Świąteczny kryzys
URSZULA • dawno temuŚwiąteczne kłótnie kulinarne i światopoglądowe, odgórny przymus zabawy. Urszula się buntuje...
2002–12-28
Już po świętach. W tym roku upłynęły one w miarę spokojnie, ponieważ byłam przeziębionai w związku z tym rodzina nie miała sumienia mnie zadręczać. Ten miły wyjątek nie przesłaniami trzeźwego spojrzenia na święta jako na istny koszmar. Jako że świąteczne dekoracjepojawiają się wszędzie już z miesięcznym wyprzedzeniem, także moi rodzice wychodząz siebie, by zaprowadzić w domu świąteczną atmosferę na długo zanim faktycznie przyjdąŚwięta. Najwcześniej zaczynają się tak zwane "świąteczne porządki". Na jakieś dwa tygodnieprzed Wigilią dostajemy z siostrą dyrektywy, żeby porządnie posprzątać dom, bo przecieżtuż przed świętami nie da się zrobić wszystkiego. Dwa dni ciężkiej harówy mam w plecy,ale po tygodniu znów trzeba wysprzątać wszystko na błysk, bo się zdążyło pobrudzić.No i oczywiście tuż przed Wigilią trzeba posprzątać po raz trzeci, tym razem po przygotowaniachdo świąt. Wspomnę jeszcze, że według mojej mamy odkurzanie dzieli się na trzy fazy:
1. odkurzanie przed odkurzaniem, czyli wstępne,
2. odkurzanie właściwe,
3. odkurzanie po odkurzaniu, czyli po ukończeniu innych porządków i zapięciu wszystkiego na ostatni guzik.
Po tym jak mieszkanie lśni, specyficzną atmosferę świąteczną ma wprowadzić, nie zawaham sięużyć tego słowa, obrządek świątecznego gotowania. Wygląda to tak, że trzy pokolenia kobiet,a więc babcia, mama, ja i siostra są skazane na przebywanie przez cały dzień w jednej ciasnawejkuchni, a to z natury rzeczy musi się skończyć awanturą. Zwykle konflikt wybucha na tle światopoglądowym, bądź kulinarnym.
Przykład kłótni natury światopoglądowej. Babcia mówi do mnie: "Urszulko, odłóż ten talerz do kredensu." Ponieważ u nas w domu nie ma kredensu we właściwym tego słowa znaczeniu, ja na to odpowiadam: "A gdzie jest kredens?" Na tę odpowiedź babcia wybucha płaczem i lamentuje mamie, że to skandal, że jej rodzona córka nie wie, gdzie jest w domu kredens.
Przykład kłótni natury kulinarnej. Mama zwraca się do mnie: "Urszulko, czy możesz ulepić pierogi? Farsz stoi na kuchence." Ja odpowiadam: "Oczywiście, mamo!" I niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego to jest moja wina, że mamie się pomyliło; farsz stał na stole, a na kuchence bigos. Miałam ulepić, to ulepiłam. W sumie nie były takie złe te pierogi z bigosem, ale mama płakała cały wieczór.
Pominę tu opis kłótni o to, w jakiej kolorystyce przystroić w tym roku choinkę, kogozaprosić do wspólnej biesiady, w jakie gry planszowe będziemy grać w świąteczne wieczoryi czy w ogóle chcemy w nie grać i całe mnóstwo podobnych kwestii, które wprawiają rodzinęw stan wrzenia. Kiedy wszystko jest już posprzątane, przystrojone, ugotowane i przychodzido złożenia sobie życzeń i podzielenia się opłatkiem, jesteśmy tak na siebie źli, że życzeniaprzeważnie brzmią tak: życzę ci, abyś nie był takim egoistą, abyś rozumiał uczuciai potrzeby innych, abyś w przyszłym roku na święta nie zrobił tego i tamtego, bo jesteś niedo wytrzymania i przez ciebie moje życie jest ponurym koszmarem. A przecież w świętawszyscy marzą o ciepłej, rodzinnej atmosferze i odrobinie świętego spokoju.
2002–12-30
No więc święta za nami, ale na horyzoncie nowa zmora — Sylwester. Tego dnia czujemywokół siebie rodzaj specyficznego napięcia, które nazywam "odgórnym przymusem dobrejzabawy". Cały świat wydaje bajońskie sumy na kreacje, fryzury, manikiurzystki, podróże,wynajęcie sal balowych, wykwintne dania, napoje musujące i niekoniecznie musujące,ale upijające, DJ-ów, orkiestry oraz na takie głupoty jak urocze trąbki, kapelusiki, serpentyny,confetti i fajerwerki, a wieczorem wszyscy jak jeden mąż wyfiokowani, brokatowo-taftowi,wyperfumowani, pląsający radośnie popijając szampana, by dokładnie o północy z narażeniemżycia zrobić wiele hałasu, tak że wszystkie wróble i sikorki z drzew spadają, bo mdleją ze strachu,albo dostają zawału serca. Dwa lata temu jakiś idiota poszedł w Tatry strzelać petardamii obudził niedźwiedzia ze snu zimowego. Zdezorientowany i w panicznym strachu miś zacząłuciekać i wpadł do przepaści, co skończyło się dla niego śmiercią. Świadomość tego wszystkiegobudzi we mnie — najdelikatniej mówiąc — odruchy aspołeczne i jakby przekory.
Dlatego rok w rok spędzam Sylwestra na działce na wsi i to takiej wsi, gdzie nie mażadnego fajerwerka, żadnego kapelusika i żadnej piszczałki, ani nic tego rodzaju.Ta noc niczym nie różni się od innych, a czasem nawet ją przesypiam bez dojmującegopoczucia krzywdy. Szczęśliwego Nowego Roku!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze