Moja macocha zaczyna dziobać!
CEGŁA • dawno temuMam 18 lat, od roku mieszkam z ojcem i Zosią, właściwie macochą, chociaż to fajna, młodzieżowa babka po trzydziestce. Niby wszystko jest OK, Zośka pracuje tak samo jak tata zawodowo na cały etat, dba o niego za trzy żony, haruje w domu, pierze, sprząta, prasuje, gotuje… Problem jest taki, że nasza kura ma pazury i zaczyna je pokazywać, a ja się wkurzam.
Kochana Cegło!
Mam 18 lat, od roku mieszkam z ojcem i Zosią, właściwie macochą, chociaż to fajna, młodzieżowa babka po trzydziestce. Niby wszystko jest OK, Zośka pracuje tak samo jak tata zawodowo na cały etat, dba o niego za trzy żony, haruje w domu, pierze, sprząta, prasuje, gotuje… Ja, podobnie jak mama, nigdy nie umiałam tacie zastąpić prawdziwej żony – nie lubię prac domowych, ogarniam ledwo własny pokój, a w domu bywam rzadko, praktycznie wracam na noc.
Byliśmy we dwoje prawie 10 lat, mama odeszła ze mną, a potem „zwróciła mnie” z powrotem tacie, ponieważ byłam podobno trudnym dzieckiem, nie mogłam odnaleźć się w nowych warunkach i takie tam. Dla mamy to dobrze, mogła bez obciążeń wyjechać za granicę, założyć nową rodzinę. Nie mam do niej żalu, im jestem starsza, tym częściej się kontaktujemy, jak dobre psiapsiółki. Teraz, będąc dorosłą, więcej ją rozumiem – tata jest trudny, wymagający, pedantyczny… Nawet jeśli dobry, to dziwactwa mogły mamie przeszkadzać, ona jest krańcowo odmiennym typem niż Zosia, nasza „kura”, jak ją pieszczotliwie nazywamy.
Problem jest taki, że nasza kura ma pazury i zaczyna je pokazywać, a ja się wkurzam. Tata na moje spostrzeżenia puka się w czoło i staje po jej stronie. OK, to jego młoda, ukochana żonka bez zarzutu. No ale wyobraźmy sobie tylko dwie pierwsze z brzegu rzeczy:
Rodzice taty są bardzo starzy i chcieli na własne życzenie iść do domu opieki, oczywiście razem. Taty nie stać niestety na „majonezy”, musi to być ośrodek NFZ, w każdym razie tak tani, aby wystarczyła podwójna emerytura dziadków. Strasznie długo czeka się w kolejce, szczególnie że dziadkowie chcą być razem, w jednym pokoju, a okazało się, że to wcale nie takie proste (w ogóle nie rozumiem, komu może wpaść do głowy rozdzielać stare małżeństwo…). No i tu pierwszy raz wtrąciła się Zocha, która ewidentnie ostrzy te swoje kurze pazury na mieszkanie dziadków i czerpanie zysków z wynajmu. Jeśli nawet tak, to właśnie tę kasę należałoby przeznaczyć na luksusowy ośrodek prywatny, prawda? Ale nie, kura suszy ojcu głowę, że to dziadkowie grymaszą, przecież mogą mieć oddzielne pokoje i spotykać się codziennie, o co w ogóle chodzi? Powiedziałabym jej do słuchu, co o tym myślę…
Druga sprawa – moja przyszłość. Jeszcze nie zrobiłam matury, a Zośka już węszy, jakie mam plany, wypytuje bezczelnie o mojego chłopaka, kim on jest, jak się nam układa. Wydźwięk jest jeden, oczywisty: kiedy wreszcie wyniosę się z domu, żeby mogła panoszyć się z ojcem na 3 pokojach, bez darmozjada w postaci mojej osoby? Ona najchętniej widziałaby mnie od razu przy bogatym mężu z mieszkaniem, bez tracenia czasu na studia, bylebym jak najszybciej zaczęła zarabiać własną kasę. Dopytuje też ojca, czy moja mama na mnie płaci i ile! Ma dwie szafy szmat, ale widać jeszcze jej mało, szykuje się cwaniara na drugą młodość. Jej prawo, ale — bez takich przegięć please. Niedawno zażartowała podczas niedzielnego obiadu, że w tygodniu to ona wyłączy mnie z posiłków, ponieważ śniadań nie jem, a cały dzień przesiaduję w „makdonaldach” za kasę ojca, wieczorem też do kuchni nie zaglądam… Widziałam, że tacie się ta odzywka nie spodobała, ale nic nie powiedział. W każdym razie nie przy stole i nie przy mnie.
Przyznam, że na początku bardzo lubiłam Zochę, jako laskę. Mamy wspólne tematy. Jeśli tata lubi modliszki, jego brocha. Ale mój chłopak, studia, plany mieszkaniowe i rodzinne? W ogóle jeszcze o tym nie myślę, dobrze mi u siebie, kocham tatę i nie pozwolę wyrugować się z własnego domu! Nie wiem, jak jej utrzeć nosa, żeby nie wkurzyć taty, zakochanego w niej po uszy.
muszencja
***
Kochana Muszko!
Jeżeli dobrze Ci z ojcem pomimo jego „dziwactw”, to znaczy, że tworzycie dobry zespół i bądź pewna, że w sytuacji granicznej on nie pozwoli Cię nikomu skrzywdzić, nawet nowej, ukochanej żonie. O podobny rozsądek podejrzewam go w kwestii pokierowania losem swoich rodziców. Tu nie idzie o sztuczne tworzenie jakiegoś frontu „Zosia kontra my” – byłoby to poniekąd naśladowanie Zosi, która, być może nieświadomie, usiłuje tworzyć front „Muszka kontra my”. Ani jedno ani drugie nie ma szans powodzenia, niewarte jest więc zachodu.
Twój tata sprawia na mnie wrażenie człowieka odpowiedzialnego, sprawiedliwego i twardo pilnującego pewnych granic. Jest zdolny do miłości i bardzo rodzinny, a pogodzenie uczuć wobec tylu bliskich osób napotyka czasem trudności. Tu zadanie trudne o tyle, że znalazł partnerkę, która go rozumie i akceptuje (szczerze, miejmy nadzieję), lecz nie potrafi być może pokonać instynktownych skłonności do rywalizacji z każdą inną kobietą – w tym wypadku z Tobą, po części nawet z Twoją mamą. I dopinguje go do poczynań niezgodnych z jego wewnętrznym kodeksem.
Pierwsze małżeństwo taty należy do przeszłości, Ty również, nawet niepoganiania, kiedyś odejdziesz – za pięć czy dziesięć lat, a zapewne szybciej… Zosia jednak należy do osób zainteresowanych tym, co tu i teraz, natychmiast. Pragnie mieć Twojego tatę na wyłączność. Jest to egoistyczne i niedojrzałe, ale można to okiełznać i unieszkodliwić tak, by pojęła zalety tymczasowego kompromisu. Emocjonalnie na pewno jest Ci życzliwa, pragnie Twojego szczęścia u boku odpowiedniego mężczyzny, gdyż w identyczny sposób definiuje swoje szczęście: we dwoje, na swoim. Być może cierpi na jakiś kompleks dawnego niedostatku – stąd jej zapędy do polepszenia sobie statusu ekonomicznego. Ale skoro tata nie jest milionerem, to ona chyba też nie jest łowczynią posagów:). Po prostu — łaknie lepszego życia i czasami idzie zbyt nonszalancko po skrótach. Nie postrzegam jej jako złej czarownicy – zasługuje na odrobinę wyrozumiałości i, dla równowagi, szczyptę dyscypliny, jak większość z nas. Pamiętaj też, że trzydziestolatka ma prawo myśleć o własnych dzieciach i ich ewentualnym zabezpieczeniu finansowym – stąd może część niefortunnych uwag i zabiegów.
Jeśli jednak masz solidne podstawy do obaw o swoje miejsce w sercu ojca i wątpisz w jego obiektywizm, a przytyki macochy stają się zbyt dotkliwe, zacznij od spokojnej rozmowy tylko we dwoje. Pojedź z nim do dziadków albo na dłuższe zakupy, po drodze zapytaj o jego rozmaite odczucia i plany, opowiedz o swoich. Nie rzucaj oskarżeń pod adresem Zosi! W ten sposób go nie otworzysz, zwłaszcza jeśli z natury jest milkliwy. Skup się raczej na tym, jakie Ty widzisz perspektywy i rozwiązania.
Opowiedz szczerze o tym, że nie jesteś na razie, jako licealistka, gotowa na opuszczenie rodzinnego gniazda, mimo że często znikasz z domu i być może ojciec ma o to ukryty żal. Podpytaj, czy planuje z Zosią kolejne potomstwo. Macie przecież, wbrew pozorom, parę opcji: gdy dziadkowie znajdą w końcu odpowiadający im we wszystkim dom opieki, rozwojowa rodzina taty może kiedyś zająć większe z mieszkań, a Ty mniejsze… Musi się to jednak odbyć w odpowiednim porządku, bez sztucznego przyspieszania czegokolwiek. Jako ucząca się nastolatka masz wciąż prawo oczekiwać wsparcia i opieki od obojga biologicznych rodziców.
No i jest przecież Twoja mama – potencjalna powierniczka, pod warunkiem, że ma zdrowy, minimum neutralny stosunek do taty i jego drugiego małżeństwa. Jeśli czujesz, że warto z nią o tym porozmawiać, zrób to. Może doradzi Ci jakąś mądrą i bezkrwawą taktykę wobec „rywalki” – ostatecznie, po tym wszystkim, co się w Waszej rodzinie zdarzyło, jest na pewno bogatsza o przemyślenia. Odradzam jednakowoż takie narady, jeśli miałyby krążyć wokół „pazernej Zośki” i podsycać niesnaski, w których mama szczęśliwie nie musi uczestniczyć. Sama najlepiej ocenisz, na co możesz liczyć z jej strony.
Dodam na koniec, że ksywa „kura” dla domownika rasy ludzkiej, nawet nadana z miłością, może automatycznie generować dyskryminację i… opozycję. A przypomnę delikatnie, że kury jako takie nie potrafią wykonywać prac domowych ani spełniać się zawodowo. Kury dziobią i znoszą jaja. Czy ten opis wyczerpuje osobowość Zosi?
Zgodnego, normalnego życia Wam życzę – nie zaraz sielanki…
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze