcie przed miesiączką, należy kupić dużo słodyczy i wypożyczyć kilka filmów. Wtedy wracam z pracy, biorę prysznic, nakładam papucie i szlafrok, rozkładam się na kanapie i mamy maraton filmowy. Oczywiście objadamy się przy tym tonami słodyczy. Wiem, że to bardzo niezdrowe, ale pomaga. Wypożyczamy najczęściej komedie, by poprawić mój humor. Dla relaksu robimy sobie taki maraton także w sobotę. Lenimy się cały dzień przed telewizorem. Chodzę wtedy w piżamie i gotuję jakieś pyszności. Stawiam je wtedy na ławie, zajadamy i oglądamy nasze ulubione filmy. Bardzo przy tym wypoczywam. Polecam ten sposób innym.
Kąpiel z książką
Julia (25 lat, menedżer z Warszawy):
— Mój sposób na odreagowanie jest bardzo prosty i maksymalnie przyjemny. Nastawiam chilloutową muzę, wlewam ciepłą wodę do wanny, dużo soli, dużo olejków i dużo gęstej piany. Robię sobie kawę lub białą herbatę, nalewam kieliszek wina lub wiśniowego likieru. W oparach lawendy, sosny lub zielonej herbaty czytam książkę lub gazetę i popijam, co mam w kieliszku lub filiżance. Gdy woda wystygnie, dolewam gorącej i tak moczę się około dwóch godzin. To naprawdę wycisza i relaksuje.
Tenis lub basen
Łucja (26 lat, dziennikarka z Poznania):
— Dla mnie relaks to po prostu wysiłek fizyczny. Gdy się wybiegam lub „przepłynę kilka basenów”, od razu jestem jak nowo narodzona. Mam zły humor, czuję się, jakby ktoś mnie przeżuł, a potem wypluł – natychmiast umawiam się na korcie i gram w tenisa. Zimą idę na basen i pływam dotąd, aż się zmęczę. Moja praca męczy mnie głównie psychicznie, dlatego ratunkiem jest właśnie wysiłek fizyczny. Tenis i pływanie odwracają moją uwagę od problemów, gdy się porządnie zmęczę, przestaję myśleć o kłopotach, bardziej koncentruję się na bolących mięśniach. Polecam wszystkim tę metodę.
Pieszczoty
Bogusia (35 lat, stomatolog z Warszawy):
- Gdy jestem bardzo zmęczona, zupełnie odpręża mnie czułość mojego męża. Gładzi mnie po głowie, obejmuje, przytula. Gdy dzieci pójdą spać, siadam mu na kolanach i dosłownie wtapiam się w niego. Mogłabym tak siedzieć bez przerwy. Czasami robi mi masaż stóp, co jest bardzo relaksujące, lub całuje moje dłonie kawałek po kawałku. Pieszczoty mnie uspokajają, przestaję odczuwać zmęczenie, raczej błogość, odpływam w inne rejony. Czuły mąż działa na mnie relaksacyjnie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze