Komedia ludzka, mało romantyczna
CEGŁA • dawno temuMam dziwną rodzinę naprawdę, większość nie rozmawia ze sobą latami, bo się obraża o cokolwiek. Rodzice nie żyją, nie ma już nas kto godzić. Ale zawsze zostają śluby i pogrzeby, jak to w Polsce. Trzeba się stawić i udawać normalność. Najstarsza siostra wychodzi za mąż. Nie rozmawiałam z nią 4 lata, zaproszenie przysłała pocztą, a inne informacje mailem. Na przykład listę prezentów… Najtańsza pozycja na tej liście to ok. 300 zł. Jak mam się zachować?
Kochana Cegło!
Mam dziwną rodzinę naprawdę, większość nie rozmawia ze sobą latami, bo się obraża o cokolwiek. Konflikty są poplątane, poprzeplatane, nikt już chyba z tym nie walczy. Rodzice nie żyją, nie ma już nas kto godzić. Ale zawsze zostają śluby i pogrzeby, jak to w Polsce. Trzeba się stawić i udawać normalność.
Mam siedmioro rodzeństwa, najstarsza siostra ma 32 lata i zaraz wychodzi za mąż. Mieszka 70 km ode mnie, nie rozmawiałam z nią ze 4 lata, zaproszenie przysłała pocztą, a inne informacje mailem. Na przykład listę prezentów… Najtańsza pozycja na tej liście to ok. 300 zł, jakieś kosmiczne żelazko.
Jestem recepcjonistką w przychodni, mam lekko niepełnosprawne dziecko. Nikt mi nie pomaga, ojciec Tomka nie wytrzymał presji i udał się w siną dal za moim przyzwoleniem. Stać mnie na autobus do siostry. Na sukienkę, pantofle, prezent – już raczej nie, nie wspominając o opiece dla synka. Mimo to wychowano mnie tak, że w istotnych momentach rodzina trzyma się razem, zlekceważenie zaproszenia byłoby nietaktem, nieważne, że nawet nie znam pana młodego…
Nikt nie lubi być czarną owcą. Nie uśmiecha mi się ani jechanie tam i odgrywanie, że wszystko ok, ani robienie z siebie ofiary, by wywołać fałszywą litość. Po alkoholu i tak będzie jatka, pretensje, wiem z doświadczenia… A typem mediatora nie jestem i wiem, że moja obecność niczego nie wniesie. Będzie tam 120 osób!
Proszę Cię o radę, jak mam się zachować.
Pola
***
Kochana Polu!
Nie wpadajmy w paranoję. Kto tu jest czarną owcą?!
Istotne momenty w życiu człowieka to nie tylko weseliska i stypy. Moim zdaniem dużo ważniejszymi wydarzeniami są tarapaty, w jakie popada ktoś w rodzinie – na przykład brak pieniędzy, choroba… Wówczas bliscy, nawet pokłóceni, mają okazję się sprawdzić pomimo skonfliktowania, wykazać się gotowością do pomocy.
U Was to tak nie działa. Spotkania przy okazji ślubów to pokazówka i pozoranctwo, przykro mi to mówić. I na pewno nie powinnaś czuć się odpowiedzialna za to, że nie masz pomysłu na pogodzenie Waszych waśni. Masz inne zadania, bliższe sercu i codzienności, a nikt Ci nie pomaga. Trudno mi zresztą dociekać korzeni obecnej sytuacji, bez wątpienia jest skomplikowana i zadawniona. Liczy się jednak tu i teraz.
Co ja bym zrobiła na Twoim miejscu? Odwieczne pytanie, właściwie nieuprawnione… JA chyba wysłałabym pocztą ładną kartę z gratulacjami, a bardzo ewentualnie – paczuszkę ze skromnym podarkiem, np. dwiema filiżankami do herbaty lub zwiewnym indyjskim obrusem, wszystko w granicach maksymalnie 50 zł. Bez wyjaśnień i przeprosin, bo niby co tu wyjaśniać? To nie cynizm. Siostra nie wsparła Cię w arcytrudnej sytuacji, jak rozumiem. Czemu miałabyś stawać na głowie, inwestować w podróż i prezent z listy? Nie chodzi o odwet, obrazę, lecz o zwykły rachunek codzienności. Nie żyjemy w amerykańskim filmie, a już na pewno nie jest to komedia obyczajowa.
Przy okazji – po kilku latach milczenia wysłanie zaproszenia i listy podarków wydaje się nieco bezmyślne (nie chcę szafować słowem: impertynenckie). Diametralnie zmieniłby sytuację zwykły ludzki telefon. Ślub siostry jest może najważniejszym wydarzeniem na świecie z jej punktu widzenia, a z Twojego już nie. Mogłaby to uwzględnić.
Oczywiście, zawsze możesz zrobić jedną rzecz: zadzwonić sama i powiedzieć szczerze, bez agresji, co o tym wszystkim myślisz i co Cię w tym boli. Tylko czy to jest ten moment? Powątpiewam.
Życzę zdrowia i siły Tobie i Tomkowi. A rodzinie – pojednania i… więcej taktu.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze