Nastoletnie matki parę lat później
ANNA MUZYKA • dawno temuKiedy zachodzą w ciążę jeszcze przed otrzymaniem dowodu osobistego, są swego rodzaju sensacją. Bo według dorosłych ich życie powinno kręcić się wokół szkoły, dyskotek i pierwszych niewinnych miłostek, a nie wokół dziecka. Zazwyczaj uwaga całego otoczenia odwraca się od młodych matek w kilka miesięcy po urodzeniu dziecka. Tymczasem to dopiero wtedy rozpoczyna się dla nich najtrudniejszy okres. Jak wygląda ich życie później? Jak sobie radzą?
Kiedy zachodzą w ciążę jeszcze przed otrzymaniem dowodu osobistego, są swego rodzaju sensacją. Bo według dorosłych ich życie powinno kręcić się wokół szkoły, dyskotek i pierwszych niewinnych miłostek, a nie wokół dziecka. Jak wygląda ich życie później? Jak sobie radzą?
W kilka miesięcy ich świat, a także świat ich rodzin i oczywiście rodzin ojca dziecka, staje na głowie. To jak układają sobie życie i przygotowują do rodzicielstwa, obserwuje przeważnie cała okolica. Nierzadko nie skąpiąc rad i bardzo przykrych docinków. Zazwyczaj uwaga całego otoczenia odwraca się od młodych matek w kilka miesięcy po urodzeniu dziecka. Tymczasem to dopiero wtedy rozpoczyna się dla nich najtrudniejszy okres: kiedy opadną już emocje i szok trzeba przejść przyśpieszony kurs dorosłości, przychodzą nieprzespane noce i dylematy. Bohaterki naszego reportażu kilka lat temu zostały nastoletnimi matkami. Jak sobie poradziły?
Karolina (25 lat, Sopot):
— Moja rodzina nie należała do najbardziej udanych. Nie jeździliśmy razem na wakacje, rodzice nie pomagali nam w lekcjach, a święta pamiętam bardziej jako okazję do kolejnej rodzinnej kłótni. Nic dziwnego, że zawsze oglądałam się za dużo starszymi chłopcami, którzy mieli mi zapewnić bezpieczeństwo i w pewnym sensie zastąpić ojca, z którym nie miałam dobrego kontaktu.
Kiedy poznałam Andrzeja, bardzo szybko się zakochałam w tym, jaki jest męski. Miał 42 lata. Ja — 15. Ledwo się obejrzałam, a już byłam w ciąży. Bałam się reakcji rodziców, ale okazało się, że oni bardziej zainteresowani byli szybkim wydaniem mnie za mąż niż faktem, że ich dziecko samo będzie miało dziecko.
Ślub braliśmy w szóstym miesiącu ciąży. Szybka wizyta w USC, ja w pożyczonej sukience, obiad dla rodziców i po wszystkim. Dwa lata po Magdzie urodził się Pawełek. Dzisiaj dzieci chodzą do szkoły, Andrzej dorabia czasem na budowach. Ja uczyłam się do 18. roku życia, bo musiałam. Potem trzeba było iść do pracy, bo z jednej pensji było ciężko utrzymać czteroosobową rodzinę.
Dzisiaj pracuję jako pomoc kuchenna w restauracji. Myślę, że chciałabym wrócić do szkoły i uczyć się na kucharkę. Lubię to robić. Z mężem chyba się dogadujemy, może nie ma wielkiego romantyzmu, ale jest dla nas dobry.
Alicja (32 lata, Kraków):
— Do końca życia nie zapomnę miny mojej mamy, kiedy powiedziałam jej, że zostanie babcią. Miałam 17 lat i nigdy do tej pory nie sprawiałam problemów.
Z Marcinem spotykaliśmy się od roku, moi rodzice bardzo go lubili. Byli zadowoleni, że ich jedynaczka spotyka się z takim grzecznym, spokojnym chłopcem z dobrej rodziny. Kiedy okazało się, że jestem w ciąży, Marcin spanikował i wyparł się dziecka. Z dnia na dzień zerwał ze mną kontakty. Kiedy urodziła się Ania, tylko mama Marcina przyszła nas odwiedzić. Marcin i jego ojciec nie wiedzieli o tym, w ich mniemaniu byłam puszczalską, która próbowała go wrobić w dziecko.
Dzięki pomocy rodziców udało mi się skończyć ogólniak i zdać na wymarzone prawo. Na studiach raczej rzadko chodziłam na imprezy, zależało mi na wysokiej średniej i stypendium. Poza tym przecież miałam małe dziecko w domu.
Od jakiegoś czasu Jarek oglądał się za mną, ale ja nie miałam ochoty na romanse, plus bałam się jego reakcji na to, że mam córkę. Donieśli mu o tym „życzliwi”. 1 czerwca mieliśmy duży, bardzo ważny dla mnie egzamin. Podszedł do mnie, życzył powodzenia, po czym wyciągnął lalkę dla Ani. Coś we mnie wtedy pękło. Od tamtej pory jesteśmy razem.
Gosia (28 lat, Zielona Góra):
— Zaliczyliśmy z Kamilem typową wpadkę. On miał 19, ja 18 lat i właśnie przygotowywałam się do matury. Obie rodziny wpadły w furię, inaczej wyobrażały sobie przyszłość swoich dzieci. Ja miałam być pierwszą osobą w rodzinie, która skończy studia. Do tego obrazka nie pasował „bękart”. Przez pierwsze trzy miesiące trwała jedna wielka awantura. Nie potrafiłam się w tym odnaleźć, powoli chyba wpadałam w depresję.
Kiedy byłam w piątym miesiącu, Kamil stwierdził, że to nie może tak być. Dzień po moim ostatnim egzaminie maturalnym zrobił wielką naradę rodzinną. Powiedział, że rozumie ich wzburzenie, ale w tym momencie najważniejszą rzeczą jest zdrowie moje i maleństwa. Tak, okazaliśmy się nieodpowiedzialni, ale zamierzamy od tej pory to zmienić i sami przejąć kontrolę nad naszą rodziną. Powiedział, że wie, że będzie nam ciężko i ma nadzieję, że w trudnych momentach będziemy mogli na nich liczyć. Ale jeśli to ma wyglądać tak jak do tej pory, to on nie może pozwolić, żeby ktoś szkalował i krzywdził jego kobietę i dziecko. Wszystkich zamurowało. Mnie też. Niedługo potem wyprowadziliśmy się. Kamil pracował na dwa etaty, żeby nas utrzymać. Ja po roku przerwy poszłam na studia zaoczne. Było bardzo ciężko. Rodzice bardzo niechętni na początku, ale w końcu zaakceptowali nasz związek.
Niespodziewane ciąże to nie koniec życia a dopiero jego początek. Jak potoczą się dalsze losy młodych rodziców, zależy głównie od nich.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze